Powrót króla skradanek - test świetnie zapowiadającej się gry Thief - Strona 2
Już w lutym Garret powróci w nowej odsłonie cyklu Thief. Po kilku godzinach spędzonych z prawie finalną wersją możemy stwierdzić, że legendarny złodziej jest w doskonałe formie. Mimo to fani pierwszych dwóch odsłon mogą mieć pewne powody do obaw.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Thief - restart kultowej skradanki słabszy od Dishonored
Thief będzie pierwszą dużą premierą tego roku. Jednak nie tylko z tego powodu czekamy na ten tytuł – w końcu jest to również pierwsze od jedenastu lat wznowienie serii, której nie można określić inaczej niż mianem kultowej. Kilka dni temu miałem okazję spędzić trochę czasu z praktycznie ukończoną wersją gry i muszę przyznać, że zrobiła ona na mnie bardzo dobre wrażenie. Jako że od premiery poprzedniej części minęło sporo czasu, autorzy uznali, że tworzenie bezpośredniej fabularnej kontynuacji nie miałoby większego sensu. Po prostu większość współczesnych graczy nie ma pojęcia o wydarzeniach z trylogii, zwłaszcza że tylko jedna jej odsłona zawitała na konsole i to wyłącznie na Xboksa, a nie na znacznie popularniejsze wtedy PlayStation 2. Jednocześnie nowy Thief nie jest też pełnym restartem, gdyż autorzy pozostali wierni stylowi pierwowzoru oraz historii tego fikcyjnego świata. Mamy więc tu do czynienia raczej z alternatywnym spojrzeniem na korzenie marki.
Eidos Montreal to już trzeci zespół, który zajmuje się rozwijaniem serii Thief. Cykl narodził się w Looking Glass Studios, „trójkę” opracowała ekipa ION Storm. Twórcy najnowszej odsłony byli jednak naturalnym wyborem do realizacji zadania wskrzeszenia klasycznego tytułu, gdyż trzy lata temu z powodzeniem dokonali tego samego w przypadku innej uznanej serii, tworząc Deus Ex: Human Revolution. Ludzie z Eidos Montreal opracowali także tryb rozgrywki wielooosobowej w nowym Tomb Raiderze, ale tych doświadczeń nie wykorzystali w swoim najnowszym projekcie. Thief oferuje tylko singla, a rywalizacja z innymi użytkownikami odbywa się za pomocą rankingów.
W Thief ponownie wcielamy się w mistrza fachu złodziejskiego imieniem Garrett. W momencie rozpoczęcia kampanii jest on u szczytu przestępczej kariery i w półświatku Miasta zyskał sławę oraz powszechny szacunek. Gra serwuje nam odrobinę odmienną wizję tej postaci niż to, co oglądaliśmy niegdyś. Oczywiście, rabuś wciąż nie jest żadnym bohaterem i akty heroizmu zdarzają mu się co najwyżej przy okazji kradzieży. Dalej ma też cięty język i czarne poczucie humoru, ale nie jest też już tym samym zimnym i nieczułym profesjonalistą. Już w pierwszej misji poznajemy kobietę z jego przeszłości – złodziejkę imieniem Erin – która szybko żegna się z życiem i wydarzenie to mocno wpływa na Garretta.
Zmianie uległa również druga najważniejsza „postać” cyklu, czyli Miasto. W poprzednich częściach prezentowało ono poziom średniowiecznego fantasy z lekkimi steampunkowymi naleciałościami. Teraz drugi z tych nurtów dostał wyraźnego kopa i zaprezentowane przez autorów uniwersum stało się znacznie bardziej nowoczesne, a także mroczniejsze. Po pierwszej misji Garrett traci przytomność i budzi się dopiero rok później.
Przez ten czas metropolia przeszła dogłębną metamorfozę spowodowaną wybuchem tajemniczej zarazy. Bogaci próbują odseparować się od biednych, ci ostatni umierają w potwornych męczarniach, a pełną władzę nad miastem przejął bezwzględny Baron, który nakazał karać stryczkiem nawet najmniejszą kradzież.