Czy Blue Protocol może rzucić wyzwanie Genshin Impact?
Blue Protocol jest trzecim podejściem Amazon Games do zawojowania zachodniego rynku MMORPG. Japońska produkcja pokazuje jednak, że wydawca ten celuje w konkretnego gracza, choć rzeczony tytuł ma być propozycją nie tylko dla fanów mangi czy anime.
Pod koniec czerwca miałem okazję pojechać do Monachium, żeby zagrać w wersję demo Blue Protocol oraz porozmawiać z głównym producentem Mikiem Zdrojnym. Oczywiście nie udało mi się poznać każdego szczegółu, a i sama rozgrywka nie zdradziła wszystkich swoich tajemnic. Wybór Blue Protocol jest jednak dla mnie znakiem, że przynajmniej teraz Amazon Games ma konkretny plan, dla kogo chce wydać nowy tytuł.
Lost Ark przypominał bardziej ekspansję na Zachód gry z Korei Południowej. W końcu jeszcze wcześniej była wersja rosyjska i pozycja ta na nasz teren przyszła ze znanymi niedociągnięciami. Nic nie zostało naprawione, co widać po kłopotach, jakie ma teraz. Natomiast New World miał problemy z tożsamością. Pierwotnie planowano, żeby rozgrywka była nastawiona na hardcore’owe starcia PvP, w których nawet stracimy ekwipunek. Nic z tego jednak nie wyszło, na szybko doklejono jakąś fabułę do PvE i z mnóstwem bugów ów tytuł w krótkim czasie stracił zainteresowanie graczy.
Wspomnę jeszcze, że w ramach dema otrzymałem do eksploracji dwie podstawowe krainy, jedną instancję oraz postać na 20 poziomie doświadczenia. To pozwoliło sprawdzić, jak zapowiada się wstęp nadchodzącej produkcji, której Amazon Games będzie u nas wydawcą.
Amazon Games wie, co robi, wydając Blue Protocol
Patrząc na wizualną stronę Blue Protocol, nie da się nie odnieść wrażenia, że gra celuje w fanów Genshin Impacta. Tych Amazon chciałby przygarnąć do siebie i moim zdaniem jest na to spora szansa. Blue Protocol stawia na otwartą rozgrywkę z możliwością grania samodzielnie lub współpracując z innymi. To drugie jest oczywiście opcjonalne, ale występują tu wyzwania, którym solo nie podołamy.
Podczas rozmowy Mike Zdrojny powiedział mi, że gra pozostawia wybór, ale jednocześnie zachęca, by podejść i pomóc. Dotyczy to między innymi world bossów, którzy mają być rozsiani po krainach – potrzeba będzie około 20 graczy, żeby pokonać jednego z tych potężnych przeciwników. Graczy da się swobodnie zapraszać do grupy, żeby wspólnie eksplorować krainy, grindować potwory dla doświadczenia lub oddawać się bardziej wymagającym aktywnościom.
Blue Protocol będzie już trzecim podejściem Amazon Games do rynku MMORPG i tym razem może w końcu się udać. Tower of Fantasy, które mogło mieć silną pozycję, zmarnowało swój potencjał, więc wciąż jest miejsce dla nowego gracza. Co najważniejsze jednak, produkcja ta nie ma być przeznaczona tylko dla fanów mangi lub anime. Twórcy uważają wprawdzie, iż ich dzieło będzie właśnie taką opowieścią, niczym z serialu animowanego, a otwierający je filmik faktycznie tak wygląda. Mimo to sama rozgrywka okazuje się na tyle przyjemna, że nawet jeśli ktoś nie lubi takiego stylu graficznego, warto będzie spojrzeć dalej – poza wizualia.
Blue Protocol ma jedną zaletę, która czyni go o wiele bardziej atrakcyjnym
Grając w MMORPG, najmniej lubię tworzyć kolejne postacie. Często wiąże się to z ponownym przechodzeniem fabuły, odkrywaniem mapy i punktów szybkiej podróży. Po prostu zaczyna się od zera, co mnie zawsze zniechęcało. Dlatego Final Fantasy XIV przyciągnęło mnie do siebie i to samo ma miejsce w Blue Protocol.
W grze występuje pięć klas: Blade Warden, Twin Striker, Keen Strider, Spell Weaver oraz Foe Breaker. Każda z nich różni się stylem rozgrywki i oczywiście używa kompletnie innej broni. Nie ma tu podziału na role, więc teoretycznie każdy będzie mógł zadawać spore obrażenia, coś wyleczyć lub przytankować. Nie wiem, ile gra przetrwa w takim stanie. Guild Wars 2 przejechało się na takim podejściu i w końcu wprowadzono coś, co przypomina „świętą trójcę”.
Wracając jednak do klas i porównania do Final Fantasy XIV. Wszystkie można mieć na jednej postaci. W kreatorze trzeba coś wybrać na start, ale później wystarczy zmienić broń, żeby przeistoczyć się w dowolną z dostępnych klas. Należy ją oczywiście wylevelować od początku, ale nie musimy robić żadnych zadań fabularnych, na nowo odkrywać map i tak dalej. To wszystko już jest. Można ruszać i skupić się wyłącznie na wbijaniu poziomów.
Niestety, klasy nie da się zmienić w dowolnym momencie. Trzeba wrócić do głównego miasta, co jest dość irytujące. Nie uzyskałem odpowiedzi, czy w przypadku podmieniania umiejętności sytuacja będzie taka sama, ale podejrzewam, że wówczas otrzymamy większą swobodę i zdolności poza czasem odświeżania da się normalnie wymieniać. Niemniej to wciąż ogromna zaleta. Można wszystko odblokować na jednej postaci, a stworzenie kolejnej jest opcjonalne, co też stanowi przeciwieństwo sytuacji z takiego Lost Arka, gdzie praktycznie trzeba mieć jak najwięcej bohaterów, żeby móc na bieżąco ubierać swoją główną klasę.
Brak trójcy może być problemem
Podział na role tanka, healera i damage dealera jest elementem mocno zakorzenionym w gatunku MMORPG. Blue Protocol stara się od tego odejść, ale widzę w tym problem. Podczas wspólnego biegania po mapie po prostu chaotycznie tłukliśmy kolejne bestie, a pewna nijakość w pełni ujawniła się w trakcie zaliczania instancji. W sześć osób weszliśmy do środka i musieliśmy przejść liniowy etap, na końcu którego czekał potężny dzik.
Od samego początku biegliśmy wspólnie, jak jedna wielka masa, rzucaliśmy się na przeciwników i wycinaliśmy jednego po drugim bez żadnej taktyki. Tak samo było podczas walki z bossem. Momentami staliśmy piksel w piksel i po prostu biliśmy dzika ile wlezie. Być może to kwestia tego, że mieliśmy do czynienia z jednym z pierwszych dungeonów, ale trudno mi sobie wyobrazić, żeby w późniejszych etapach gry było inaczej.
Umiejętności wrogów dotyczą całej grupy, wszyscy w tym samym momencie muszą wykonać tę samą akcję, żeby przeżyć. Co w takim razie będzie się działo na rajdach, które są pomyślane na aż 30 osób? Może być ciekawie – w negatywnym sensie. Moim zdaniem brak trójcy działa na niekorzyść gry. Da się wybrać umiejętności skupiające się na tankowaniu lub leczeniu, ale według dewelopera to wciąż nie jest coś, co określa postacie i każda po trosze może robić wszystko.
Rozgrywka w Blue Protocol jest przyjemna, ale...
Abstrahując od podziału na role, samo granie w Blue Protocol okazuje się przyjemne. Walka jest dynamiczna i zdecydowanie efektowna. Oczywiście najlepiej wyglądają umiejętności skupiające się na zadawaniu obrażeń, co wiąże się między innymi z tworzeniem kraterów w ziemi. Każdą z klas cechuje coś unikalnego i przykładowo Twin Striker posiada specjalny licznik combo, co zwiększa coraz bardziej zadawane przez niego obrażenia.
Na duży plus należy zaliczyć zróżnicowane środowiska map. Niektóre krainy naprawdę prezentują się wyjątkowo ładnie, co pomaga budować ten świat niczym z anime. Nie było mi dane pozwiedzać zbyt wiele, ale to, co zdążyłem zobaczyć, zrobiło na mnie pozytywne wrażenie. Chociaż z krainami mam pewien problem i tutaj mogę wtrącić jedno takie ale z nagłówka. Teoretycznie gra to open world, ale w praktyce jest poszatkowana na mniejsze mapy. To jednak nie wszystko, ponieważ te mapy dalej są dzielone na jeszcze mniejsze obszary, na których też ma być ograniczona liczba graczy w jednym momencie. Z tego powodu w Blue Protocol występuje sporo ekranów ładowania, co moim zdaniem jest kompletnie niepotrzebne. Nie wiem, czemu nieduże mapy zostały jeszcze bardziej pocięte na mikroobszary.
Natomiast nie trzeba po nich biegać na własnych nogach. Do podróży służy wierzchowiec, którego także projektujemy wraz z postacią (tu mogę dodać, że kreator jest naprawdę rozbudowany i każdy stworzy swojego unikalnego bohatera), ale niestety na tym kończy się nasza interakcja ze zwierzakiem. A jest potencjał na zdecydowanie więcej. Skoro sami tworzymy unikalnego wierzchowca, fajnie by było, gdyby wspierał nas w walce, niczym w grze Monster Hunter Rise. Lub posiadał umiejętności do użycia podczas jazdy, co jest dostępne w Guild Wars 2. Liczę na to, że w przyszłości zostanie to rozbudowane.
Mimo tych kilku problemów rozgrywka wciąż jest udana. Głównie za sprawą systemu walki, który dzięki podmianie umiejętności okazuje się dość elastyczny. Starcia nie są drewniane i trzeba się ruszać. Nawet walka z podstawowym potworem już czegoś od nas wymaga, gdyż przeciwnicy dysponują więcej niż jednym atakiem. Z tego powodu pojedynki solo zdecydowanie mają potencjał, by mocniej angażować, bo jeśli już jakiś jeleń z 20 poziomem zmusza mnie do ruszenia się z miejsca, to mam nadzieję, że na dalszych etapach kolejni wrogowie będą posiadali bogatszy arsenał.
Blue Protocol może stać się hitem, którego szuka Amazon Games
Dlaczego Amazon Games tak uparcie stawia na MMORPG? Nie uderza w popularne w obecnych czasach gatunki. Idzie w niszę, która największe sukcesy święciła ponad dekadę temu. Według mnie właśnie dlatego. Konkurencja jest niewielka i każde świeże MMO przyjmowane jest z ciekawością. Wiadomo jednak, że gracze w Final Fantasy XIV, World of Warcraft lub inne tego typu produkcje najczęściej tylko sprawdzają nowości, a potem i tak wracają do swoich podstawowych tytułów.
To jednak nie zdemotywowało Amazona, który dokonuje już trzeciego podejścia. I można powiedzieć, że tych 10 tysięcy regularnych graczy w New Worlda lub około 30 tysięcy w Lost Arka to dobre liczby. Nie da się ukryć, że tak jest, ponieważ przy takiej masie użytkowników da się swobodnie grać i nie trafiać na pustki. Oba te tytuły zaliczają jednak mocne spadki. Jeszcze rok temu wydawało się, że New World odbił się od dna, a aktualnie ma najniższą populację w historii. Mimo iż jest w o wiele lepszym stanie niż podczas niesławnej premiery.
Blue Protocol ma szanse na zdobycie o wiele większej i stabilniejszej społeczności. Gra pozostawia nam sporą swobodę, nie wymaga tworzenia wielu postaci (tak jak New World, ale to już tak poza tematem). I co najważniejsze, stylistycznie trafia w gusta naprawdę sporej grupy. Twórcy Genshin Impacta mają praktycznie monopol na tym polu i Amazon Games ma szansę wcisnąć się w tę przestrzeń.
Oczywiście jego tytuł może okazać się genialny, a wszystko zepsuje monetyzacja. Na ten temat na razie nic nie wiadomo i jeszcze przez kolejne miesiące będzie panowała cisza w eterze. Jeśli Amazonowi we współpracy z Bandai Namco uda się skroić coś odpowiedniego na zachodni rynek, może wyjść z tego naprawdę dobra gra, która będzie alternatywą dla fanów MMORPG z wielu stron.