Graliśmy w The Forest - produkt, który na nowo zdefiniuje survival horrory
Rozkładamy na czynniki pierwsze wczesną wersję ambitnej produkcji niezależnej mającej szansę przedefiniować znaczenie słowa „survival” w survival horrorach.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
- bogato wypełniony, otwarty świat;
- rozbudowane opcje przetrwania;
- polujących na gracza, inteligentnych kanibali;
- intuicyjny system budowania i wytwarzania przedmiotów.
Obudziłem się we wraku samolotu. Pierwszym widokiem jaki ujrzałem był tajemniczy człowiek porywający małe dziecko. Zebrałem wszelki prowiant walający się po szczątkach pojazdu. W wyjściu ujrzałem zwłoki kobiety, w którą wbity został topór. Podniosłem broń i zacząłem uciekać w głąb lasu. Po drodze minąłem puste obozowisko, najpewniej rozbite przez ocalałych z katastrofy. Dotarłem na brzeg. Idąc plażą ujrzałem kilka szałasów zamieszkałych przez tubylców. Uciekli na mój widok. Postanowiłem rozbić tam obozowisko. Nim skończyłem budować schronienie, wrócili. Zaatakowali mnie. Walczyłem zaciekle, ale mimo dziesiątków zadanych im ciosów, wciąż stali na nogach. W końcu mnie dorwali. Gdy się zbudziłem, tym razem otaczała mnie ciemność. Odpalenie zapalniczki ukazało mi makabryczny widok tego, co zostało z pozostałych pasażerów samolotu. Ich resztki znajdowały się w jaskini, do której trafiłem. Pięć minut później podzieliłem ich los.
Tak wyglądało moje trzecie, znacznie dłuższe od poprzednich, podejście do The Forest, survival horroru niezależnego studia Endnight Games. Przy czwartym niestety stała się najgorsza rzecz, jaka może przytrafić się w tego typu produkcji – zrozumiałem grę. Kiedy zaczynasz być doskonale świadomy, co i w jaki sposób może cię zabić, a uniknięcie tego staje się banalnie proste, o immersji możesz zapomnieć. A wczesna alfa Lasu, mimo pozornego przepychu, w rzeczywistości do zaoferowania ma bardzo niewiele i po naprawdę emocjonujących początkach szybko przestaje być grą, a staje się jedynie demem technologicznym pozwalającym posmakować tego, co twórcy chcą osiągnąć w finalnej wersji produkcji.
Wyspa
Alfa pozwala na zwiedzenie jednej większej wyspy wypełnionej kompleksem jaskiń oraz kilku pomniejszych, w większości pustych. Obszar gry nie imponuje rozmiarem, ale za to został dobrze zagospodarowany – oprócz tytułowego lasu, otaczających go klifów i plaży, co rusz natrafić możemy na wrogie obozowiska, namioty pozostawione przez innych rozbitków, zatoki, jeziora, stawy i bagna. Tu i ówdzie znaleźć można opuszczone łodzie, tajemnicze drzewa będące miejscami kultu czy inne ślady ingerencji w naturę. Opuszczona wyspa jest zaskakująco bogata w drobiazgi uprzyjemniające jej zwiedzanie i sprawiające, że nie odczuwamy monotonni. Może z wyjątkiem wspomnianych obozowisk, które wymagają jeszcze wypełnienia ich większą liczbą szczegółów – oprócz kilku totemów i ewentualnych zwłok innych bohaterów (twórcy wykazali się sporą kreatywnością jeśli chodzi o ich prezentacje) rażą one pustką. Chociaż sama mapa za każdym razem jest identyczna, to przy każdym uruchomieniu zmienia się miejsce, w którym dochodzi do katastrofy i grę rozpoczynamy w innej lokalizacji. Miłe urozmaicenie, choć w rzeczywistości nie wpływające w znacznym stopniu na rozgrywkę – na szczęście wraz z kolejnymi uaktualnieniami twórcy dorzucają nowe elementy losowe, zatem z czasem zabawa powinna stać się znacznie bardziej nieprzewidywalna.