Encyklopedia Gier Top Gry Premiery Beta testy Screeny Download Redakcja poleca Katalog firm Słownik PC PS5 XSX PS4 Xbox One Switch Andro iOS
Persona 5 Royal
Persona 5 Royal
Persona 5 Royal Game Box

Najciekawsze materiały do: Persona 5 Royal

PC ma nową najlepiej ocenianą grę, to port z konsol
PC ma nową najlepiej ocenianą grę, to port z konsol

wiadomość26 października 2022

Przygotowana przez serwis Metacritic lista najwyżej ocenianych gier pecetowych ma nowego lidera. Jest nim konwersja konsolowego przeboju.

Recenzje Persona 5 Royal na PC, udana konwersja znakomitego RPG [Aktualizacja: premiera gry]
Recenzje Persona 5 Royal na PC, udana konwersja znakomitego RPG [Aktualizacja: premiera gry]

wiadomość18 października 2022

Persona 5 Royal zadebiutowało na PC oraz konsolach PS5, Xbox Series X/S,. Xbox One i Switch. Pierwsze recenzje pecetowej wersji sugerują, że otrzymaliśmy prawdziwy majstersztyk.

Persona 3 na PC z datą premiery; Persona 5 już w tym miesiącu
Persona 3 na PC z datą premiery; Persona 5 już w tym miesiącu

wiadomość9 października 2022

Poznaliśmy datę premiery gry Persona 3 Portable na Steamie oraz Xboxie One, PlayStation 4, Nintendo Switchu i Xboxach Series X/S. Persona 4 Golden również trafi na konsole w tym samym czasie.

10 gier jRPG, od których warto zacząć przygodę z gatunkiem
10 gier jRPG, od których warto zacząć przygodę z gatunkiem

artykuł22 maja 2022

Chcesz rozpocząć przygodę z grami jRPG, ale się na nich nie znasz? Oto nasze zestawienie 10 japońskich RPG-ów, od których warto zacząć przygodę z gatunkiem.

Dodaj swój komentarz
Wszystkie Komentarze
08.01.2021 09:08
enrique
7
odpowiedz
enrique
44
Zwykły gracz

Mam nadzieję że z czasem wyjdzie na PC.

30.03.2020 12:03
📄
3
odpowiedz
zanonimizowany1246592
22
Konsul
Image

Ludzie co oceniają tą grę negatywnie bo "remake" i czemu to oni mają kupować 2 razy "tą samą grę" powinni mieć zablokowaną możliwość wystawiania ocen...
Persona 5 Royal to nie jest Persona 5 z dodatkami. Dostajemy prawie całkowicie nową fabułę, nowe postacie, nowe ost, cały dodatkowy semestr (w poprzedniej części były 3, tutaj będą 4), całkowicie nowe miasto, od groma nowych przedmiotów i mechanik w walce, zmian w balansie oraz całkowicie nowy sposób rozgrywki (widoczny na zwiastunach). Jest tego oczywiście o wiele więcej, ale to są te największe zmiany.
Tak więc przed daniem negatywnej opinii polecam się poszukać przynajmniej te 5/10 minut informacji o grze, którą chcecie oceniać ??

Znowu ta sama sytuacja ...

ludzie (gracze PC) będą podawali z tyłka argument, że to niby "remake" i dlatego niby polecą noty 0 i 1 (nie, że to exclusive, nie, nie) tymczasem od samych recenzentów gra ma najwyższą ocenę ze wszystkich gier roku 2020.

30.03.2020 14:14
Rickerto
1
odpowiedz
Rickerto
43
Proteus

Launch Edition już do mnie dotarła. Muszę teraz czekać do jutra na aktywację kodu.

31.03.2020 15:34
Ogame_fan
😍
odpowiedz
Ogame_fan
127
SpiderBoy
Image

Są moje cudowności <3 to teraz czas oczekiwania na gre generacji mam zapełniony przez Persone. Do 29 maja powinno się dużo mniej dluzyc :)

post wyedytowany przez Ogame_fan 2020-03-31 16:09:23
31.03.2020 15:43
odpowiedz
Daybingo
106
Pretorianin

Szkoda ze skończyłem podstawową persone 5 tydzień temu bez wiedzy że wychodzi Royal :/. Miałem ta grę w pamięci i skusiłem się jak była na promocji w ps store. Szkoda ze nie ma możliwości grania na save z podstawki bo jednak nie jest to gra na jeden dzień tylko 100h I przechodzić to samo dla dodatkowego semestru jakoś mi się nie uśmiecha.

04.04.2020 17:28
Nobody_important
odpowiedz
Nobody_important
6
Pretorianin
8.5

Świetna produkcja.
Gdyby takie gry się robiło zamiast kolejnych gniotów Ubisoftu albo (O mój Boże) EA to miałbym większy szacunek dla dzisiejszej branży i może bym szedł szybciej w kolejne generacje zamiast nadal siedzieć na PS2.
Oczywiście gra nie jest najlepsza ba jest najsłabszą neo personą ale kurde gdyby takie gry się robiło częściej może bym był szczęśliwszy z tego świata.
chociaż Royal ma dziwny balans między byciem na tyle innym gdzie nie wiem jakby import zapisów miałby działać ale nadal nie dodaje wystarczająco dużo żeby było to warte pełnej ceny. Dla nowicjuszy to idealna okazja by zagrać w tą wspaniałą grę ale dla tych co zagrali polecam poczekać jak spadnie cena i razem z tym zapomni się trochę o grze.
A i trzeba zignorować wyżej podaną ocena która jest zaniżona przez zazdrosnych pecetowców i debili którzy nie akceptują japońskich gier.
Logging out.

06.04.2020 23:16
odpowiedz
zanonimizowany1291595
39
Legend

50 godzin za mną. Drugie tyle przede mną. Jest lepiej niż było.

post wyedytowany przez zanonimizowany1291595 2020-04-06 23:17:02
08.04.2020 15:33
Ogame_fan
😍
odpowiedz
Ogame_fan
127
SpiderBoy

Nie wiem jak oni to zrobili ale ile tutaj nowosci i ile poprawili w i tak mogloby sie wydawac fantastycznej 10/10 grze :o
Caly nowy dystrykt Tokyo do zwiedzania, masa nowej muzyki, nowe minigierki, czy nawet lokacje w pałacach, nowe znajdzki, persony, czy mechaniki podczas walk z bosami. Ilosc nowych dialogow czy aktywnosic podczas powiekszania social linkow.

A nawet nie liznalem dobrze calosci i jestem raptem po drugim palacu :p

post wyedytowany przez Ogame_fan 2020-04-08 15:35:07
14.04.2020 09:29
odpowiedz
zanonimizowany1291595
39
Legend
9.0

Koniec gry. Platyna wbita, czas 120 godzin.

Czuję niesamowitą pustkę teraz, bowiem tak jak to było po przejściu P5 dwa lata temu tak samo teraz będzie mi trudno zagrać w cokolwiek innego. Mimo że fabuła w Royal nie jest jakaś super i niektóre momenty gry po prostu ssą (

spoiler start

backstory Kasumi mogłoby być lepsze, drugi boss koncowy i walka, która jest oskryptowana, nie czuć, że Maruki jest potężnym przeciwnikiem i w porównaniu z Yaldabaothem jest po prostu słaby

spoiler stop

) to i tak jest to nadal jedna z najlepszych gier ever.

Czy było warto wydać niespełna 250 złotych na zaledwie 20 godzin zupełnie nowego contentu plus masę mniejszych lub większych nowości? Tak, było warto i gorąco polecam.

spoiler start

Izanagi no Okami Picaro z Myriad Truths i odnawianiem SP/HP po każdej walce pozwala przejść grę solo na najtrudniejszym poziomie trudności.

spoiler stop

Teraz tylko czekać na SMT V, które jeśli się uda to będzie bez wątpienia grą, która wyznaczy nowe trendy.

post wyedytowany przez zanonimizowany1291595 2020-04-14 09:31:45
16.04.2020 12:21
1000iqhere
😊
odpowiedz
1000iqhere
45
YES

Zamiast wydawać rozszerzoną wersję gry, która i tak ma już dużo contentu, mogliby się zająć remasterem pierwszych części. Wersje na PSP to za mało.

Przeszedłem podstawową P5 i jakoś mnie nie ciągnie do Royal. Po prostu cena jest zbyt wysoka, za kilka godzin nowej zawartości nie chce mi się wydawać tyle samo pieniędzy jak za nową, pełnoprawną grę AAA. I potem przechodzić w 70% tą samą grę.

17.04.2020 11:05
odpowiedz
Morfik
4
Legionista

Dobrzy ludzie, przychodzę do Was po poradę. Z racji wyprzedaży na PS Storze, Persona 5 kosztuje ok 70zł. Czy mogę kupić tą starszą wersję i i tak będę się dobrze bawił, czy lepiej wydać te dwie stówki więcej i kupić Royal? Dylematy dylematy... Z góry dzięki za doradzenie ;-)

04.05.2020 17:32
Tal_Rascha
2
odpowiedz
Tal_Rascha
213
Never Fade Away

Premium VIP

10

Uff skończyłem.
Persona 5 była grą wybitną i bez zawahania wystawiłem jej 10/10, Royal jest gra jeszcze lepszą ale już nie da się wystawić wyższej oceny, jak dla mnie jest to gra generacji. Pomimo spędzenia przy niej niemal 150 godzin czuję niedosyt, ciężko było się żegnać z przyjaciółmi z którymi spędziło się rok w Tokio. Gra ma oczywiście swoje wady, ale czy istnieje gra pod każdym względem idealnia? Nie. Persona 5 Royal jest jednakże grą która ten ideał ma w zasięgu wzroku.

01.06.2020 19:55
lis2518
odpowiedz
lis2518
87
Konsul

Powie mi ktoś co jest z oceną nie tak?

24.07.2020 16:02
Norix111
😱
odpowiedz
Norix111
1
Junior

Czemu ta gra ma taką małą ocene ta gra powinna mieć 8,8

01.08.2020 20:53
Mix77
odpowiedz
Mix77
63
Centurion
10

4 własnie świeżo skończona. 5 poszła z miesiąc temu. Czekam na jakiś remake starszych części, oj czekam..

post wyedytowany przez Mix77 2020-08-01 20:54:25
08.01.2021 09:08
enrique
7
odpowiedz
enrique
44
Zwykły gracz

Mam nadzieję że z czasem wyjdzie na PC.

12.06.2022 16:08
👍
odpowiedz
zanonimizowany1349061
16
Generał

Wersja na PC i Xbox ma być dziś zapowiedziana na Xbox & Bethesda Showcase

01.08.2022 11:27
odpowiedz
Erlan012
92
Generał
9.0

Gra od której zaczałem przygode z seria. Produkcja w która po prostu trzeba zagrać. Najlepsza rekomendacja bedzie moja żona ktora nie cierpi gier jRPG oraz grindu, a jednak nie mogła się oderwać od Persony 5, ba nawet nadrobiła 3 i 4 część(Persona 3 i 4 stały się jej top 1). Świetna fabuła, wybitna muzyka i stylistyka, przyjemny system walki, a dodatkowo wszystko to wymieszane z nawiazaniami do ludzkiej psychiki.

O warstwie audiowizualnej mogę jedynie napisać 11/10 ponieważ po tym względem miałem absolutny opad szczeki :)

Dlaczego więc "tylko" 9? Cóż mimo całego zachwytu to pod kilkoma względami jest to niestety krok w tył względem poprzedniczek. Przegadane dialogi oraz dużo płytsze i słabo rozwijajace się postacie(oczywiscie wszystko wzgledem poprzenich odslon), reszta to czysta poezja :)

22.10.2022 09:54
😂
odpowiedz
aniab254371820e
1
Junior

Coś was mocno pokopało prądem zanim usieliście do oceny. Odstajecie od rynku i ogólnej opinii na tyle, że widać że wasza osobista opinia przebija jakikolwiek poziom profesjonalizmu który powinniście mieć. To tylko pokazuje że nie warto się kierować waszą opinią

23.10.2022 13:26
😂
1
odpowiedz
zanonimizowany1291595
39
Legend

Przecież Gol nawet nie recenzował P5R.

26.10.2022 18:22
odpowiedz
zjazd
81
Pretorianin
9.0

Gra chodzi świetnie, ale niestety tekstury są bardzo kiepskiej jakości. Widać, że to gra która działała na PS3. Nowe dodatki bardzo fajne. Myślałem, że będę się nudził bo już przeszedłem podstawkę, ale tak nie jest. Jedyna wada, to mogli podrasować grafikę, ale cóż nie można mieć wszystkiego.

30.10.2022 02:10
odpowiedz
Artur676
50
Generał

aniab254371820e
Wszyscy zdrowi w domu tak ugółem?

01.11.2022 02:03
odpowiedz
wojtek750
62
Pretorianin

Dobra, ale o co tu chodzi z systemem sejwów? Tę grę można zapisywać tylko raz na 3 godziny? Nie ma tu nawet autosejwów??

Grałem w ciągu dnia z doskoku po paręnaście minut czekając aż pojawi się ikona zapisu, ale czekałem tak długo aż w końcu gra się zawiesiła i straciłem postęp z całego dnia.

Swoją drogą, czy ta gra się rozkręca po jakimś czasie czy wygląda mniej więcej tak samo co pierwsze godziny? Bo byłem pełny nadziei czytając opinie o "grze generacji", ale póki co jakoś mnie nie porwało. Trzeba się mocno jarać japońszczyzną żeby docenić Personę?

06.11.2022 12:48
Wiedźmin
😊
odpowiedz
Wiedźmin
48
Legend
9.5

Persona 5 Royal to najlepsze jRPG od czasu Chrono trigger 1995 i Final Fantasy VII 1997.

Ma wyjątkową historię, zabawną rozgrywkę, niesamowite żywe postacie pełne osobowości i cudowną muzykę.

Persona 5 jest jedną z najbardziej ekspansywnych i prowokujących do myślenia gier w jakie kiedykolwiek grałem. Porównałbym ją nawet pod tym względem do głębokich arcydzieł RPG Ultima IV 1985, Ultima V 1988, Ultima VI 1990, Ultima VII 1992, Planescape Torment 1999, Deus Ex 2000 itd.

Gra, która zajmuje szczególne miejsce w moim sercu.

Polecam gorąco, ale uważaj jednak przyjacielu/przyjaciółko, bo zanim obejrzysz się ta gra zabierze ci z życia 100+ godzin :)

post wyedytowany przez Wiedźmin 2022-11-06 12:49:11
09.02.2023 20:08
😍
odpowiedz
Me_lonik
22
Centurion
10

Persona 5 Royal to gra JRPG z elementami symulatoru życia. Pomimo tego, że jest na switchu, ta gra działa dobrze (Nie spotkałem żadnych błędów) i wygląda bardzo dobrze jak na taką konsolkę jak nintendo switch. Gorąco polecam.

01.05.2023 19:53
ArtystaPisarz
odpowiedz
ArtystaPisarz
53
Centurion
10

Szansę na to, by na świeżo zrecenzować każdą grę ma się tylko raz, a sprawa jest niebagatelna, gdy chodzi o tytuł tak niesamowity jak „Persona 5 Royal”, więc podejdę do tego na poważnie.
Dlaczego gramy w gry wideo? Ale tak naprawdę? Dlaczego obcujemy z popkulturą? Więcej nawet – dlaczego ją tworzymy? Dlaczego w naturę człowieka wpisana jest ta fundamentalna kulturotwórcza zdolność, która zdaje się go wyróżniać z wszystkich innych istot żyjących na Ziemi, która czyni go tak unikalnie ludzkim? Mogłoby się wydawać, że postawienie tak fundamentalnych pytań to zbyt śmiały ruch jak na początek komentarza na temat gry wideo, mam jednak nadzieję, że czytelnik wybaczy mi ten śmiały ruch i moje niekryte wzruszenie. Łatwo je pewnie będzie zbagatelizować jako zupełnie subiektywne uczucie, które prowadzi do nieuprawnionej egzaltacji; należy jednak mimo to zrozumieć, że nie co dzień kończy się grać w dzieło, które tak głęboko rezonuje z czyjąś duszą i tak mocno pobudza do przemyśleń.
Słowo, którego należałoby tutaj użyć to „katharsis”; starogrecka ta kategoria estetyczna w masowej świadomości pojawia się w szkolnych lekcjach o kulturze antycznej, po czym natychmiast z niej znika. Niby wiemy, czym jest, a tak naprawdę nie jesteśmy w stanie zastosować jej do naszego własnego życia i do przeżyć, które doznajemy. Fakt faktem, współczesna popkultura, przesycona do granic możliwości, rzadko daje nam katharsis doświadczyć, ale czyż nie na tym polega istota tego fenomenu, że jest on z definicji czymś rzadkim, doświadczanym ledwie parę razy w życiu, co pod żadnym pozorem nigdy nie może nam spowszednieć?
Ja sam doświadczyłem takiego oczyszczającego popkulturowego katharsis (niektórzy nazywają go również popkulturową nirwaną) zaledwie parę razy w życiu. „To the Moon” te wszystkie lata temu, a wcześniej jeszcze „Seria niefortunnych zdarzeń”. Później „Avatar: Legenda Aanga”. Być może znalazłby by się jeszcze ze dwa przykłady, ale nie więcej. No więc „Persona 5 Royal”, przy której spędziłem ostatnio niemalże równo sto godzin, bez wątpienia również doprowadziła mnie do tego głębokiego stanu, który nie ma jedynie charakteru emocjonalnego (co jest to niezwykle ważne), ale również duchowy. I z perspektywy tego stanu, który wciąż mnie trzyma, a który niewątpliwie wkrótce przerodzi się w ten przykry ból separacji związany z tym, że ta przygoda się już skończyła, a moi przyjaciele ze świata gry nigdy już nie powiedzą czegoś, czego jeszcze nie słyszałem – właśnie z tego miejsca przyszło mi pisać niniejszą nietypową recenzję.
Dlaczego zacząłem grać w tę grę? Bo słyszałem o niej dużo dobrego. Bo zachwalano mi jej niewiarygodny styl, tak podkreślany w zwiastunach. Bo byłem ciekawy. I tak przez wiele lat byłem jednym z tych fanów „Persony”, z którym nigdy nie wolno zadzierać – tym, który nigdy nie grał w „Personę”. Ale się to zmieniło wraz z postanowieniem tej wspaniałej, natchnionej grupy aniołów, których decyzja doprowadziła do przeportowania tej i pozostałych gier z serii na PC (OK, w tym zdaniu mogłem rzeczywiście przesadzić z egzaltacją...). I tak przyszedłem po to, żeby zagrać w grę, w której walczy się ze złem i zwiedza lochy w umysłach złoczyńców. Dla tych chwil, w których toczy się „prawdziwa akcja”. Zostałem zaś dla postaci, które poznałem. Dla zwykłej prozy dnia codziennego. Dla wszystkich tych chwil spędzonych w kawiarni „Leblanc”. Dla wzruszającej pierwszej nastoletniej miłości.
Uwielbiam „Psychonauts”. To jedna z najlepszych gier, w jakie w życiu grałem. Kontynuację połknąłem w całości w parę chwil po tym, jak ukazała się na rynku. Czymże jest zaś „Persona 5”, jeśli nie rozbuchanym go granic możliwości i stylu „Psychonauts” toczącym się dla niepoznaki w Japonii, a nie w Stanach Zjednoczonych? I jak mógłbym zatem nie uwielbiać „Persony”?
Rozważmy zupełnie na poważnie porównanie tych dwóch gier, choćby dlatego, że, jak mi się wydaje, tkwi w nim wiele elementów które tłumaczą, dlaczego najnowsza „Persona” tak mi się spodobała. Elementy te to podobieństwa, choć różnic też jest sporo. Po pierwsze i najważniejsze – w obu tych grach wcielamy się w postać młodego buntownika obdarzonego niezwykłymi zdolnościami, który eksploruje umysły dorosłych, stanowiące przecudnie kreatywne poziomy ukazane w pięknej grafice w kreskówkowym stylu, po to, żeby rozwiązać problemy wspomnianych dorosłych, a przy okazji, być może, uratować świat. W obu grach towarzyszy nam cała galeria barwnych, łatwych do polubienia towarzyszy, z którymi wchodzimy w interesujące interakcje. W obu grach kluczową rolę odgrywa wytworzenie specyficznego klimatu, który co prawda nawiązuje pod pewnymi względami do licznych innych dzieł popkultury, ale jest mimo to na swój sposób unikalny, niepodrabialny. W obu grach walczymy z wytworami wykrzywionych wyobraźni, rozwiązujemy proste zagadki, eksplorujemy mentalne światy i wraz z postępem fabuły zyskujemy dostęp do nowych, potężnych mocy. No, i obie mają spektakularną ścieżkę muzyczną. Fakt, rozgrywka jest zgoła odmienna – jedna gra to platformówkowy collectathon, druga to jRPG zmieszany z life simem – ale w duchu są do siebie niezwykle podobne. Mam przeto wrażenie, że gdyby Raz mógł się spotkać w jakimś przedziwnym crossoverze z Jokerem, obaj od razu nawiązaliby między sobą nić porozumienia mimo różnicy wiekowej. Ich przeżycia są do siebie po prostu zbyt podobne.
I tak właśnie jako fan „Psychonauts” wsiąknąłem w „Personę 5”. Nie przypominam sobie, bym spędził podobną liczbę godzin przy jakimkolwiek innym tytule, który nie byłby przeogromną ubigrą z otwartym światem. Dla mnie, zachodniego odbiorcy, który co prawda z japońszczyzną miał tu i ówdzie do czynienia (przede wszystkim „Final Fantasy VII” i „XV”, nieco anime), ale w żadnym razie nie jest od niej ekspertem ten nietypowy model rozgrywki, który Atlus jak się zdaje opanował tu do perfekcji początkowo był konfundujący, ale gdy już się w nim odnalazłem, to osiadłem na dobre.
Wiele osób mówi, że nie lubi w grach presji czasu i tego, jak gra idzie do przodu bez ich decyzji, swoim tempem, ograniczając im dostęp do niektórych aktywności i blokując je, jeśli nie zostały wykonane we wskazanym czasie. Ja też przez dłuższy czas myślałem podobnie, ale potem, niespodziewanie, moja opinia się zmieniła, natrafiłem bowiem na grę, która pozostanie ze mną już na zawsze, która wyryła głębokie koleiny w moim sercu. Grę, która zrealizowała upływ czasu do perfekcji i która nauczyła mnie, że tak naprawdę wcale nic nie mam do presji czasu w grach komputerowych – po prostu do tej pory grałem w gry, które źle wykonywały tę mechanikę (na Ciebie patrzę, pierwszy „Falloucie”! Chrzanić ciebie i ten twój czip do wody!). A tą wspaniałą grą, która nauczyła mnie, jak doskonały może być upływ czasu w grach było... „Pathologic”. Cudowne arcydzieło. A wracając do „Persony”...
„Persona 5” robi z upływem czasu coś podobnego, tzn. rozumie, jak uczynić z niego sensowną, ciekawą mechanikę, która zmusi gracza do podejmowania decyzji, ale nie wywoła w nim nieodpartego uczucie stresu i tego, że coś gdzieś tam nas omija. My po prostu decydujemy, jak spędzić dany nam w tym świecie czas. (OK, właśnie zacytowałem Gandalfa. Poziom pretensjonalności tego komentarza wyleciał w kosmos, już i tak nic go nie obniży, więc mogę dalej pisać, co chcę).
Swoją drogą, myślę, że to właśnie ten mechanizm – to, że decydujemy, z kim spędzimy czas i którą z relacji rozwiniemy – czyni z „Persony 5” ten rodzaj opowieści, której nie da się w pełni przekazać w żadnym innym medium. Owszem, z głównej osi fabuły dałoby się bez problemu zrobić anime albo nawet nowelizację, i zapewne zachowałby one znaczną część uroku tej opowieści, ale nie wszystko. Nie wszystko. Relacje w świecie tej gry to inwestycja naszego czasu, i to nie tylko czasu naszej postaci, ale również nas, graczy. To my sami decydujemy, kogo polubiliśmy bardziej, a kogo mniej i czyją historię chcielibyśmy rozwinąć w pełni. Jest to zabieg, który by zupełnie nie wypalił, gdyby cała praca scenarzystów poszła w napisanie trzech czy czterech dobrych postaci, a reszta robiłaby za opcjonalne tło, ale tutaj tak nie jest i nawet zupełnie poboczne postaci potrafią nas zauroczyć swoim charakterem. Bez problemu mogę sobie wyobrazić sytuację, w której dwóch różnych graczy będzie miało pod koniec gry dwa zupełnie odmienne zapisy z innymi towarzyszami jako tymi najlepiej poznanymi. Ja np., jak się okazało już po przejściu gry, olałem nieco relacje z postaciami niezbędnymi do odblokowania dodatkowego dużego wątku fabularnego, który gracze sobie ponoć chwalą. No i nie jestem zły, bo wiem teraz, że jest jeszcze coś w tej grze, co zostało mi do odkrycia. Kiedyś będę miał wobec tego pretekst, aby do tego tytułu wrócić, chociaż myślę, że będę musiał odczekać ładnych parę lat, żeby nieco ochłonąć i móc do tego powrócić na chłodno. Naprawdę chciałbym jeszcze kiedyś odwiedzić moich dawnych przyjaciół z Tokio, którzy tak mile dali się poznać w tej historii.
A ponieważ „Persona 5” to w swej istocie gra o relacjach międzyludzkich (a tak naprawdę to o intensywnej, naiwnej, obezwładniającej wierze w nie), parę słów o owych przyjaciołach, z czego część można zapewne uznać za spoilery, ale co mi tam. Od czasów Gygaxa i Arnesona, a właściwie to od czasów Tolkiena drużyna jest podstawową jednostką przygody, tak, jak rodzina jest podstawową jednostką społeczeństwa. Istnienie wiele, wiele gier, które pozwalają nam zebrać drużynę (oczywiście przed wyruszeniem w drogę), i niektóre z nich radzą sobie z tym całkiem przyzwoicie, ale chyba żadna w którą grałem nie podeszła do tego tematu tak dobrze, jak piąta „Persona”, może poza piętnastym „Final Fantasy” (waham się też nad „Pyre”). Narracja ma tu niesamowicie wyważone tempo, w którym kolejne postacie są stopniowo dodawane do drużyny, a ta rozbudowywana od początkowych czterech członków do końcowych ośmiu (plus dwie, które grywalne są tylko przez chwilę). Morgana jest być może typową kociopodobną antropomorficzną maskotką dla drużyny, ale raz, że ma ciekawą przeszłość, którą aż chce się odkryć, a dwa, że nieustannie towarzyszy naszej postaci, stając się niejako naszym Gadającym Świerszczem (możliwe, że ta analogia nasunęła mi się, bo obejrzałem niedawno nową animowaną produkcję del Toro; niebyt mi się podobała, muszę przyznać). Nie jest jednak irytujący, jak takie postacie potrafią być, przeciwnie, szybko staje się wszechobecnym elementem tła, którego nie zauważamy, oczywiście dopóki go nie zabraknie. Ryuji może i jest chodzącym stereotypem przyjaciela głównego bohatera i przypomina Rona Weasley’a we wszystkim poza kolorem włosów, ale tak to już jest, że takie postacie są niezbędne dla dynamiki interakcji z bardziej stonowanymi głównymi bohaterami. No i dobrze równoważy go Yusuke, ekscentryczny artysta bez grosza przy duszy. Z początku wydał mi się irytujący, ale później zdałem sobie sprawę, że problem nie leży w nim, a we mnie – wcale nie był konkurentem dla głównego bohatera, którego się spodziewałem, ten nadszedł dopiero później i, swoją drogą, nieźle namieszał. Ann jest niepotrzebnie przeseksualizowana, ale to chyba akurat nieodłączny element tradycji jRPG’ów. Osobiście shipowałem ją z Ryujim, ale widzę, co może się w niej podobać niektórym graczom. Historia Futaby była dla mnie chyba najbardziej wzruszająca z tych przedstawionych – jej początkowa nieśmiałość i stopniowe dawanie się poznać jako ktoś o dużej pasji i wewnętrznej energii było pięknym arkiem, który na długo zapadnie mi w pamięć. Bardzo trafną obserwacją jest, że dla głównego bohatera jest ona niemal jak młodsza siostra (coś o tym wiem, sam mam młodszą siostrę). Haru, jako ostatni członek drużyny, ma chyba najmniej czasu antenowego, na co widziałem, że ktoś narzekał w internecie, i w pełni się z tym zgadzam. Gdybym miał wskazać najsłabsze ogniwo w tej drużynie, byłaby nim niestety ona, ale może to kwestia moich osobistych preferencji. A może po prostu za słabo ją poznałem? Dla mnie pozostaje taką uroczą, wrażliwą duszą, która jednak nie ma za bardzo nic od siebie do dodania. No i jest jeszcze Makoto. Moja słodka, droga Makoto.
Na przestrzeni lat wiele już zostało powiedziane o miłości do postaci fikcyjnych i choć to nie do końca jest ten sam temat, to pozwolę się go nieco powiązać, bo „Persona 5” skłoniła mnie do rozmyślań również o tym. Nie jest zbyt kontrowersyjną decyzją z mojej strony, że los mojej postaci związałem właśnie z Makoto. Z tego, co czytałem w internecie, pani przewodnicząca szkolnego samorządu jest bardzo popularnym wyborem, co jest dla mnie w sumie pewnym zaskoczeniem. Spodziewałem się, że więcej ludzi będzie preferować Takemi albo może Futabę. Ale ma to sens, bo Makoto to wspaniała postać i osobiście bardzo ją polubiłem, tak samo jak relację, którą wytwarza ona z postacią gracza. Więc tak, Makoto best waifu. Co to jednak tak właściwie znaczy?
Rozważmy może, dlaczego tak wielu postać Makoto się tak podoba. A raczej, rzućmy okiem, co ja w niej polubiłem, bo być może moje powody są podobne do powodów wszystkich pozostałych. Otóż muszę przyznać, że na pierwszy rzut oka byłem wobec niej nieco sceptyczny. Raz, że po prologu byłem przekonany, że grze będzie zależeć na związaniu mnie z Kasumi (i częściowo się nie myliłem), dwa że starsza o rok o Jokera dziewczyna wydała się w pierwszej kolejności kimś z jednej strony oziębłym, z drugiej zaś podatnym na wpływy złych dorosłych. Myślałem, że nawiązanie z nią nici porozumienia będzie jeszcze trudniejsze niż z Yusukem, który pierwotnie zapierał się rękami i nogami przed dołączeniem do Fantomowych Złodziei. Oczywiście taki był zamysł twórców i już niedługo później Makoto dała się poznać od tej lepszej strony – jako zdecydowany i umiejętny strateg. No i osoba wrażliwa.
Moment, w którym zdałem sobie sprawę, że może jednak warto byłoby związać Jokera z Makoto nastąpił nieco później, gdy zobaczyłem ją przestraszoną w domu Futaby, jak chwyciła Jokera za rękę ze strachu. Ujawniło to dla mnie bardzo wrażliwą duszę kryjącą się za fasadą surowości i jestem przekonany, że to właśnie ten dualizm tak przyciąga graczy do tej postaci. Pozostałe dziewczyny w grze, choć charakterologicznie niemniej złożone, już z początku dają się poznać od tej atrakcyjnej strony (może poza Futabą). Ann jest seksowana od pierwszej sceny, w której ją widzimy, a łagodna natura Haru też nie jest zbyt ukryta. SMSy od Takemi są dosyć prowokacyjne w zasadzie od startu, Chihaya też nie kryje się ze swoim urokiem osobistym. Hifumi jest nieśmiała aż do przesady. Ohya jest pod tym względem bardziej złożona, ale mi wydawała się zupełnie nieatrakcyjna. W Makoto tę jej unikalną wrażliwość trzeba dopiero odkryć i dlatego właśnie jest to, moim zdaniem, tak satysfakcjonujące doświadczenie.
Uzewnętrznię się trochę – dla niezwiązanego z nikim dwudziestoparoletniego mężczyzny powoli godzącego się z faktem, że w dzisiejszym świecie relacja romantyczna jest najzwyczajniej w świecie niezbyt racjonalnym celem przeżycie w grze takiego naśladownictwa nastoletniej miłości było doświadczeniem mile głaskającym moją wewnętrzną potrzebę intymności, chociaż niczym więcej. Ja akurat nie mam z tym problemu, moje życie jest pod tym względem bardzo ułożone, natomiast wyobrażam sobie, że wielu młodszych ode mnie chłopaków mających poważne problemy z nawiązaniem kontaktu z dziewczynami mogłoby się znacznie bardziej zafiksować na tym punkcie. Waifu to dla wielu zjawisko ironiczne bądź postironiczne, dla mnie zresztą też (nawet rozważałem zakup ironicznej daikamury z Makoto, byle w miarę przyzwoitej, żeby mieć się z czego pośmiać ze znajomymi). Niemniej jest coś intrygującego w fakcie, że zakochujemy się czasem w postaciach fikcyjnych (fani anime pewnie częściej niż inni). I nie jest to powód do wstydu, oczywiście jak długo zachowamy do tego faktu zdrowe nastawienie. Natomiast zdaje się to ujawniać jakby coś na temat nas samych, odsłaniać jakiś aspekt naszej natury, naszej relacji z popkulturą, tego, dlaczego wchodzimy w takie relacje. Hmm...
Nie ma tu zresztą zbytniego znaczenia, że wybrałem akurat Makoto. To mogłaby być którakolwiek z pozostałych dziewczyn. Albo nawet nie dziewczyn – można by tu napisać o rodzicielskiej relacji z Sojiro, o przyjaźni z Mishimą itp. Każda z tych postaci odkrywa przed graczem jakieś drugie dno, z każdą warto się zaprzyjaźnić. Jest w tym pewna lekcja na temat naszych własnych relacji z ludźmi, którzy nas otaczają – jeśli zainwestujemy w nie nasz czas i przyłożymy się do tego, by być dla nich dobrzy, członkowie naszej rodziny, nasi koledzy z pracy i ze szkoły, a nawet sprzedawcy w sklepach otworzą przed nami swoje człowieczeństwo. A przynajmniej tak to powinno wyglądać.
Jak widać, rozpisałem się tu o miłości do fikcyjnej dziewczyny i o przyjaźni z grupą towarzyszy zamiast pisać o lochach, poziomach, potworach, broniach, specjalnych atakach, strategiach i rosnących w górę liczbach. Dlaczego? Bo choć bardzo przyjemnie się te poziomy przechodzi, z potworami walczy, a bronie zbiera, i choć wpisuje się to w wartościowy główny wątek fabularny, to nie te elementy „Persony” ze mną zostaną. Zastanawiam się, ile czasu minie, nim zapomnę imiona postaci z tej drużyny, przeciążony milionem innych, nowszych gier. Ile czasu minie, nim zapomnę imię Makoto. Być może stanie się to szybciej, niż bym chciał, ale na pewno nie szybciej niż to, kiedy zapomnę o tym, który z odblokowanych przeze mnie ataków głównego bohatera był moim ulubionym (wybrałbym chyba tytanomachię, ale ja generalnie lubię zadawać obrażenia).
Idealną egzemplifikacją tego faktu jest moim zdaniem mój stosunek do zakończenia tej gry i jej epilogu. Fakt, ostatni akt głównej fabuły ma kosmiczną skalę. Fakt, jest bardzo emocjonujący. Fakt, walka z ostatnim bossem podnosi ciśnienie i jest akurat tak trudna, jak być powinna. Fakt, pokonanie go sprawia całą masę przyjemności. Tylko że mi i tak się najbardziej podobało, co się dzieje potem. Oczywiście nie zdradzę tutaj żadnych szczegółów, natomiast trzeba zwrócić uwagę na fakt, że „Persona 5” ma jeden z najbardziej rozwleczonych epilogów, z jakim w życiu miałem do czynienia, bijąc na głowę pod względem długości chyba nawet ten z dobrego zakończenia „Wiedźmina 3”, choć nie jestem pewien. I jest to epilog, który sprawił mi chyba najwięcej radości w całej tej grze. Choć cała treść „Persony 5” aż przesiąknięta jest naiwnym optymizmem, niezachwianą wiarą w siłę miłości i przyjaźni, przez cały czas bałem się, że na końcu czeka nas jeden z tych cynicznych twistów, który ujawnia, że nic, co dobre, nie trwa wiecznie. Widziałem to w moim życiu nie raz. I zbliżając się do tego epilogu miałem w głowie tylko jedną myśl: „niech się dzieje, co chce, naprawdę, ale proszę, proszę – niech nic ich nie rozdzieli, niech oni pozostaną przyjaciółmi już do końca życia”. I ta ostatnia cutscenka, ten moment ostatecznego pożegnania – on właśnie był dla mnie jak obietnica, że tak właśnie się stało. I niech nigdy, przenigdy nie dane mi będzie w to zwątpić.
Dlaczego zatem gramy w gry wideo? Dlaczego obcujemy z popkulturą? Dlaczego ją tworzymy? Odpowiedzi może być bardzo wiele – by przeżywać emocje, by studiować naszą psychikę, by interpretować symbole, by opowiadać opowieści, które nadają sens światu wokół nas. A być może też po prostu dla rozrywki. To wszystko prawda. Jednakże po spędzeniu stu godzin w świecie „Persony 5” i po doświadczeniu wspaniałego, ulotnego katharsis które dało mi jej przejście jestem przekonany, że kryje się za tym coś więcej. Że zarówno za tworzeniem tych historii, jak i ich odbieraniem stoi ten sam powód, jakim jest to, że w człowieku jest coś więcej niż tylko ten świat, jakaś boska cząstka, element transcendencji. Istnieje w nas głęboka tęsknota za światem, w którym sprawiedliwość tryumfuje, w którym można jeszcze walczyć ze złem i w którym, przede wszystkim, dane nam jest nawiązywać relacje z innymi tak czyste i piękne, jak to tylko możliwe, w którym miłość, ta pierwsza, świeża, młodzieńcza, jest na wyciągnięcie ręki.
Ten świat, w którym żyjemy, to nie jest taki świat. Tamten jest gdzie indziej. Być może, jak chcą wierzyć niektórzy, czeka nas on po śmierci. Piękna to wizja! Być może jednak jest on tylko wytworem naszej duszy. Być może nigdy go nie osiągniemy. Ale to nie zmienia faktu, że za nim tęsknimy. A „Persona 5” jest jednym z najwspanialszych wyrazów takiej tęsknoty, jaki w życiu widziałem.
...poza walką Okumurą. Walka z Okumurą ssie pałę i jest do dupy. Dziękuję za uwagę, do widzenia.

16.07.2023 17:50
enrique
1
odpowiedz
enrique
44
Zwykły gracz
8.0

P5R skończone, na koncie 112h.

Gra, która pozostawia mnie z wieloma różnymi odczuciami ??

Wziąłem się za nią kierowany głównie bardzo pozytywnymi recenzjami i opiniami, a także bardzo dobrymi wspomnieniami z ogrywania P4G, która była niezmiernie miły zaskoczeniem i przy której świetnie się bawiłem przez wiele godzin. P5R pod wieloma względami absolutnie góruje nad P4G – grafika, projekt lokacji, oprawa dźwiękowa, gameplay, usprawnienia QoL, narracja czy naprawdę dobry voice acting. Daleki jestem jednak od stawiania jakichś maksymalnych not, bo P5R moim zdaniem aż tak wyjątkową grą nie jest. To niezła gra, która ma jednak jednego ogromnego minusa – jest zbyt długa, źle zbalansowana i przeciągnięta wręcz do bólu. Są momenty, że fabuła naprawdę śmiga, intryguje, jest tak ciekawie, że czeka się na kolejny dzień i zastanawia KURDE CO TERAZ!... tylko po to by potem przez 10-20-30 nawet dni tak nudzić, że zaczyna się przy niej przysypiać. Coraz więcej zbędnych leveli w kolejnych poziomach w Mementos, coraz większe i na siłę rozbudowywane Pałace, coraz bardziej rozwleczeni bossowie których musisz pokonywać w coraz dłuższych i kilkukrotnych pojedynkach (pada, wstaje, pada, wstaje itd), coraz większe przerwy między wydarzeniami (w Royal w dodatkowej części gry wręcz absurdalne, że coś robisz/z kimś rozmawiasz i gra każe Ci czekać 7 dni by znowu coś móc zrobić, a jak zrobisz dowiadujesz się, że masz czekać kolejne 30 dni, kiedy legalnie nie ma już co robić, bo brakuje contentu, a Ty jesteś na max. levelu i praktycznie wszyscy towarzysze i wszystko inne wymaksowane). Szkoda też, że romans z Kasumi rozpoczyna się na chwilę przed końcem gry, dosłownie kilka scen, raptem 2 eventy, duże rozczarowanie. Jeśli chodzi o samą fabułę była niezła, szczególnie gdzieś tak do połowy gry, a momentami nawet bardzo dobra (wydarzenia, które obserwujemy z perspektywy pokoju przesłuchań) ale potem, gdy nagle weszły standardowe wątki ratowania świata, wszystkiego i wszystkich, zaczęła tracić na swojej atrakcyjności. Chyba bardziej podobały mi się personalne, bardziej skondensowane wątki z dodatkowego semestru i finał był całkiem dobry (poza wątkiem Kasumi - żadnego pożegnania pomimo romansu, "take care", WTF?!). Z towarzyszami jak to zwykle bywa – jedni byli fajni, inni nie, jedni ciekawi, a jeszcze inni bardzo irytujący. Na plus Makoto, Kasumi, Goro Akechi, Futaba, Morgana, Sae i Dr Maruki. Całościowo fabularnie wolałem chyba jednak P4G, fabuła była o wiele bardziej kameralna i ciekawsza, motyw z ciągłym ratowaniem świata z lekka mnie już nuży ?? Ogólnie dobra gra, ale wymagająca bardzo wiele cierpliwości. Małe spostrzeżenie - w przeciwieństwie do Trailsów czy Xenoblade które niedawno ograłem, ukończenie P5R nie wywołało u mnie zbyt wielu emocji.

20.08.2023 09:21
odpowiedz
Giverion
17
Legionista
10

Co to jest za ocena? Od razu widać, że nasi rodacy wolą proste samograje niż coś bardziej złożonego. Dla mnie to jedna z najlepszych gier jakie grałem w życiu. Niestety dalej takie tytuły pozostaną niszą, bo to nie ubi-gra gdzie jesteś prowadzony za rączkę aby czasem się nie zgubić i nie musieć o zgrozo myśleć. Serio latanie od nudnego znacznika do kolejnego jest takie super? Ja tam lubię dobre gry, które nie traktują gracza jak kompletnego tłuka i wymagają od siebie jakiegoś zaangażowania.

10.09.2023 23:47
👍
odpowiedz
zanonimizowany1385127
4
Chorąży
10

Nie wiem, czy ta gra tak się zmieniła od recenzji, ale ocena przeciętna to z pewnością za mało. Jeżeli masz masz cięższy okres w życiu to gorąco polecam, to tylko gra, a naprawdę potrafi podnieść na duchu. No i nie ma co się przejmować wyborami, bo możesz przejść ją wiele razy, a na początku masz sporo dodatkowych przedmiotów, które potrafią bardzo ułatwić życie.

post wyedytowany przez zanonimizowany1385127 2023-09-10 23:48:10
22.03.2024 12:52
kęsik
📄
odpowiedz
kęsik
159
Legend
8.0

Persona 5 Royal to praktycznie pod każdym względem lepsza gra niż Persona 4 Golden. Lepsza fabuła, lepsze postaci, lepsze dungeony, trochę ulepszony system walki, lepszy klimat, lepszy setting, lepsza poboczna zawartość, lepsza oprawa audio-wizualna. Jednak gra ma także podobne bolączki jak poprzedniczka, szczególnie w drugiej połowie gry mamy dosyć sporo nudzenia. W momencie gdy mamy postać już rozwiniętą na maksa, większość relacji z najciekawszymi postaciami skończone to po prostu nie ma zbytnio co robić między fabularnymi etapami. To są najgorsze momenty w grze. Skończenie jednego "pałacu" i oczekiwanie aż fabuła łaskawie pójdzie do przodu a my będziemy szukać kolejnego celu. To samo co było w P4G, sama struktura gry gdzie spędzamy prawie cały rok chodząc do szkoły jest ułomna i po prostu przy takiej długiej grze staje się to nudne i monotonne. Tym bardziej, że niekiedy fabuła przez 3 tygodnie w grze stoi w miejscu, a my po prostu czekamy aż coś się wydarzy. Gdyby gra była na 50 czy nawet 80 godzin, nie byłoby to wielkim problemem. Ale gra jest na 150 godzin. I na te 150 godzin przypada niebezpiecznie dużo fragmentów gry, w których nic się kompletnie nie dzieje. Tutaj trzeba to porównać do mojej ulubionej serii jRPG czyli The Legend of Heroes, tam niektóre odsłony też są na 150 godzin ale tam kompletnie nie ma żadnego nudzenia, cały czas jest ekscytująco i coś się dzieje? Dlaczego? Bo tamta seria nie marnuje naszego czasu. Tam mamy kilka dni fabularnej i nieco luźniejszej akcji a potem skaczemy kilka tygodni do przodu i znowu mamy akcję. Cały etap nudzenia z Persony tam po prostu nie występuje. Persona jest zakładnikiem swojej formuły, która sprawia że gra przez sporą swoją część jest po prostu do pominięcia. Nie było tutaj z tym aż tak źle jak w P4G gdzie pod koniec gry dosłownie zasypiałem z padem w ręku ale nadal było to odczuwalne i negatywnie wpływało na odbiór gry. Gra sama w sobie jest dobra, mechanicznie wszystko jest ok ale do najlepszych jRPG trochę brakuje...
Port na PC raczej wątpliwej jakości. Jeżeli trzeba w menadżerze zadań ustawiać dla gry wysoki priorytet aby normalnie chodziła (i nikt tego problemu od premiery nie naprawił) to chyba coś jest nie tak...

03.04.2024 15:20
mastarops
👍
odpowiedz
mastarops
143
Generał
8.0

Gra fajna, wciągnęła mnie na ok 120 godzin. Historia, bohaterowie, klimat - dlaczego jest dobra można przeczytać w wielu miejscach więc może napisze co mi się nie podobało:

- jestem nowy w tej serii, nie przeczytałem przed graniem jakie są wymagania do odblokowania zawartości w Royal, jak się o tym dowiedziałem było już za późno, nie miałem wystarczająco starego zapisu, a nawet jakbym miał to nie chciało by mi się cofać kilkanaście (jeśli nie kilkadziesiąt) godzin

spoiler start

postaci związane z nowym semestrem jakoś mnie nie interesowały a trzeba je wymasować przed określonym terminem. Myślałem, że i tak nie będę miał czasu na dobrą znajomość z nimi więc sobie je odpuściłem, czego potem żałowałem, bo okazało się, że nowa historia jest naprawdę ciekawa

spoiler stop

- zarządzanie czasem jest ok, ale ponownie jak nie wiesz zupełnie niczego o grze, możesz podjąć kilka bardzo złych decyzji - patrz punkt wyżej.

- turowa walka, gdzie decyzje podjęte kilka godzin wcześniej mogą przesadzić o wygranej, lub przegranej.

- punkty relacji za konkretne opcje dialogowe. Nie wiem czy to wina tłumaczenia, ale miałem wrażenie, że wybieram losowo. W końcu zacząłem korzystać z poradnika. Dialogi do zdobycia persony to w ogóle jakaś masakra.

- szkoła, pytania totalnie nie związane z grą, ponownie siedziałem z poradnikiem.

Pomimo powyższych bawiłem się spoko, wcześniej odbiłem się od P5 na PlayStation. W połowie dlatego, że forma mobilna dużo lepiej pasuje do tej gry niż siedzenie przed tv. Drugim powodem dlaczego wcześniej odpadłem była walka turowa, ale tym razem grałem na łatwym i dla mnie był to strzał w dziesiątkę.

Dodaj swój komentarz
Wszystkie Komentarze