autor: Maciej Jałowiec
Testowaliśmy Evolve - czego dowiedzieliśmy się o następcy Left 4 Dead? - Strona 4
Hasłem przewodnim nowego dzieła Turtle Rock jest „czterech przeciwko jednemu”. Stworzenie gry działającej na tej zasadzie to nie lada wyzwanie, ale 2 godziny zabawy każą mi sądzić, że Evolve jest w stanie zaoferować przeżycia jedyne w swoim rodzaju.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Evolve - w co wyewoluował pomysł twórców serii Left 4 Dead?
Obiecałem sobie, że nie wpadnę do wody. Niestety, kiedy potwór z impetem wylądował pomiędzy naszą czwórką, szybko straciłem orientację w terenie i zapomniałem o jeziorze za moimi plecami. W headsecie słyszę parę przekleństw moich odpierających atak towarzyszy, więc jak najszybciej staram się wydostać na powierzchnię, kiedy nagle kilkunastometrowa bestia pojawia się nade mną, po drugiej stronie tafli wody. Zamarłem w bezruchu. Niezwykle błyskotliwa rzecz do zrobienia.
Turtle Rock to studio założone w 2002 roku, z siedzibą w Kalifornii. Evolve powstaje już od prawie 4 lat, a po upadku THQ, które pierwotnie miało wydać grę, tytuł trafił pod skrzydła 2K Games. Ciekawostką niech będzie fakt, że męska część ekipy od blisko czterech miesięcy się nie goli, a stan ten zamierza utrzymać aż do premiery Evolve. Wszystko w ramach akcji charytatywnej – za każdy cal brody studio przekaże 50 dolarów organizacji Child’s Play.
Wyskoczyłem ze skrawkiem życia w zapasie, a na powierzchni okazało się, że zostało nas tylko dwóch. Sytuacja nie jest beznadziejna, bo ziejące ogniem i szalejące w pobliżu monstrum też jest na skraju wyczerpania. Bez medyka w ekipie pozostaje nam tylko skierować cały arsenał na potwora, a kiedy ten decyduje się na szarżę, wszyscy wiemy, że to jego ostatni ruch w grze. Wielki pasek życia bestii jest już prawie pusty, więc kiedy ściera się z nami, przy wtórze ciemniejącego ekranu, nikt nie wie, co się stało. Po dwóch sekundach wszystko jest jasne – Goliath zwyciężył, wszyscy ściągamy słuchawki i okazuje się, że to niezwykle wyrównane starcie obserwowało ponad 20 osób, bijących teraz brawo wszystkim uczestnikom. Trzeba przyznać, że Evolve potrafi wygenerować jedne z najbardziej emocjonujących i zarazem efektownych scenariuszy, jakie kiedykolwiek widziałem w grze multiplayerowej.
Wiadra z głów, nadchodzi Łazarz
Jeśli jeszcze nie wiecie, to nowa produkcja studia Turtle Rock jest grą nastawioną po równo na kooperację i rywalizację. Czterech uzupełniających się graczy musi wspólnymi siłami wyeliminować potwora – również kierowanego przez człowieka. Najważniejszą nowością, którą dane mi było zobaczyć, są cztery nieujawniane wcześniej postaci łowców. Choć reprezentują oni te same klasy, co znani już bohaterowie, ich sprzęt i umiejętności potrafią mocno zmienić przebieg rozgrywki. „Nasza gra w ogóle jest zaprojektowana tak, żeby dużo się zmieniało” – mówi Chris Ashton, współzałożyciel Turtle Rock. „Za każdym razem, kiedy dodajemy nowego łowcę, potwora czy nawet występujące na mapie dzikie zwierzęta, wszystko to znacząco zmienia grę”.
CZTEREJ ZNANI WCZEŚNIEJ ŁOWCY:
- Griffin („Trapper”) – to on zajmuje się śledzeniem i unieruchamianiem potwora. W tym celu korzysta z mobilnej areny (żeby odciąć bestii drogę ucieczki) oraz wyrzutni harpunów, która pozwala mu niejako trzymać potwora na smyczy. Griffin może też zostawiać na ziemi detektory dźwięku, namierzające pobliskie stworzenia.
- Val („Medic”) – medyczka leczy towarzyszy za pomocą specyficznego działka oraz generując wokół siebie specjalną aurę. Może więc podtrzymywać drużynę przy życiu, a przeciwko samemu potworowi wykorzystać snajperkę, która otwiera na jego ciele słabe punkty dla reszty ekipy.
- Hank („Support”) – zaopatrzony w działko emitujące tarczę, jest w stanie zredukować obrażenia, które otrzymują jego towarzysze lub on sam. Chwilowo może też uczynić się niewidzialnym razem z pobliskimi kompanami. Jego najgroźniejszą bronią jest wsparcie artyleryjskie, które przy odpowiednim wyczuciu czasu może poważnie zranić potwora.
- Markov („Assault”) – dzięki swojemu pokaźnemu arsenałowi spluw służy przede wszystkim jako maszyna do zabijania. Miny pozwalają mu też na zostawianie pułapek, a jeśli trzeba zaabsorbować trochę obrażeń, to jest wyposażony w osobistą tarczę.