Twórcy Battlefielda borykają się z problemami; EA DICE w ogniu krytyki pracowników
Byli i obecni pracownicy EA DICE regularnie opisują warunki panujące w firmie. Ich świadectwa poniekąd wyjaśniają kiepski stan techniczny i wady w mechanice gry Battlefield 2042, która dziś zadebiutowała na rynku.
- krytyczne opinie byłych i obecnych pracowników EA DICE świadczą o złym zarządzaniu w firmie, które przyczyniło się do złego stanu Battlefielda 2042;
- deweloperzy zarzucają liderom zespołów m.in. zamykanie się na konstruktywną krytykę, podejmowanie nieprzemyślanych decyzji i trzymanie się ich w zaparte czy manipulowanie danymi;
- wizja gry miała być tworzona nie na podstawie tego, jak można by ulepszyć rozgrywkę, tylko w oparciu o to, co da się zmonetyzować.
Battlefield 2042 nie miał łatwego startu. Debiutująca dziś strzelanka studia EA DICE niejako podzieliła losy Call of Duty: Vanguard oraz GTA: The Trilogy – The Definitive Edition i spotkała się z ostrą krytyką graczy. Co poszło nie tak? Jeśli chcecie się dowiedzieć, odsyłam Was do naszej wcześniejszej wiadomości. Tutaj spróbujemy zrozumieć przyczyny takiego stanu rzeczy, a pomogą nam w tym byli i obecni pracownicy zespołu deweloperskiego, których świadectwa – publikowane w sieci na przestrzeni ostatnich dwóch lat – po części wyjaśniają kiepskie oceny, jakie zbiera najnowszy BF.
Nie bez powodu napisałem „pracownicy”, a nie „twórcy” – sami zainteresowani przyznają bowiem, że to, co robili w ostatnich latach, trudno nazwać tworzeniem. Kreatywność deweloperów miała być mocno temperowana przez osoby będące u sterów, które – mając obmyśloną własną wizję gry i tego, w jaki sposób podejdą do niej gracze – pozostawały głuche na konstruktywną krytykę licznych podwładnych, zgłaszających, że produkcja zmierza w złym kierunku. Jak napisał obecny pracownik EA DICE z pięcioletnim stażem:
Liderzy nie chcą słyszeć żadnych informacji zwrotnych, które nie są pozytywne […]. Zamiast tego ignorują wszystkie czerwone flagi [ang. red flags; idiom oznaczający zgłaszane wskazówki, ostrzeżenia i potencjalne problemy – dop. red.], którymi machają do nich ludzie. Mówią tylko korporacyjne frazesy i udają, że wszystko jest w porządku.
Mogą Cię zainteresować również:
- Battlefield 2042 – recenzja (w przygotowaniu). Dla każdego coś multiplayerowego
- Battlefield 2042 z fatalnymi ocenami wystawianymi przez graczy
- Weterani FPS-ów opisali przyszłość gier – i ja się z nią zgadzam
Ciekawy przypadek tego ostatniego zachowania podał – jeszcze w 2020 roku – były pracownik EA DICE, Johann Gerell (patrz screen powyżej). Miał on zgłosić na wewnętrznym chacie firmy „głupią decyzję” podjętą przy projekcie Battlefielda 1, wraz z zapytaniem, czy żaden z projektantów nie grał w ową grę. W odpowiedzi dowiedział się ponoć, że osobom, do których kieruje swoje słowa, może zrobić się przykro, gdy je przeczytają… Winą za taki stan rzeczy deweloperzy obarczają zwłaszcza nowe przywództwo, które zaczęło przejmować schedę na przełomie lat 2017 i 2018. Jak czytamy w innej opinii:
Kumoterstwo i nepotyzm to ogromne problemy […]. To, jakie funkcje trafią do gry lub dostaną odpowiedni czas na implementację, nie zależy od tego, w jaki sposób ulepszą produkcję, ale od tego, kto cię wspiera. Jest to o tyle problematyczne, że obecne kierownictwo, a raczej para osób na szczycie, ma obsesję na punkcie realizacji własnej wizji kosztem wszystkiego innego.
Czym podyktowana miała być ta wizja? Oczywiście – pieniędzmi. A w zasadzie chęcią zmaksymalizowania przychodów poprzez monetyzację wszystkiego. Pierwsza cytowana w tej wiadomości osoba wprost stwierdziła, że DICE bezpowrotnie stało się studiem firmy Electronic Arts i swego rodzaju taśmociągiem dla serii Battlefield, a ludzie z pasją, wprowadzający innowacje i stawiający na jakość, które stanowiły o sile starszych gier z tego cyklu, stali się tylko wspomnieniem.
Pozostał egzoszkielet jednego z najbardziej innowacyjnych studiów na świecie […]. Niemal takie same produkcje wydawane co dwa lata to już nie BF-y, a zaledwie ich namiastka sygnowana przez EA. Ono zaś nie dąży do szukania sposobów na ulepszenie rozgrywki, tylko wprowadzając coraz większą monetyzację, dyktuje kierunek, w którym należy rozwijać grę.
Przykład takiej złej decyzji mogą stanowić słowa Patricka Söderlunda (patrz screen poniżej), byłego CEO EA DICE, który w okolicach premiery Battlefielda 3 stwierdził, że już wtedy testowano starcia dla 128 graczy. Uznano jednak, że są one mało zabawne i tworzenie bitew dla więcej niż 64 osób po prostu nie ma sensu. Tymczasem jedną z głównych nowości w Battlefieldzie 2042 okazały się być… rozgrywki dla 128 graczy.
Pracownicy EA DICE zarzucają także liderom manipulowanie danymi, np. poprzez staranne dobieranie opinii garstki entuzjastycznie nastawionych do czegoś graczy w mediach społecznościowych, a następnie przekonywanie wszystkich, że jest to głos większości. Ponadto szefostwo ma nie respektować wyników osiąganych przez podwładnych, przyznając awanse ze względu na staż w branży, a nie realne umiejętności.
Deweloperzy skarżą się także na niestabilność silnika Frostbite, w którym „ciągle coś się psuje”, ale to wydaje się być najmniej istotnym problemem. Wygląda bowiem na to, że jeśli w EA DICE nic się nie zmieni, premiera kolejnego BF-a – za dwa lata, tak? – może się okazać nawet bardziej kontrowersyjna niż w przypadku najnowszej odsłony serii. A jeśli chcecie bardziej zgłębić temat, polecam obejrzeć poniższy filmik.