autor: Konrad Kruk
Twierdza: Krzyżowiec 2 - seria Stronghold podnosi się z kolan
Po ponad dziesięciu latach powraca Twierdza: Krzyżowiec. Czy ekipie Firefly uda się powtórzyć sukces nadal grywalnej części pierwszej i zrehabilitować się po nieudanej trzeciej Twierdzy?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Twierdza: Krzyżowiec II – seria Stronghold znów w dobrej formie
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
- klimat pierwszej części;
- nieskrępowana łatwość stawiania budowli oraz murów;
- zabawa na wiele godzin;
- szlaki potyczek;
- nowe jednostki;
- optymalizacja.
- niewyrazista i zbyt krótka kampania;
- nieprzemyślany tryb kooperacji;
- zabrakło kampanii gospodarczej.
Ostatnimi laty seria Twierdza nie rozpieszczała swych fanów. Entuzjaści średniowiecznej wojaczki, cyklicznie raczeni kolejnymi odsłonami cyklu, z coraz większą frustracją i chyba brakiem nadziei spoglądali na brytyjskie studio Firefly. Żywiołowo zapowiadana „trójka”, mająca tchnąć w serię nowego ducha, a jednocześnie w swym założeniu odwoływać się do słynnego pierwowzoru, okazała się kompletnym niewypałem, produktem już na starcie skazanym na morze krytyki ze strony serwisów branżowych, ale przede wszystkim rozpalonych nadzieją fanów tej charakterystycznej serii. Wprawdzie Twierdza 3 bardzo szybko została wzmocniona niemałą liczbą poprawek, liczne „babole” zniknęły, jednak niesmak pozostał do dziś.
Trzeba przyznać, że ekipa Simona Bradbury’ego nie podkuliła ogona i nie udawała, że nie widzi problemu. Wręcz przeciwnie. Studio Firefly nie poddało się. Co więcej, stało się kompletnie niezależną firmą, a co najważniejsze, zapowiedziało kontynuację swojego flagowego tytułu, gry, którą do dziś uważa się za najlepszą, jaka ukazała się pod szyldem Twierdza. Mowa o słynnym Krzyżowcu. Druga część tej znakomitej strategii, co zresztą nie kryje Bradbury, stała się priorytetowym projektem studia. Twórcy, chcąc na resztkach zaufania i chyba sentymentu ze strony fanów odbudować swój prestiż, postanowili, że dołożą wszelkich starań, by Krzyżowiec II okazał się przynajmniej tak samo dobry, jak wydana 12 lat temu „jedynka”.
Nowa krucjata
Zabawa rozpoczyna się w 1187 roku, czyli w momencie niezwykle przełomowym dla zwaśnionych stron. W tamtym czasie rozegrała się słynna bitwa pod Hattin (znane również jako Hittin czy Rogi Hittin), gdzie armia Królestwa Jerozolimy, dowodzona przez króla Gwidona de Lusignan, poniosła sromotną klęskę w starciu z siłami Saladyna, sułtana Egiptu.
Wieże ulokowane obok siebie a do tego obsadzone łucznikami oraz kusznikami gwarantują solidną obronę.
Ta spektakularna porażka stała się początkiem końca obecności łacinników w Ziemi Świętej, zaowocowała nieodwracalną utratą Jerozolimy, co w konsekwencji legło u podstaw przyczyn rozpoczęcia trzeciej wyprawy krzyżowej, symbolem której stał się władca Anglii Ryszard Lwie Serce.
Poza standardowym samouczkiem dostaniemy możliwość rozegrania kampanii (szkoleniowej) oraz doskonale znanych z „jedynki” ścieżek krzyżowca (tutaj: szlaki potyczek). Sama kampania w Krzyżowcu II jest ukazana w niezwykle skromny i minimalistyczny sposób. Przede wszystkim dostajemy do dyspozycji raptem 12 misji, podzielonych na trzy grupy: ogólną, Saladyna oraz Ryszarda Lwie Serce. Rzeczony podział w kontekście leitmotivu, jakim jest starcie krzyża z półksiężycem, wydaje się naturalny. Wszak dostajemy możliwość poprowadzenia do boju sił dowodzonych przez jednych z najznamienitszych wodzów epoki krucjat, gdzie m.in. dane nam będzie stanąć pod murami Akki, Antiochii czy Jerozolimy.
Zamek Saladyna.Ładny.Szkoda, że trzeba będzie zrównać go z ziemią.Zamek Saladyna.Ładny.Szkoda, że trzeba będzie zrównać go z ziemią.
Niestety nieco kłuje w oczy aranżacja tych kampanii. Sfera fabularna niemal nie istnieje. O ile w „jedynce” przed każdą misją otrzymywaliśmy stosowne wprowadzenie, okraszone dodatkowo rycinami o zabarwieniu stricte historycznym, o tyle w „dwójce” dostajemy jedynie chłodne wytyczne takiej czy innej misji. Twórcy w tym kontekście nie pokusili się choćby o te charakterystyczne czarnobiałe szkice, jakie przeplatały się pomiędzy kolejnymi zleceniami w Twierdzy 3. Muszę przyznać, że takie postawienie sprawy całkowicie pozbawia kampanię jakiekolwiek klimatu. Nie czujemy, że stajemy na czele krucjaty, mającej ukarać niewiernych za ich niegodziwości wobec Ziemi Świętej, nie czujemy, że musimy zrobić wszystko, by powstrzymać kolejną nawałę zakutych w zbroję najeźdźców z Zachodu.
Zagęszczenie budynków gospodarczych poza murem zawsze będzie idealnym celem dla naszych balist ogniowych.
Rzecz jasna nie można tego powiedzieć o samej rozgrywce, niemniej misje, poza pewnymi skryptami, w zasadzie nie różnią się od byle starcia w trybie skirmish. Tym samym jasno widać, że twórcy całą energię włożyli w segment, dzięki któremu pierwsza część Krzyżowca jest do dzisiaj mile wspominana.