Najciekawsze materiały do: Tales of Arise
Tales of Arise - Cheat Table (CT for Cheat Engine) v.12112023
modrozmiar pliku: 43,3 KB
Cheat Table to skrypt do programu Cheat Engine do wykorzystania w Tales of Arise (jest też kompatybilny z dodatkiem Beyond the Dawn). Autorem moda jest ubi.
Recenzja gry Tales of Arise - nowe rozdanie dla serii
recenzja gry1 kwietnia 2022
Światowa premiera 10 września 2021. Japońskie RPG w ostatnich latach przechodzą swoisty renesans, co bardzo cieszy. Nie jest to wprawdzie powrót do formy ze złotej ery gatunku, ale w zasadzie można powiedzieć, że jest całkiem dobrze. Czy Tales of Arise podtrzymuje ten trend?
Xbox Game Pass na przełom lutego i marca. Znakomite RPG, świetna strzelanka i Dead Island 2 na Xboxach
wiadomość20 lutego 2024
Poznaliśmy gry, które w najbliższej przyszłości wzbogacą abonament Game Pass. Wśród zapowiedzianych pozycji szczególną uwagę przykuwają dwie pozycje. Doszła też jednak niespodzianka.
PS Plus Extra i Premium na luty 2024. Wielki powrót Assassin’s Creed: Valhalla i dwie niespodzianki dla fanów RPG
wiadomość14 lutego 2024
Sony udostępniło gry z lutowej oferty PS Plus w wersji Extra oraz Premium. Powinny one zadowolić fanów RPG-ów, a także sympatyków marki LEGO.
Xbox Game Pass na luty. Wśród nowości kolejny remake Resident Evil i RPG akcji Tales of Arise
wiadomość6 lutego 2024
Do sieci trafiła nieoficjalna lista gier, jakie w kolejnych tygodniach lutego trafią do usługi Game Pass. Coś dla siebie znajdą zarówno fani „straszaków”, jak i sportowych emocji.
- Recenzji Tales of Arise się doczekaliście, ale sequela nie będzie 2022.04.04
- Tales of Arise - pierwsze mody ulepszają grafikę i rozgrywkę 2021.09.20
- Tales of Arise to hit i najszybciej sprzedająca się gra z serii 2021.09.16
- Tales of Arise króluje na Steamie 2021.09.13
- Tales of Arise - premiera wyśmienitego jRPG-a 2021.09.10
- Recenzje Tales of Arise - kandydat na jRPG roku 2021.09.09
- RPG Tales of Arise przesunięte 2020.06.25
10 gier jRPG, od których warto zacząć przygodę z gatunkiem
artykuł22 maja 2022
Chcesz rozpocząć przygodę z grami jRPG, ale się na nich nie znasz? Oto nasze zestawienie 10 japońskich RPG-ów, od których warto zacząć przygodę z gatunkiem.
Liczyłem na coś lepszego.
Wygląda na na kolejny przestarzały jrpg.
Podczas eksploracji nie widać drużyny tylko naszą postać.
Walki są bardzo chaotyczne i sprowadzają się do maszowania przycisków.
Technicznie też słabo. Grafika jak na switchu a gra chodzi w 30fps i konsola huczy jakby miała odlecieć.
Pierwsze wrażenia z wersji PC:
- Just like Scarlet Nexus (and every other Bandai Namco game for the past ~2 years), Tales of Arise does not feature Denuvo DRM or anti-cheat
- Data Usage/Data Collection agreement can be declined (consent is optional, and you may play the game without loss of features)
- Framerate Limit is adjustable up to 144
- A dozen or so graphics parameters can be configured including Shadows, Screen Space Reflections, Bloom, Motion Blur, AA, Resolution Scale, etc
- Native Ultra-Wide support unlikely
- Keybindings are fully configurable for both M/KB and controllers
Gierka kox, na ps5 grane w demko, i juz nie moge sie doczekac, tylko potwierdzili to co myslalem o tej grze gdy tylko ja zapowiedzeli, tego sie spodziewalem i oczekuje na jakies 90h rozgrywki ;3
Giera sztos, co prawda demo nie wiele pokazało ale od pewnego czasu brakowało mi jakiejś gry która dałaby mi frajdę w zbliżające się jesienne wieczory po przyjściu z pracy.
Powinnam to pisać pod ps4, ale tutaj to chociaż wszyscy zaglądają XD. Nie znam serii Tales of, ale jest w pewnym sensie konkurentem FF. Wizualnie Arise bardziej mi się podoba niż nowe Final'e, bo robienie z anime-kreski jakiegoś fotorealizmu to dla mnie kwintesencja doliny niesamowitości. W Arise postaci są narysowane i postaci wyglądają na starsze niż wiek, jaki mają podany w materiałach promocyjnych (a 4 na 6 postaci to osoby dorosłe, a to się rzadko zdarza w jrpg XD). I chociaż już wiem jak się to kończy (bo jestem człowiekiem pro-spoiler) tak wiem że to będzie genialna gra (i czekam na paczkę z moim egzemplarzem). Generalnie fabularnie ToA przypomina mi w tonie, fabule i w powadze Valkyria Chronicles 1 i 4, ale z generalnie niskim poziomem anime-głupot ( dwa questy w gorących źródłach są wręcz anty-fanserwisowe, czy może fanserwisowe dla kobiet, choć sama nigdy nie zrozumiem ślinienia się do narysowanych, fikcyjnych postaci bez względu na płeć).
Enigmatyczny soiler
spoiler start
Arise przełamuje tales'owy cykl "gier bez happy endu". Na szczęście.
spoiler stop
Paździerz, dla dzieci.
Na steamie wylądowało coś takiego: THE LEGEND OF HEROES: HAJIMARI NO KISEKI
Akcja po wydarzeniach z 4 części, niestety brak angielskiego
Waham się czy brać na PS4 czy lepiej na PC. Grał ktoś w wersję na konsole (da rade w miarę pograć)?
Nawet lepsza od poprzedniej części pod wieloma względami i to mnie cieszy fajne postacie, fajna historia ogolnie jest git na razie mam za soba 30h. Dodam że przechodze wszystkie gry z serii tales z początku ze wzgledu na cutscenki ktore sa robione przez ufotable najlepsze studio które animuje anime oraz ze wzgledu na udzwiekowienie i fakt ze jest to porządne Jrpg.
Na koncie już 56h, 51 level, chyba całkiem niedaleko mam do końca, zostały dwa
questy poboczne - z Sowami do zebrania i rare book Rinwell.
Nie wiem jeszcze jaką dam notę ale z pewnością nie tak wysoką jak recenzenci. Bardzo podoba mi się gra od strony fabularnej i podobają mi się relacje pomiędzy bohaterami, ale nie jestem ślepy na ewidentne minusy tej gry - monotonną ścieżkę dźwiękową, mega przesadzonych bossów w finalnej fazie gry gdzie albo czeka Cię wielogodzinny grind albo dokupisz DLC no i kompletnie bezsensowne questy poboczne, absolutnie nic nie wnoszące do fabuły, świata czy czegokolwiek innego - po prostu idź, zabij, przynieś. Dobra gra, ale skąd recenzenci wzięli te noty rzędu 9/10 czy 10/10 to ja naprawdę nie wiem - w inne gry nie grali czy co ?
Nigdy wcześniej nie grałem w żadną grę z serii Tales choć ta seria obiła mi się o uszy, a grę kupiłem kierując się przeczuciem a także dobrymi recenzjami i informacją że jest to oddzielna historia i znajomość poprzednich nie jest mi absolutnie do niczego potrzebna. Grę ukończyłem wczoraj po 64h na levelu 56, mając 2 niezakończone questy poboczne. Tales Of Arise to bardzo nietypowa gra pod wieloma względami. Przede wszystkim oprawa graficzna która jest FENOMENALNA - jest bardzo zróżnicowana, jest wielka dbałość o szczegóły, w każdej kolejnej twórcy starają się dodać coś nowego, coś innego. Urzekająca od pierwszego do ostatniego momentu. Kolejnym bardzo pozytywnym elementem tej opowieści są jej bohaterowie, którzy tworzą naprawdę fajną grupę. Moimi ulubionymi postaciami są Alphen i Dohalim. Alphen bardzo zmienia się w trakcie trwania tej opowieści i to widać , zaś jego historia - mimo że to takie dość typowe "from zero to hero" - naprawdę może się podobać. Dohalim zaś to ciekawa postać która początkowo raczej była mi kompletnie obojętna, ale z czasem wyrosła na najlepszego kompana w grupie i uważam że jego przerywniki filmowe (w przeciwieństwie do innych) wnosiły bardzo dużo do fabuły i zrozumienia otaczającego nas świata. Voice Acting jest na naprawdę niezłym poziomie. Walka jest BARDZO dynamiczna i wygląda świetnie, mnogość ustawień, sporo różnych combosów, fajne skille itd - ogólnie robi dobre wrażenie, przynajmniej w pierwszej części gry. Jednak największą siłą napędową tej gry jest FABUŁA, fabuła i jeszcze raz fabuła. Interesująca, wciągająca, momentami nie pozwalająca odkleić się od ekranu. Wypada podkreślić że gra dzieli się na dwie części: pierwsza to wszystko co dzieje się do momentu pokonania ostatniego lorda, druga to wszystko co się dzieje później. Pierwsza część gry to zbieranie drużyny, wyzwalanie niewolników z opresji, pokonywanie złych lordów i wyzwalanie dobrych pobratymców - ale tylko do czasu, bo okazuje się że nic tutaj nie jest czarno-białe, a odcieni szarości jest bardzo wiele. Po drodze odkrywamy coraz więcej ale też nawarstwia się coraz więcej pytań "o co w tym wszystkim chodzi"... i gdy kończy się pierwsza część gry jest nagłe BUM i zaczyna się druga część gry.
I tutaj wszystko się zmienia. Od tej pory - moim zdaniem - robi się bardzo Mass Effectowo, i to pod wieloma względami. Nic Wam nie będę spojlerował, powiem tylko że Ci którzy grali w Mass Effect - a także pamiętają Ilos i Vigila - poczują się jak w domu. A jeszcze później czułem się jak Jake Sully z Avatara :) Fabularnie wszystko zostało wytłumaczone, chyba każde znaczące pytanie dostało odpowiedź, aczkolwiek nie dla każdego może być ona satysfakcjonujące. W drugiej części bardzo zmienia się charakter gry, i nie do końca jestem pewny czy każdemu ta zmiana się spodoba. Mimo iż podstawowym punktem fabuły nadal jest aspekt naszej drużyny i to o co walczą, nagle bardzo zwiększa się ciężar i skala opowieści a sama gra próbuje być bardzo epicka. Mi wielki finał raczej się w miarę podobał, aczkolwiek było w nim kilka kompletnie bezsensownych i irracjonalnych rozwiązań fabularnych których nie idzie w żaden sposób sensownie wytłumaczyć biorąc pod uwagę co się działo na ekranie. Mam też kilka innych zastrzeżeń, ale to za chwilę. Po finale zalecam nie przeklikiwać napisów końcowych i czekać do końca, wtedy dostaniecie pełne zamknięcie tej historii. Angażujące, emocjonalne, po prostu fajne. No i trochę przewidywalne ;)
No ale teraz przejdźmy do tych mniej fajnych rzeczy.
Questy poboczne. Dla mnie to najgorszy element w tej grze. Zerowa wartość fabularna, brak warstwy audio, w 90% idź i zabij bardzo dużego/złego zeugla tu czy tam. Nie ma ani jednego questu pobocznego który można by zapamiętać. One są tylko po to by grindować materiały i level. Osobiście uważam że warstwy audio nie nagrywano bo były one tak słabe że nie było sensu tracić na to pieniędzy. Muzyka. Fajna muza pojawia się tylko w najważniejszych momentach gry, poza tym jest lipa. A to długa gra. O poziomie Nier'ów to możecie zapomnieć. W skrócie po iluś tam godzinach robi się monotonnie. Oczywiście można mieć lepszą i bardziej różnorodną muzę (min. z poprzednich Talesów), ale trzeba ją dokupić w ramach DLC co moim zdaniem jest absurdem. No właśnie, DLC. Zastanawiam się jak do tego podejść, bo nie chcę obniżać noty grze którą pisali/robili ludzie niezwiązani z tymi osobami które podjęły decyzje odnośnie takiej a nie innej implementacji płatnych DLC w grze. To jest zwykłe chamstwo by w grze single player dawać elementy rodem z sieciowego MMO. Dodam też że jest ciężko momentami i gra bardzo zachęca do zakupów, szczególnie gdy ma zamiar się robić 100% i wykończyć opcjonalnych bossów z zadań dodatkowych którzy są po prostu na zbyt wysokim levelu. Lokacje/wrogowie. No niestety ale projekt lokacji jest dość kiepski - o ile jest duża różnorodność w oprawie graficznej tychże, to projekt jest w zasadzie cały czas ten sam. To samo z wrogami - jeden wielki recykling. Inne tekstury, inne kolorki, bardziej lub mniej świecące, inny level - ale to ciągle jedni i Ci sami przeciwnicy. A jest ich od cholery. Ta dynamiczna walka, która bardzo może się podobać w pierwszej części gry robi się jednak z czasem dość monotonna - jest tego po prostu dużo za DUŻO, szczególnie w finalnej części gry. A muszę Wam powiedzieć że wielki finał to niestety droga przez mękę - 3 bite godziny obijania mini-bossów i przedzierania się przez hordy wrogów - tyle Wam tylko powiem że na krótko przed dotarciem do dużego BOSSA już prawie nie miałem fiolek, a CP na wyczerpaniu. I po drodze nigdzie ich nie można kupić/zdobyć. A niestety finałowy BOSS nie jest ostatnim bossem bo nim jest kolejny, i kolejny... ostatnia walka w grze to była dla mnie gehenna bo nie miałem już praktycznie nic, do tego BOSS jednym uderzeniem zabierał mi prawie pół życia podczas gdy ja JEMU może z 1/30. Co jeszcze muszę na minus to przerywniki filmowe. O ile w pierwszej części gry jest ich dużo i są całkiem fajne, to w drugiej jest ich OD CHOLERY i bardzo powtarzalne formą/treścią. Jeszcze w lokacji sprzed wielkiego finału po zabiciu JEDNEGO wroga potrafiło mi się skolejkować do odtworzenia po 5 dodatkowych przerywników (!) Było to tak wkurzające i wytrącające z rytmu że zacząłem je przeklikiwać. Jedynie wstawki Dohalima coś realnie wnosiły, cała reszta to w kółko pierdzielenie o tym samym "w grupie siła" "jesteśmy przyjaciółmi i zawsze będziemy" "uda nam się" "uratujemy jego/ją/ich" "co będzie dalej" itp itd., zaś w finałowej lokacji zrobiło się jeszcze gorzej - tam co rusz dochodził jeden przerywnik za drugim (!). Normalnie jakby twórcy uważali że gracz jest debilem, nie wie o co walczą bohaterowie i jaki jest w tym wszystkim cel. Było też kilka bardzo dziwnych motywów fabularnych, typu ktoś się pojawia totalnie z tyłka w jakimś mega ważnym momencie i tego pojawienia nie idzie w żaden sposób wytłumaczyć albo to że jeden z największych zwrotów fabularnych w grze dostajemy od jakiegoś kompletnego randoma którego imienia nawet nie znamy.
I to chyba na tyle. Bawiłem się w tej grze naprawdę dobrze i od serca mogę ją polecić każdemu, ale w przeciwieństwie do recenzentów którzy rzucali 9-tkami czy 10-tkami ja widzę w tej grze sporo minusów i nie ma opcji bym dał tak wysoką notę. Wiadomo że każdy lubi co innego, ma inne wymagania i inne oczekiwania. Fabuła jest dobra, angażująca i emocjonalna, ale nie jest pozbawiona błędów i irracjonalnych rozwiązań. Kompani są na ogół fajni, jedni bardziej inni mniej interesujący, ale potrafią być też nudni jak cholera albo chodzić z kijem w tyłku 3/4 gry (np. Shionne - choć akurat u niej jest to uwarunkowane fabularnie).
Fajna gra, bawcie się dobrze.
Jako fan jrpg wiedziałem, że story będzie tutaj kosmiczne i takie było. Można nawet powiedzieć, że chciałoby się więcej tego "love" ale zakończenie to rekompensuje i to z nawiązką. Rzadko się wzruszam, a tutaj nawet mi się udało, także szacun :D
W grze mam spędzone dopiero 12h ale już śmiało mogę powiedzieć że to majstersztyk. Początek trochę taki niemrawy dla mnie przynajmniej, ale to co się dzieję potem to coś wspaniałego. Gierka wciąga strasznie. Dawno się tak dobrze nie bawiłem. Dla mnie to taki polepszony klon FFXV bardzo podobna rozgrywka. Tylko bardziej efektowna. Boli trochę brak spolszczenia ale trudno da się przeżyć.
Tales of Arise jest zdecydowanie najbardziej wysokobudżetową grą z serii ale niekoniecznie najlepszą. Poprzednie części, mimo iż były bardzo dobrymi grami prezentowały się wizualnie na pierwszy rzut oka jak trochę jak gry z zeszłej epoki. Tutaj natomiast w zasadzie pierwsze co rzuca się w oczy, to fenomenalna oprawa wizualna na potrzeby której od zera twórcy musieli stworzyć nowy shader w Unrealu. Stylistyka tej gry to nie jest stylistyka anime, to nie jest Scarlet Nexus czy Code Vein. Gra oferuje styl graficzny którzy przede wszystkim przywodzi na myśl obrazy akwarelowe. Wszystkie tła prezentują się przez to naprawdę dobrze. Nie widziałem jeszcze w tej grze miejsca które nie wyglądałoby dobrze. Gra naprawdę wygląda po prostu prześlicznie zarówno technologicznie jak i artystycznie.
No ale nie samą grafiką człowiek żyje. Jeżeli chodzi o mechaniki rozgrywki oraz system walki to tutaj nie ma jakichś spektakularnych zmian w porównaniu do starszych Talesów. Walka odbywa się w czasie rzeczywistym, mamy normalny atak i kilka specjalnych ataków których możemy w trakcie walki używać. Muszę powiedzieć że systemy walki w Talesach nigdy jakoś mi się specjalnie nie podobały, z reguły preferuję w grach jRPG turowy system ale w Arise jeżeli chodzi o walkę jest bardzo solidnie, lepiej niż w starszych grach z serii. Poziom trudności jest bardzo nierówny, przeważnie gdy wchodzimy od nowej lokacji to przeciwnicy są kilka poziomów wyżej niż my a gdy z niej wychodzimy to my jesteśmy kilka leveli wyżej. Potem znowu wchodzimy do nowej lokacji i znowu jesteśmy do tyłu. Jednocześnie gra nie pozwala nam przegrindować bo ilość XP jakie otrzymujemy po walce jest zależna od poziomu naszego i przeciwników, więc jeżeli to my mamy wyższy poziom to dostajemy grosze walcząc z przeciwnikami z niższymi levelami. Dobrze to pokazał ostatni dungeon w grze, gdy do niego wchodziłem przeciwnicy byli 5 czy 7 poziomów wyżej, więc przedzieranie się przez niego nie było jakimś super doświadczeniem jednak final boss już był całkiem prosty. Po skończeniu gry odblokowujemy jeszcze postgame, w którym mamy do wykonania kilka nowych zadań, które pozwalają nam dotrzeć do maksymalnego poziomu w grze czyli 100. Tradycyjnie mamy też małe cameo postaci z poprzednich odsłon serii. Jeżeli chodzi o inne mechaniki rozgrywki to w sumie są one dosyć typowe, mamy jakiś prosty crafting i ulepszanie akcesoriów. Za wygraną walkę dostajemy punkty które możemy wydać na rozwój postaci w kilku drzewkach rozwoju. W grze są questy poboczne ale nie są one zbyt porywające, typowy jRPGowy zapychacz. Możemy także gotować, każdy posiłek zapewnia nam różnego rodzaju bonusy. Jest łowienie rybek, które nie jest może najlepszych łowieniem rybek w grach ever ale wypada całkiem nieźle. Oprócz tego, na małej farmie możemy hodować zwierzątka.
Fabuła i postaci są na pewno dosyć ciekawe. Mamy tutaj może trochę fabularnej sztampy w stylu wyzwalania krainy spod władzy złego okupanta ale nie jest tak źle, a im dalej w grę tym sztampy mniej. Mamy tutaj kilka bardzo fajnych twistów i objawień. Ogólnie cały lore świata wypada dobrze. W pierwszej połowie gry przemierzamy różne krainy w celu pokonania lorda danego landu. Przypomina to trochę Dragon Questa XI ale w trochę bardziej skondensowanej formie, przynajmniej na początku gry. Tak jak pierwsza połowa gry mam wrażenie że postępuje za szybko, za szybko wyzwalamy kolejny krainy, tak druga połowa gry trochę się wlecze. Jednak to właśnie w drugiej połowie gry fabuła przyśpiesza. Gra jest w miarę mroczna, mimo iż ma dosyć kolorową stylistykę. Porusza dosyć poważne tematy jak niewolnictwo, okupacja, walka o wolność czy możliwość pokojowego koegzystowania z okupantem. Główny bohater ma amnezje, siwe włosy i (od pewnego momentu) dwa miecze na plecach więc jak nic jest Wiedźminem. W skład naszej drużyny wchodzą zarówno przedstawicie zniewolonych jak i ich okupanci więc momentami czuć między nimi napięcie. Szczególnie początkowo nie wszyscy są do siebie przyjaźnie nastawieni. Powracają charakterystyczne dla serii skitsy czyli krótkie (czasami zabawne) scenki w których dochodzi do interakcji między naszymi postaciami. Tym razem jednak nie są to proste obrazki 2D tylko coś na wzór mangi, z panelami renderowanymi na silniku gry. Fabuła i postaci to były rzeczy które w poprzedniej części czyli Berserii podobały mi się najbardziej, tutaj mam wrażenie nie jest aż tak dobrze.
Reasumując, jest bardzo dobrze ale to nie wystarcza aby być najlepszą częścią serii. W grę gra się naprawdę dobrze a jednocześnie jest ona całkiem wciągająca i wizualnie atrakcyjna. Na pewno Tales of Arise nie powinno odpychać niektórych na pierwszy rzut oka jak inne, niektóre jRPGi swoją "starością", jest to też jedna z wizualnie lepiej wyglądających gier w ogóle. To w sumie jest raczej dobra pozycja dla wszystkich tych których przeraża "japońskość". Tutaj nie ma małych, krzyczących dziewczynek czy gołych biustów dyndających na wietrze. Arise wydaje się być znacznie lepszym punktem wejścia do serii (i do jRPG) niż poprzednie odsłony. Port na PC jest solidny, gra na klawiaturze i myszce zaskakująco sprawdza się dobrze. Wydajność chciałoby się powiedzieć że jest naprawdę dobra ale to zależy od lokacji, na początkowych terenach bardziej pustynnych jest lepiej niż w późniejszych krainach. Opcje graficzne na pierwszy rzut oka wyglądają solidnie ale większość efektów graficznych można włączyć albo wyłączyć, brakuje stanów pośrednich. Przejście gry na 100% zajęło mi ponad 91 godzin.
Mnie to wygląda na oczywiście dobre tales'y, ale też na kolejny skopany port na pc, gra crashuje losowo, czasem jak szalona, czasem po godzinie.
Assassin’s Creed Odyssey wśród Talesów, czyli gra zaprojektowana pod boostery doświadczenia (p2w), inaczej przeciwnicy mają za wysoki poziom i jest po prostu głupio trudno. O ile zwykli przeciwnicy są prości nawet na najtrudniejszych poziomach, tak bossowie to gąbki, z którymi walczy się po 20 minut. Złoto nie wypada z wrogów, także to sprawia, że trzeba jeszcze dłużej farmić materiały, by móc je potem sprzedać (za grosze).
Pacing gry fatalny. Dwa kroki - scenka, totalnie zbędna paplanina bohaterów wytrąca z rytmu. Spieszymy się uratować kogoś, ale nie przeszkadza nam to jeszcze przegadać 10 minut o niczym. Mechaniki gry typowe dla jrpg - tutorial na 20-30h, więc długo nie mamy wszystkich dostępnych narzędzi, czując się ograniczeni. System progresji również jest niejasny, ponieważ gra nie pokazuje nam co i jak odblokować, wszystko dzieje się samo, nagle w trakcie walki odblokują się 3 nowe techniki, nagle dostajemy jakieś tytuły, dające kolejne drzewka umiejętności, ale w tak chaotycznym systemie nie idzie niczego zaplanować. Chaos to w ogóle synonim tej gry, walki, w których rzadko kiedy jesteśmy w stanie zobaczyć kiedy atakuje przeciwnik, ponieważ specjalne ataki fruwają na lewo i prawo, a równie dobrze może być to atak wroga, jak i naszego członka drużyny.
Jakie znane tytuły mają podobną mechanikę świata i walki? Zastanawiam się nad nabyciem ale chciałbym mieć jakieś porównanie oprócz dostępnych wideo.
Kolejny, po SMTV, zawód w kategorii jrpg z zeszłego roku. Praktycznie wszystko w tej grze, oprócz grafiki, jest do bólu przeciętne. Naiwna fabuła dla małych dzieci, która niczym nie zaskakuje. Serio dosyć szybko pomyślałem sobie
spoiler start
"Ciekawe kiedy wyskoczą jacyś kosmicii.." No i oczywiście byli...
spoiler stop
. Sztuczne postacie, sztucznie podniosły klimat całej gry, który jeszcze próbuje utrzymać podniosła muzyka, która za nic nie pasuje do większości lokacji. Walka to takie typowe Tales'y. Niczym nie zaskoczyła. Lepiej zagrać sobie ponownie w Berserie, która bije Arise o parę klas.
Bardzo ładna grafika i przyjemna rozgrywka, niestety fabuła jest tak miałka i infantylna, że z ledwością i na siłę dotarłem do zakończenia. Polecam dla dobrego gameplayu, odradzam, jeśli oczekujesz walorów narracyjnych.
Gra jest świetna. Bardzo przypadła mi do gustu. Nie jestem fanem gier z serii Tales of... ale ta część ma coś w sobie co przyciąga. Próbowałem grać w Tales of Berseria oraz Vesperia, jednak bez powodzenia. Tą grę polecam.
Gra super aż do walki z ostatnim lordem. Później już przynudza, historia się dłuży i robi się dziwaczna, system walki opanowany do tego momentu przez gracza. Tu się chwilę zatrzymam, bo ilość błysków w potyczce może przyprawić zdrowego człowieka o epilepsję, a na pewno bardzo utrudnia dostrzeżenie co robi przeciwnik, albo który czar rzucił przyjaciel, a który wróg. Grafika bardzo ładna. Zadania poboczne to standard w japonskich jrpg czyli idź, zabij, wróć.
Sam koniec z powrotem trzyma poziom, ale nie wynagradza to parunastu wcześniejszych godzin nudzenia się. Polecam fanom serii tales of. Z pewnościa jest to najlepsza część do tej pory.