Testujemy wersję alfa gry DayZ - survival, sandbox, zombie i zgniłe owoce - Strona 2
Sprawdzamy jak prezentuje się bardzo wczesna alfa DayZ - jedynej gry, w której możecie skuć człowieka, nakarmić go zgniłym jabłkiem, środkiem dezynfekującym i po przestrzeleniu kolan zostawić samemu sobie. Witajcie z powrotem na Czarnorusi.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Grudniowa premiera wersji alfa DayZ była jednym z ciekawszych wydarzeń końcówki zeszłego roku. Zainteresowanie grą było ogromne i już teraz można mówić, że przełożyło się to na imponujący sukces komercyjny. To nie była prosta droga - minęło przecież sporo czasu odkąd twórca moda Dean Hall podjął decyzję o tym, że nowe DayZ nie tylko będzie samodzielną wersją moda niewymagającą ArmA II, lecz stanie się czymś więcej. Nie klikajcie jednak na przycisk "kup" nie wiedząc na co się piszecie ponieważ produkt jest teraz wręcz encyklopedycznym przykładem alfy.
Obecna inkarnacja DayZ nosi numer 0.30 - jest więc to bardzo, bardzo wczesna wersja gry. Absurdalne bugi i brak większej zawartości to coś, co trzeba brać pod uwagę. Gotowy na wszystko, z wywalaniem na pulpit i lagami włącznie, rozpocząłem swój pierwszy postapokaliptyczny żywot na Czarnorusi Plus.
Śmierć od gaśnicy proszkowej w krainie bez zombie
Na starcie przywitał mnie czarno szary ekran (noc w wydaniu DayZ) i szum morza. Część mnie chciała włożyć baterię do latarki, ale doświadczenie z moda mówiło, że nie jest to zbyt rozsądny ruch. Krótka eksploracja miejscowości Prigorodki w poszukiwaniu jedzenia i już wpadłem na pierwszego ocalałego – Don't shoot! Friendly! padło na czacie głosowym. Już po tych kilku minutach wiedziałem, że klimat i pokręcone relacje międzyludzkie zostały w nowym DayZ zachowane, szczególnie gdy drugi napotkany człowiek zatłukł mnie gaśnicą.
Dopiero grając za dnia byłem w stanie docenić rzeczy, nad jakimi ekipa Bohemia Interactive siedziała ostatni rok. Plus przy nazwie Czarnorusi oznacza, że możemy teraz wejść do większości budynków na mapie, a część obszarów jest zupełnie nowa. Przydatne wyposażenie możemy znaleźć na półkach, pod łóżkami czy nawet w bagażnikach samochodów. Usprawnienia mapy nie zostały jeszcze sfinalizowane, niektóre miejsca są puste lub niedokończone ale, już teraz mapę należy uznać za najważniejszy sukces samodzielnego DayZ.
Biegnąć pierwszy raz przez miasto w DayZ można zastanawiać się, gdzie podziały się zombie i całe jedzenie. Odpowiedź brzmi - wszystkie zostały zabite, a pożywienie zabrane. Odradzanie zdechlaków, jak i całego wyposażenia na razie nie funkcjonuje, dlatego nowych nieumarłych i sprzęt zobaczymy tylko po restarcie serwera - ot uroki wersji alfa. Brak żywności może doprowadzić do konieczności podjęcia dramatycznej decyzji - zjeść zgniłe kiwi i zachorować, czy liczyć na to że dwa domy dalej znajdziemy jednak jakiegoś banana? I lepiej, żeby był to banan a nie puszka sardynek, której nie będziemy mieli czym otworzyć...
Ilość zombie jest obecnie ograniczona na tyle żeby nie powodowały dramatycznego obciążenia serwerów. Jeśli już spotkamy jakiegoś truposza to zobaczymy, że doczekały się one kilku nowych animacji. Walka z nimi jest jednak tak samo sztywna jak w modzie, ponieważ nie ma płynnej interakcji między graczem a wrogami - czuć jak gra wykonuje funkcję "if siekiera hit=1 then zombie=0". Mam poważne obawy, czy walka w zwarciu kiedykolwiek zostanie doprowadzona do zadowalającego poziomu, silnik Real Virtuality nigdy nie był tworzony z myślą o jej przedstawieniu. Ekipa Deana Halla musi w tej kwestii przeprowadzić ogromną rewolucję, albo chociaż doprowadzić do stanu, w którym zedy przestaną przenikać przez ściany.