Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Revolution – czy to będzie rewolucja w serii?
Ninja o blond włosach doczekał się dziesiątek adaptacji, w tym licznych wystąpień w grach. Nadchodzące Ninja Storm Revolution ma być pożegnaniem serii ze starą generacją. Czy będzie to godne przejście na emeryturę?
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji PS3.
- nowe wątki fabularne, w tym geneza złowieszczej organizacji Akatsuki;
- sprawdzona mechanika rozgrywki z drobnymi nowościami;
- dodatek trybu turniejowego dla 4 osób z walkami 2 na 2 lub każdy na każdego;
- największy jak na razie w serii garnitur postaci;
- łączone ataki Ultimate Jutsu i nowe spojrzenie na postacie wspierające.
Kolejny rok, kolejne Naruto. Mimo że studio CyberConnect2 z gracją podnosi poziom epickości z każdą kolejną odsłoną, eksploatacja marki może nastawiać sceptycznie. Po sukcesie Ultimate Ninja Storm 3 deweloperzy nie kazali nam długo czekać na kolejną bijatykę w barwnym świecie Naruto. Już we wrześniu PC, PS3 i Xbox 360 dostaną kontynuację serii Ultimate Ninja, która debiutowała jeszcze na PlayStation 2. Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Revolution ponownie pozwoli nam przeżyć wydarzenia wiodące do kulminacyjnej Czwartej Wielkiej Wojny Ninja, a przy okazji dogoni fabułę serialu. Twórcy świadomi są monotematyczności nowszych odcinków, więc żeby przedłużyć i urozmaicić zabawę, zaoferują nam dodatkowo trzy nowe wątki będące swego rodzaju wypełniaczami. Na nasze szczęście nie będą to serialowe zapchajdziury o kryształowych ninja czy Wiosce Gwiazd, ale retrospekcje przy produkcji których czuwał sam twórca serii, Masashi Kishimoto. Dodatkowe wątki w trybie fabularnym posłużą do ekspozycji nowych strojów i postaci, a co za tym idzie, poznamy genezę organizacji Akatsuki i wcielenia terrorystycznych ninja z czasów przed dołączeniem do Brzasku. Zaś nowe postacie Shisui’ego Uchihy i Kushiny Uzumaki odegrają kluczowe role w swoich własnych epizodach. Rzekomo zaowocuje to przedłużeniem zabawy w trybie fabularnym do kilkunastu godzin. Autorzy postarali się, żebyśmy nie mogli narzekać na nudę, a do dyspozycji dostaniemy ponad 100 postaci – co samo w sobie stanowi rekord dla serii.
Pozytywnie nastawia fakt, że twórcy zamierzają zrehabilitować się po braku reanimacji potężnych Kage w ostatniej grze. Lista dostępnych shinobi zaszczycona zostanie przez Drugiego Tsuchikage, Drugiego Mizukage, Trzeciego Raikage i ojca Gaary – Czwartego Kazekage. Istotnym nowicjuszem ma być tez Mecha-Naruto, którego zaprojektował sam wielki Kishimoto. Zrobotyzowany sobowtór głównego bohatera ma też odegrać kluczową rolę w delikatnie fabularyzowanym trybie Tournament. O ile Revolution w dużej mierze to „więcej i mocniej” – to właśnie tryb mistrzostw ma nas zaskoczyć i stanowić powiew świeżości. Dotychczas walki w Naruto robiły piorunujące wrażenie widowiskowością i chaosem, ale wspomniany wariant rozgrywki ma wznieść poprzeczkę wyżej, wpuszczając na arenę czwórkę graczy jednocześnie. Na arenie zaś zmierzymy się w pojedynkach stawiających przeciwko sobie duety albo w walce każdy na każdego. Niestety spodziewających się emocjonujących starć na kanapie muszę rozczarować – o ile nadal dostępny będzie tryb Versus, o tyle w Tournament nie może walczyć więcej niż jedna osoba przy konsoli. Takie ograniczenie zdaje się oczywiste z racji starzejącego się już sprzętu, ale twórcy zapewniają, że planują kolejną odsłonę na sprzęt raczkującej generacji. To tylko kwestia czasu nim dostaniemy danie, którego przedsmakiem jest ten tryb. Drobne kompromisy nie powinny jednak zaniżyć poziomu oprawy audiowizualnej, który jak na razie był zadowalający w serii. Wszystko wskazuje na to że będzie jeszcze barwniej i bardziej spektakularnie, bo zmiany doczekał się jeden z kluczowych elementów – system supportów, czyli przywoływanych kompanów.