No Man’s Sky po aktualizacji Foundation Update – lepiej późno niż wcale - Strona 3
Po aktualizacji 1.1 No Man’s Sky w końcu zaczyna rozwijać skrzydła. Chociaż wiele elementów wciąż wymaga dopracowania, gra w nowej wersji dostarcza znacznie więcej przyjemnych wrażeń niż wcześniej.
No Man’s Sky okazało się jednym z największych growych rozczarowań tego roku, a pod adresem pracującej przy projekcie ekipy padło wiele gorzkich słów. Szczególnie oberwało się Seanowi Murrayowi, którego barwne i – delikatnie mówiąc – podkolorowane opowieści rozbudziły marzenia tysięcy osób o nieograniczonej eksploracji kosmosu. Miało być niesamowicie i fascynująco, było zaś nudno, z błędami i bez mnóstwa obiecywanych przed premierą atrakcji. Kilka łatek usunęło część mankamentów technicznych doskwierających tej produkcji, ale nie mogło wyeliminować największego problemu gry, czyli bardzo szybko odrzucającego od niej znużenia.
I tak minęło parę miesięcy, podczas których o No Man’s Sky powoli zaczęto zapominać, wspominając ten tytuł najwyżej w kontekście największych zawodów tego roku. Kilka dni temu sytuacja się jednak zmieniła – twórcy znienacka wypuścili olbrzymią aktualizację mającą być pierwszym krokiem na ich drodze do rehabilitacji. Foundation Update pozornie zmienia niewiele, w rzeczywistości zmieniając wszystko. Chociaż zabawa nadal polega na powtarzaniu tych samych aktywności, teraz nasze czyny nabrały celowości, której dotąd tak bardzo brakowało.
Choć No Man’s Sky potrafiło zachwycić, to brak treści zachęcającej do zwiedzania światów szybko zabijał jakąkolwiek przyjemność płynącą z zabawy.
Daleka droga do domu
Nim przejdę do rozkładania wprowadzonych poprawek na czynniki pierwsze, chciałbym zaznaczyć, że przed No Man’s Sky wciąż jeszcze daleka droga, nim pozycja ta stanie się produktem spełniającym przedpremierowe oczekiwania. Olbrzymia lista rzeczy, których w grze zabrakło, mimo że słowa Seana Murraya oraz zwiastuny przedpremierowe sugerowały ich obecność, pozostaje aktualna – tytuł nadal nie oferuje możliwości spotkania się z innym graczami, olbrzymich stworzeń demolujących otoczenie czy rozbitych na powierzchni planety wielkich statków kosmicznych. System walki wciąż pozbawiony jest jakiejkolwiek finezji i wszelkie starcia rozstrzyga najczęściej to, czyje tarcze wytrzymują więcej obrażeń.
Oprawa wizualna w dalszym ciągu nie prezentuje się tak dobrze jak na starannie przygotowanych materiałach promocyjnych. Technologicznie najbardziej imponująca możliwość gry, czyli płynne przejście od lotu w kierunku planety do lądowania na jej powierzchni, zamiast robić wrażenie, straszy paskudnym dorysowywaniem się obiektów na naszych oczach. Do tego, mimo całej serii łatek, wciąż nie udało się wyeliminować wszystkich bolączek i podczas obcowania z nową wersją kilkakrotnie miałem okazję oglądać przenikające się nawzajem tekstury czy lewitujące obiekty, a dwa razy zabawę przerwała mi krytyczna awaria gry zakończona powrotem do systemu operacyjnego konsoli. Foundation Update wnosi naprawdę wiele i czyni z No Man’s Sky w końcu całkiem znośną produkcję, co postaram się wykazać w kolejnych akapitach, ale to cały czas za mało, by można było mówić o pełnej rehabilitacji, zważywszy na stan, w jakim produkt Hello Games pojawił się na rynku w sierpniu.
W pogoni za ekskrementami
Danie główne aktualizacji 1.1 to budowanie własnych baz. Akurat takiej aktywności specjalnie mi w pierwotnej wersji No Man’s Sky nie brakowało, ale już po paru chwilach testowania nowej funkcji stwierdziłem, że jest to zmiana fundamentalna dla całej gry i powinni się nią zainteresować wszyscy nabywcy, nie tylko miłośnicy klocków LEGO czy Minecrafta. Zaraz po znalezieniu miejsca pod naszą konstrukcję okazuje się bowiem, że początkowo niewiele możemy – lista dostępnych do stworzenia elementów jest bardzo mała. By to zmienić, trzeba wznosić stopniowo odblokowywane terminale, do obsługi których werbujemy kosmitów na stacjach orbitalnych.