AgreGOLmat (26 lutego - 6 marca 2009)
Relic Entertainment od lat jawi mi się jako jedna z niewielu firm w branży, która pomimo wieloletniego uprawiania RTS-owego poletka wciąż potrafi pozytywnie zaskoczyć. Tym razem za sprawą Dawn of War II oczywiście, który dzięki kampanii dla jednego gracza pozwolił mi przypomnieć sobie, dlaczego tak bardzo lubię wszelkie gry polegające na współpracy małych oddziałów lub pojedynczych żołnierzy.
Relic Entertainment od lat jawi mi się jako jedna z niewielu firm w branży, która pomimo wieloletniego uprawiania RTS-owego poletka wciąż potrafi pozytywnie zaskoczyć. Tym razem za sprawą Dawn of War II oczywiście, który dzięki kampanii dla jednego gracza pozwolił mi przypomnieć sobie, dlaczego tak bardzo lubię wszelkie gry polegające na współpracy małych oddziałów lub pojedynczych żołnierzy.
O genialności serii X-Com czy Jagged Alliance nie muszę chyba nikogo przekonywać. W pierwszym przypadku różni deweloperzy wielokrotnie próbowali powtórzyć to, co przed wielu laty udało się firmie Microprose. Jednak większych sukcesów nie zanotowano. W przypadku serii Sir-Techa podobnych zabiegów zmierzających do jej wskrzeszenia było jakby nieco mniej i do dzisiaj fani nie mogą doczekać się obiecanej kontynuacji przygód na wyspie Arulco. Niezależnie jednak od tego, czy zabawa rozgrywana była w turach, czy w czasie rzeczywistym, żaden z kolejnych tytułów nawet nie zbliżył się w popularności do wyżej wymienionych.
W dobie trójwymiarowej grafiki i strzelanin FPP i TPP nie mogło zabraknąć gier posługujących się podobnym schematem. Akcja przyśpieszyła, ale główne zasady zabawy pozostały bez zmian – wydając odpowiednie rozkazy podkomendnym, szczęśliwie ukończyć misję. Narodziły się chociażby serie Rainbow Six i Ghost Recon, ale poprzez sposób przedstawienia świata i samej akcji stworzyły one całkowicie nowy podgatunek. Dlatego niezmiernie cieszy mnie odwrót deweloperów od tradycyjnych RTS-ów, w których rozgrywka sprowadzała się do konieczności ciągłej rozbudowy bazy i zalewania wrogów setkami jednostek. Strategii w tym było tyle, co kot napłakał i niczym w erze mikrostyków, kolejne gryzonie lądowały w kuble na śmieci.
Może to doskonała okazja, aby wskrzesić Nekromundę?
Dawn of War II wcale nie jest pierwszą jaskółką zwiastującą nadejście nowego. Doskonale zdaję sobie sprawę z istnienia wielu innych tytułów, które ukazały się w ciągu kilku ostatnich lat. Jednakże to właśnie nowemu Warhammerowi przypisuję świetne połączenie elementów taktyki, hack ‘n slash i uproszczonego RPG. Liczę, że mający ukazać się na dniach dodatek do Company of Heroes rozwinie te elementy.
Nie ukrywam także, że w przypadku Dawn of War II dużą rolę odgrywa też sentyment do figurkowej wersji systemu, w którą to kiedyś namiętnie się zagrywałem. Relicowi poniekąd udało się przywrócić pamięć tamtych chwil, kiedy razem z przyjaciółmi, w skupieniu odliczaliśmy calówką zasięg bolterów.
Podzielę się też pewną radą z firmami, które chciałyby przenieść RTS-y na konsole. Róbcie gry, w którym maksymalnie steruje się czterema jednostkami. Każdą z nich można przypisać chociażby pod jeden z kierunków D-Pada. Wówczas guziki mogą wywoływać poszczególne umiejętności. Żadnego budowania baz i prób przystosowania interfejsu pod ergonomię pada. Wilk syty i owca cała. A my może byśmy mogli zagrać w kilka przyzwoitych tytułów nie polegających jedynie na zaklinaniu się na śmierć.
A co w minionym tygodniu mogliście przeczytać na GOL-u? Przede wszystkim recenzje. Po wybuchowym Painkillerze fani szybkiego strzelania na chwilę zostali pozostawieni sami sobie, co postanowiło wykorzystać gliwickie studio Farm 51, przygotowując Necrovision. Coś chyba jednak nie do końca poszło tak, jak powinno. Co konkretnie, dowiecie się z tekstu Thorwaliana.
Posiadaczom i ewentualnym przyszłym nabywcom handhelda Sony polecam lekturę recenzji Patapona 2. Czy można zrobić udany sequel gry polegającej w zasadzie jedynie na rytmicznym wciskaniu przycisków według pojawiających się na ekranie instrukcji? No cóż, ocena 79% powinna zobowiązywać.
Bez dziewiątki na końcu nie obeszło się też w teście najnowszych wyścigów, które trafiły do posiadaczy Xboksów 360. SimBin jest solidną firmą przygotowującą jedne z najlepszych symulatorów na rynku, ale nawet tym szwedzkim weteranom może powinąć się noga. Vide – RACE Pro.
Silent Hill skończyło się na drugiej części. A przynajmniej tak twierdzi spora część graczy. Okazuje się jednak, że piątej części wcale nie trzeba spisywać na straty, do czego próbuje przekonać nas Shinobix.
Najważniejszą premierą ubiegłego tygodnia była kolejna część serii Total War. W Empire w końcu pojawia się broń palna, a co za tym idzie, same potyczki powinny całkowicie zmienić swój charakter. Sandro miał okazję poznać grę od podszewki, więc jeżeli zastanawiacie się jeszcze, co nabyć za zaoszczędzone miedziaki, zapraszam do zapoznania się z jego recenzją.
Del miał okazję zerknąć na działający kod Need for Speed: Shift. Wraz ze zmianą dewelopera seria po raz kolejny zmienia swój image. Electronic Arts wciąż szuka złotego środka. Choć osobiście wolałbym, podobnie jak spora część graczy, aby NfS powrócił do korzeni i do tradycyjnych tras biegnących przez lasy, pustynie czy zimowe krajobrazy, to zerwanie z ideą otwartego i nudnego miasta niezmiernie mnie cieszy. Nigdy więcej żadnego tunningu i bieda-scenariuszy z hollywoodzkimi gwiazdeczkami.
Fani dobrych strzelanin powinni zapoznać się z zapowiedzią Singularity. Raven Software co prawda sięga po nieco ostatnio oklepany patent zabawy z czasem, ale robi to w sposób na tyle nowatorski, że myślę, iż jest na co czekać.
Na Gry-OnLine nie może zabraknąć również poradników. Tym razem pomagamy Wam w ukończeniu:
- Killzone 2
- Władcy Móch: Wrzód na dópie
- Swashbucklers: Stal kontra proch
- Rise of the Argonauts
- Necrovision