Call of Duty: Heroes

Minirecenzja Call of Duty: Heroes, czyli każdy chce mieć swoje Clash of Clans

Wydana kilka lat temu na urządzeniach mobilnych darmowa strategia Clash of Clans okazała się nadspodziewanie dużym sukcesem, który sprawił, że od dłuższego czasu sklepy z aplikacjami mobilnymi wprost zalewane są przez kolejne produkcje, mieniące się „duchowymi spadkobiercami” dzieła firmy Supercell. W efekcie tego swoistego boomu, wiele małych i dużych marek wzbogaciło się o swój własny klon Clash of Clans. Po niewątpliwie udanym Call of Duty: Strike Team, przeniesienia swej kultowej marki w realia mobilnych strategii free-to-play podjęła się w końcu także firma Activision.

Generalnie rzecz biorąc, mechanika Call of Duty: Heroes w niczym w zasadzie nie odbiega od większości mobilnych produkcji tego typu. Pod naszą opiekę bierzemy bowiem skromną militarną bazę, a naszym zadaniem jest jej systematyczne rozwijanie, poprzez stawianie i ulepszanie kolejnych budynków oraz produkcję jednostek i innych struktur defensywnych. Choć gra zawiera w sobie coś na kształt kampanii PvE (w postaci kolejno wyznaczanych zadań oraz rajdów na bazy, kontrolowane przez AI), celem nadrzędnym pozostaje tu oczywiście stworzenie bazy wystarczająco silnej, aby mogła ona przetrwać zmasowane ataki innych graczy. Jak na produkcję o zabarwieniu społecznościowym przystało, jednym ze sposobów zapewnienia sobie względnego bezpieczeństwa, jest zawieranie sojuszy – te pomogą nam w konfrontacji z najsilniejszymi rywalami.

Na całe szczęście Call of Duty: Heroes oferuje nam coś więcej, dzięki czemu zabawa z mobilnym dzieckiem firmy Activision nie jest aż tak wtórna, jak można by się było spodziewać. Pierwszym z elementów jest tu dość oczywiste osadzenie rozgrywki w realiach cyklu (ze szczególnym uwzględnieniem sub-serii Black Ops i Modern Warfare). Dzięki temu wszystkie budynki i postacie w grze „ubrane” zostały w skórki znane z pełnoprawnych odsłon serii, a na ekranie zamiast cukierkowej grafiki fantasy towarzyszą nam chłodne, typowo militarne klimaty. Najważniejszym wyróżnikiem Heroes są jednak tytułowi „bohaterowie”, w osobie najbardziej znanych postaci serii Call of Duty – takich jak kapitan Price, Soap MacTavish czy Mike Harper. W odróżnieniu od szeregowych jednostek, stanowiących swoiste mięso armatnie, na którego poczynania nie mamy specjalnego wpływu, nad samymi „bohaterami” sprawujemy już bezpośrednią kontrolę, a posiadane przez nich umiejętności specjalne wprowadzają do zabawy spore urozmaicenie. Dzięki zdobywanym w potyczkach PvP punktom prestiżu, możemy w dowolnej chwili skorzystać z ich pomocy i użyć specjalnych granatów, unieruchamiających wieżyczki wroga, bądź skorzystać ze wsparcia lotniczego (co zrealizowane zostało na wzór mini-gier z pełnoprawnych odsłon serii). To, czego w tym wypadku odrobinę zabrakło, to nieco większy wpływ „bohaterów” na przebieg rozgrywki, której efekt zależny jest mimo wszystko głównie od ilości wysłanych do boju oddziałów, bądź wybudowanych wcześniej umocnień naszej bazy.

Pod względem oprawy Call of Duty: Heroes w zasadzie nie można zbyt wiele zarzucić (jeśli nie liczyć faktu, że nasze jednostki dorównują swoim wzrostem budynkom), gdyż całość – choć nie rzuca na kolana, nie odbiega też specjalnie poziomem od większości produkcji tego typu. Niemniej jednak warto odnotować, że nasza baza ukazana została w dość dużej perspektywie, co może nastręczać pewne problemy ze sterowaniem wszystkim posiadaczom smartfonów o mniejszych ekranach. Pozytywnym zaskoczeniem jest za to zastosowany w grze model free-to-play. Ma on oczywiście swoje typowe ograniczenia, na które lekarstwem okazuje się waluta premium, jednak w toku rozgrywki zdobywamy jej stosunkowo dużą ilość.

W przypadku większości gier, adaptujących popularne marki do wyświechtanych mobilnych schematów, z reguły poleca się je wyłącznie najbardziej oddanym fanom serii. W przypadku Call of Duty: Heroes obawiam się jednak, że właśnie Ci najwierniejsi zwolennicy cyklu, mogliby potraktować ją jako swoistą herezję, niegodną miana Call of Duty. Za to z całą pewnością, w grze dobrze bawić będą się wszyscy zwolennicy mobilnych strategii pokroju Clash of Clans, bo choć produkcja firmy Activision jest tylko klonem swojego poprzednika – to jednak klonem wystarczająco oryginalnym, aby nie ocierać się o miano plagiatu.