AgreGOLmat (11 - 17 października 2008)
Kolejny tydzień minął jak z bicza strzelił. Na GOL-u jak zwykle wydarzyło się całe mnóstwo interesujących rzeczy, z których kilka pozwoliłem sobie wybrać w niniejszym felietonie, aby troszkę sobie pomarudzić. Aura sprzyja graniu i narzekaniu na niesprzyjające okoliczności przyrody, wobec czego bez zbędnych ceregieli przystępujemy do cosobotniej nekrofilii.
Kolejny tydzień minął jak z bicza strzelił. Na GOL-u jak zwykle wydarzyło się całe mnóstwo interesujących rzeczy, z których kilka pozwoliłem sobie wybrać w niniejszym felietonie, aby troszkę sobie pomarudzić. Aura sprzyja graniu i narzekaniu na niesprzyjające okoliczności przyrody, wobec czego bez zbędnych ceregieli przystępujemy do cosobotniej nekrofilii.
Podczas gdy w Polsce choroba jednego pilota paraliżuje działalność całego pułku wojskowych limuzyn powietrznych, Ruskie znowu w kosmos poleciały. I to nie z byle kim, bo na pokładzie Sojuz TMA-13 znalazł się sam „brytyjski lord”, czyli Richard Garriot, twórca znakomitej serii Ultima. Koszt zabawy w kosmicznego turystę i tygodniowy pobyt na stacji orbitalnej uszczuplił konto Lorda Britisha o trzydzieści melonów zielonych, ale w dobie ogólnej recesji i kryzysu ekonomicznego, kto by się tam tym przejmował. Trzydzieści baniek, to prawie darmo. Zwolennicy teorii spiskowych mogą spróbować dowodzić, że facet chce na jakiś czas uciec przed rozzłoszczonymi fanami MMO, którzy po jego ostatnim produkcie spodziewali się cudów-niewidów. Dostali tylko nie zapisaną żadnymi sensownymi pomysłami tablicę, ale szczególna teoria względności nie pozwala na takie domniemanie, gdyż rosyjskie rakiety póki co, jeszcze nie potrafią poruszać się z prędkością światła. Co niechybnie doprowadziłoby do paradoksu bliźniąt. Czyli najzwyczajniej w świecie, Garriotowi w ten sposób nie uda się bryknąć na wystarczająco długi okres czasu, abyśmy my na Ziemi zdążyli się zestarzeć i zapomnieć o jego ostatnich dokonaniach.
Jeden z przykładów paradoksu bliźniąt.
Hideo „to już ostatni raz” Kojima zapowiedział, że w trakcie przyszłorocznych targów Tokyo Game Show ogłosi swój nowy projekt, nad którym obecnie pracuje. Złośliwi już teraz mówią, że będzie to czwarta część Metal Geara wzbogacona o podtytuł Resistance, tyle tylko, że dopracowana i taka, jak powinna być od samego początku. Szczerze, zdziwiłoby to kogoś z Was? Do tej pory każda część serii MGS ukazała się w wersji ulepszonej, tej ostatecznej. O ile gamecube’owy The Twin Snakes można jeszcze gładko przełknąć, o tyle późniejsze kombinacje alpejskie z Subsistence i Substance delikatnie mówiąc, wywołują ambiwalentne odczucia. Jasne, są lepiej dopracowane niż pierwowzory, ale fakt pozostaje faktem, Kojima pozwala na debiut produktów, które nawet według niego nie są ukończone. Zresztą z Guns of the Patriots jest dokładnie tak samo. Będzie co ma być, tymczasem posiadacze odkurzaczy „made by Microsoft” muszą żyć nadzieją na ujrzenie czwartej części przygód Snake’a na ich maszynkach. A gdybyście przypadkiem jednak nie doczekali się, zdradzę Wam zakończenie. Kiedyś.
Redakcja GOL-a przeżyła w tym tygodniu także desant spadochroniarzy z Amerykańskiej 101 Dywizji. Panowie dawali mocny odpór wrażym siłom, ale zostali zaskoczeni stosowaną przez wroga taktyką: ogień zaporowy z kaemów i notoryczne flankowanie. Pomimo tego faktu, kampania została jednak doprowadzona do końca, czego efektem stała się dostępna w tym miejscu recenzja. Na wypadek, gdyby komuś było jeszcze mało gwiżdżących nad uchem kul i przelatujących obok szrapneli, warto zajrzeć do testu multiplayera w wersji beta w najnowszej odsłonie Call of Duty imć Cubitussa.
Wojna ma swoje uroki.
Obrodziło nam w trylogie. Od jakiegoś czasu, każdy zapowiedziany tytuł z tzw. ekstraklasy światowej jest pierwszą częścią większej całości. Model postępowania jest dosyć jasny i łatwo przewidywalny: pierwsza część ma wypromować markę i oczywiście zarobić pieniądze. Jeżeli któryś z tych warunków zostanie spełniony, producent ogłasza, że tak naprawdę, to od początku planowane były trzy części i aby w pełni cieszyć się fabułą programu, po raz wtóry będziemy musieli sięgnąć do kieszeni. Nie, żeby to było jakoś szczególnie nieprzyjemne, wszak statystyczny pożeracz popkulturowej papki lubi przede wszystkim to, co jest mu już znane. Poza tym podobny chwyt, w czasach, kiedy stale rosną koszty produkcji, jest całkowicie zrozumiały. W minionym tygodniu dowiedzieliśmy się, że Starcraft II zostanie podzielony na trzy części, że Mirror’s Edge jest dopiero preludium do kolejnych przygód na gzymsach i dachach metropolii przyszłości. Uprzedzając fakty z tego miejsca informuję Was, że jeżeli w końcu usłyszymy coś więcej o Alanie Wake, to na bank okaże się, że autorzy nie zmieścili swojej fascynującej historii w jednym produkcie i zapowiedzą trylogię. A skoro już ochłonęliście z emocji, to nic nie stoi na przeszkodzie, abym ujawnił, że nad kolejnymi trylogiami pracują już w Electronic Arts, Ubisofcie, Activision i gdzie tylko jeszcze chcecie. Tak na wszelki wypadek, aby jak przyjdzie co do czego, przy czytaniu GOL-a w przyszłości ktoś nie padł z powodu zbytniej egzaltacji na zawał.
Wydawcy i producenci osaczają nas ze wszystkich stron restrykcyjnymi nakazami i zakazami dotyczącymi licencji na nabywane gry. Festiwal zabezpieczeń nośników i całych programów przed nielegalnym ich kopiowaniem trwa w najlepsze, ale jak powinniśmy pamiętać z lekcji fizyki, każda akcja wywołuje reakcję. Na czym oczywiście korzystają przede wszystkim piraci. Firmy niby chcą dobrze, ale w rezultacie najbardziej na całym procederze cierpi uczciwy gracz, któremu rzuca się pod nogi rozmaite kłody aktywacyjne, konieczność online’owej rejestracji, startowanie gry z płytą w napędzie i mnóstwo innych większych lub mniejszych dupereli.
Zadowoleni użytkownicy oprogramowania postanawiają wyrazić dezaprobatę dla działań podziemia reakcyjnego.
Ten tydzień przyniósł informację o zabezpieczeniach w Far Cry 2 i uzupełnieniu tzw. karty praw gracza o kolejne punkty i paragrafy. Pytanie tylko, czy walka z wiatrakami ma jakikolwiek sens, bo tworzenie jakichś trzystupunktowych mrzonek na pewno nie. Dlatego też, wzorem nieodżałowanego Isaaca Asimowa, który zaproponował kiedyś trzy prawa robotyki, ja przedstawiam dzisiaj trzy proste punkty, którymi powinni kierować się wydawcy chcący uszczęśliwić potencjalnego klienta:
- Program nie może naruszyć integralności systemu operacyjnego, ani przez zaniechanie działania dopuścić, aby doznał on jakichkolwiek uszkodzeń.
- Program musi być posłuszny komendom użytkownika, chyba że stoją one w sprzeczności z prawem pierwszym.
- Program musi być pozbawiony błędów, oferować wersję demonstracyjną i ochraniać dobre samopoczucie użytkownika upewniając go w swoim wyborze jeśli tylko nie stoi to w sprzeczności z prawem pierwszym lub drugim.
Na zakończenie dzisiejszego spotkania proponuję zapoznać się jeszcze z recenzją najlepszych wyścigów Arcade, jakie w tym roku ukazały się na blaszakach (Pure), oraz zapowiedzią jednej z najdłużej oczekiwanych przygodówek wszechczasów: A Vampyre Story.
Z krwiożerczym pozdrowieniem żegnam się i zapraszam za tydzień do kolejnego AgreGOLmatu.