autor: Grzegorz Bobrek
Testujemy wersję beta gry Battlefield 4 - rzeź w Szanghaju
Choć do premiery Battlefielda 4 pozostał niemal miesiąc, to otwarta beta już pozwala sprawdzić pewne nowości w trybie multiplayer. Pora rozpocząć oblężenie Szanghaju!
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Battlefield 4 - wkraczamy na pole walki nowej generacji
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Beta Battlefielda 4 nareszcie ruszyła z kopyta. Po raz pierwszy w ręce całej społeczności oddana zostaje wczesna wersja trybu multiplayer i choć zawiera ona ledwie ułamek tego, co zaoferuje końcowy produkt, to już na własne oczy możemy zobaczyć postęp, jaki dokonał się w przeciągu ostatnich dwóch lat, i przetestować zmiany wprowadzone do znanej z „trójki” formuły.
Wersja testowa daje dostęp do jednej mapy – szeroko reklamowanego Oblężenia Szanghaju – oraz dwóch trybów rozgrywki: Podboju i Dominacji. Najwyraźniej ludzie z EA DICE w 2011 roku wzięli sobie do serca słowa krytyki, bo choć rejon jest ten sam, to w obu typach zabawy zapewnia całkowicie inne doznania. Nie powtarza się sytuacja z Metrem, które nie oddawało bogactwa pełnego pakietu.
Dominacja to zabawa raczej w klimatach Walki w zwarciu albo Call of Duty. Akcja toczy się na niewielkim wycinku całej areny i skupia na brutalnych starciach piechoty. Trup ściele się gęsto, a linia frontu zmienia jak w kalejdoskopie. W klasycznym Podboju stajemy zaś do walki o całe dzielnice największego miasta w Chinach. W trakcie potyczek o pięć kluczowych punktów używamy przeróżnego sprzętu – śmigłowców, wozów opancerzonych, czołgów, skuterów, kanonierek. Jest to niejako definicja Battlefielda – żołnierze w ramach jednej drużyny muszą wspierać się na każdym kroku, uzupełniać umiejętnościami oraz parować wrogie zagrania. Statystyki pomeczowe pokazują wyraźnie, że całkowita liczba zabójstw i zgonów nie przekłada się na wynik partii.
Oblężenie Szanghaju jako poligon doświadczalny sprawdza się bardzo dobrze. Sama mapa ciekawie rozkłada akcenty pomiędzy pojazdami a piechotą – złom po ulicach przewala się w ogromnych ilościach i toczy dramatyczne walki o mosty pośrodku planszy, jednak tereny bardziej w głębi miasta, wysokie budynki i podziemia pozwalają inżynierom na zastawianie pułapek i kontrowanie szarżujących pancernych kawalerzystów. Czołgi stają się zaś całkowicie nieprzydatne przy walce o punkt C, umiejscowiony na dachu kluczowego wieżowca. Wygląda to naprawdę imponująco – miniatura Ziba Tower z Walki w zwarciu, tylko przeszczepiona na znacznie obszerniejsze pole bitwy. Kiedy piloci helikopterów i przybywający windami piechociarze rywalizują wysoko nad Szanghajem, hen na dole toczy się batalia pancerna. Mają rozmach, skubańcy.
Niestety, w oczy rzucają się jego konsekwencje – optymalizacja bety jest słaba, mimo braku znaczącego wzrostu jakości grafiki. W tej kwestii próżno doszukiwać się takiego postępu, jaki nastąpił między Bad Company 2 a Battlefieldem 3. O rozwoju można co najwyżej mówić w kontekście szczegółowości terenu oraz liczby efektów cząsteczkowych. Szanghaj wymodelowano z wielką pieczołowitością. Mapa wizualnie oszałamia, szczególnie kiedy na całość popatrzy się z góry. Dodajcie do tego 64 graczy, którzy sieją zniszczenie na wszelki możliwy sposób, a stanie się jasne, skąd te dramatyczne przycięcia animacji.