Graliśmy w Thief: Out of the Shadows na PS4 - złodziej wszech czasów powraca
Długo musieliśmy czekać na powrót Garreta. Całe szczęście, wszystko wskazuje na to, że było warto.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Thief - restart kultowej skradanki słabszy od Dishonored
Artykuł powstał na bazie wersji PS4.
Powrót najsłynniejszego złodzieja w historii elektronicznej rozrywki został zapowiedziany w 2009 roku, ale firma Square Enix potrzebowała kolejnych kilku lat, by podzielić się jakimikolwiek konkretami dotyczącymi tej gry. W tym czasie z tytułu wyleciała „czwórka”, a projekt okazał się zupełnie nową, napisaną od zera produkcją, nie powiązaną fabularnie z poprzednimi odsłonami cyklu. Podobny zabieg japoński przeprowadzono niedawno w przypadku Tomb Raidera i był to eksperyment udany. Czy Thief okaże się równie dobry? Próbowaliśmy znaleźć odpowiedź na to pytanie podczas trwających aktualnie targów E3 w Los Angeles.
Dzisiejszy pokaz gry został podzielony na dwie części – najpierw zobaczyliśmy, jak z przykładową misją rozprawia się przedstawiciel firmy Eidos Montreal, a później rozegraliśmy ją sami na konsoli PlayStation 4. Dzięki takiemu rozwiązaniu mogliśmy sprawdzić, czy zapowiadana przez twórców swoboda działania jest wystarczająco duża, by na kilka sposobów móc uporać się z napotkanymi problemami.
Zacznijmy od dobrych wiadomości – Thief wciąż jest pełnoprawną skradanką, stawiającą na działanie w ukryciu. Akcję nadal obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby, ale trzeba tu od razu dodać, że zdarzają się również sytuacje, w których kamera pokazuje całą postać Garretta. Taka zmiana dokonuje się automatycznie podczas wspinaczki, gdy musimy pokonać dłuższy odcinek w podobny sposób, jak ma to miejsce w serii Assassin’s Creed. W grze będziemy mieć do dyspozycji ponadto szeroki wachlarz kultowych zabawek, bez których działalność złodzieja byłaby prawdziwym koszmarem. Mowa tu głównie o różnego rodzaju strzałach do łuku, np. osławionych pocisków z grotem wypełnionym wodą, służących do gaszenia pochodni. I wreszcie autorzy potraktowali profesję naszego podopiecznego poważnie: podczas wykonywania zróżnicowanych misji możemy kraść leżące tu i ówdzie kosztowności, podbierać sakiewki niczego niespodziewającym się strażnikom, czy też poszukiwać ukrytych w willach pomieszczeń, gdzie na ogół czekają dodatkowe świecidełka – oczywiście niełatwe do zdobycia, ale sporo warte.
Wspomniana na początku przykładowa misja dotyczyła właśnie kradzieży. Garrett miał dostać się do silnie strzeżonego budynku i podprowadzić sporej wielkości diament o uroczej nazwie: Serce Lwa. Przed rozpoczęciem zadania dowiedzieliśmy się, że klejnot spoczywa w tajemnej komnacie, której położenie należało oczywiście najpierw zlokalizować – wszak w złodziejskim fachu łatwo przychodzi co najwyżej stryczek.
Od samego początku autorzy starali się nas przekonać, że operacja odświeżenia marki nie zabiła elementów charakterystycznych dla tej serii. Garrett to dziecko ciemności i w niej czuje się najlepiej – w cieniu jesteśmy praktycznie niewidzialni dla przeciwników stojących nawet kilka metrów od nas. Gra oferuje trzy poziomy ukrycia i od nich uzależnia postawę wrogów. Jeśli pojawimy się w otwartym świetle, możemy być pewni, że przeciwnicy natychmiast rzucą się w naszym kierunku, by złoić nam skórę. W przypadku drugiego poziomu staną się co najwyżej podejrzliwi, a w trzecim – ostatnim – w ogóle nie będą świadomi naszej obecności. Oprócz rozświetlających mrok ogni i latarni musimy obawiać się też powierzchni, po których stąpamy. Nadmierny hałas jest bowiem równie niebezpieczny i może nieoczekiwanie nas zdradzić.
Oprócz wspomnianej wodnej strzały, Garrett ma też na podorędziu inne gadżety, ułatwiające poruszanie się po skomplikowanych w budowie obszarach. Pocisk z liną pozwala wdrapać się na pozornie niedostępne wysokości, choć teraz możemy użyć ich tylko w oznaczonych specjalnie miejscach. W sytuacjach kryzysowych do odwrócenia uwagi może posłużyć nam najzwyklejsza w świecie butelka. Dźwięk rozbijającego się szkła to doskonały wabik, pozwalający skierować zainteresowanie strażników w innym kierunku. Złodziej potrafi też niszczyć przedmioty za pomocą zwyczajnych strzał – w jednym przypadku wręcz uratowało mi to życie, bo wrogowie nabrali podejrzeń i zaczęli zacieśniać krąg poszukiwań w strefie, w której dotąd czułem się całkowicie bezpiecznie.
Dla mniej cierpliwych miłośników skradanek, którzy nie lubują się w mozolnym śledzeniu marszruty oponentów, autorzy przygotowali Skupienie, czyli klasyczny ułatwiacz wszystkiego. Ilość rzeczy, w które ingeruje ten tryb, jest zaskakująco duża. Podświetla sylwetki spacerujących rywali, a jeśli znajdą się za ścianą lub inną stałą przeszkodą, dobrze widocznymi okręgami oznacza ich kroki. Wskazuje położenie wszelkich wartościowych przedmiotów, a także śmiertelnie niebezpieczne pułapki (w identyczny sposób jak w Dishonored). Nawet minigra polegająca na włamywaniu się do zamków staje się za automatu prostsza i szybsza, jeśli zdecydujemy się go użyć. Oczywiście Skupienia nie da się stosować na okrągło. Po wyczerpaniu energii symbolizowanej niebieskim paskiem w lewym, dolnym rogu ekranu, trzeba coś przekąsić, by zwiększyć jego poziom. Przy okazji warto dodać, że dla skradankowych purystów autorzy przygotowali opcję całkowitego wyłączenia tego ułatwienia w głównym menu. Nie ma więc potrzeby biadolić na zapas.