Lords of the Fallen z E3 2013 - polskie RPG akcji od współtwórcy Wiedźmina
Lords of the Fallen od CI Games zapowiada się na solidne RPG akcji. Nacisk położony zostanie na bardzo trudną walkę, więc odnajdą się w niej fani Dark Souls.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Lords of The Fallen - najlepsza gra CI Games w historii
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Pierwszy dzień na targach E3 rozpoczęliśmy od mocnego polskiego akcentu: zawdzięczamy to firmie CI Games, która właśnie w Los Angeles postanowiła zaprezentować szerzej swoją kolejną grę. Choć autorzy Lords of the Fallen niekoniecznie cieszą się z częstych porównań do Dark Souls, te nasuwają się w tym przypadku same – podczas krótkiej prezentacji tytułu trudno było nie odnieść wrażenia, że Tomek Gop i jego zespół są pod wyraźnym wpływem ostatniego dzieła studia From Software.
Motorem napędowym Lords of the Fallen jest walka, zrealizowana w formie serii wyczerpujących potyczek z wymagającymi, znacznie silniejszymi przeciwnikami. Oponenci bardzo rzadko atakują w grupie, na ogół Harkyn – główny bohater gry – ściera się z nimi w klasycznych pojedynkach. Kolejne boje wymagają oczywiście pełnego skupienia, bo produkt finalnie ma cechować się wysokim poziomem trudności. Podczas prezentacji nie było tego co prawda widać, ale też przywieziony do Stanów Zjednoczonych fragment nie do końca odzwierciedlał to, czego doświadczymy po premierze. Dość powiedzieć, że podczas przeszukiwania okolicy w świecie gry na pokazie, autorzy bez większych problemów odnaleźli w skrzyni pełny zestaw zbroi. W ostatecznej wersji tytułu o takich ułatwieniach nie będzie po prostu mowy, a skompletowanie odpowiedniego ekwipunku ma wymagać znacznie więcej zachodu.
Blisko półgodzinna prezentacja gry przeniosła nas do zapomnianego klasztoru, w którym przez lata zalęgła się spora liczba wrogów. Harkyn na miejsce przybywa wraz ze swoim mentorem Kaslo (z punktu widzenia fabuły ma to być najważniejszy bohater niezależny w grze) i niemal natychmiast jest zmuszony wkroczyć do akcji, bo na arenie pojawia się pierwszy z Rhogarów – przedstawiciel budzącej respekt swoimi rozmiarami rasy stworów, która okupuje zwiedzaną posiadłość. Debiutanckie starcie, co później okaże się regułą, nie odbiega zbytnio od tego, co widzieliśmy we wspomnianym na początku Dark Souls. Nasz podopieczny krąży więc wokół swojego rywala, unika jego morderczych ataków i wykorzystuje odpowiedni moment, by samemu zadać śmiertelny cios. Wszystkie pojedynki rozgrywać się będą według tej samej reguły, choć nie oznacza to, że zawsze będą przebiegać identycznie. Lords of the Fallen stawia na różnorodność wrogów i choć przeważająca większość z nich atakuje w zwarciu, rywale zaprezentują na placu boju różne umiejętności.
Uważne śledzenie poczynań przeciwników i cierpliwe wyczekiwanie na odpowiedni moment do uderzenia to klucz do sukcesu w grze. Rozpracowanie oponenta nie zawsze jest jednak takie proste, o czym przekonaliśmy się podczas pierwszego spotkania z bossem – kiedy Harkyn systematycznie upuszczał mu coraz więcej krwi, ten próbował zaatakować w odmienny sposób, wymuszając jednocześnie zmianę stosowanej wcześniej taktyki. Na szczęście gracz może w dowolnym momencie wyciągnąć asa z rękawa w postaci umiejętności specjalnej, charakterystycznej dla konkretnego archetypu bohatera (gra ma uproszczony system rozwoju postaci, pozwalający rozwijać zdolności w trzech różnych drzewkach). W przypadku łotrzyka jest to chwilowa niewidzialność, pozwalająca niepostrzeżenie przebiec obok nieświadomego zagrożenia rywala i zadania mu krytycznego ciosu w plecy. Kleryk może się sklonować i odciągnąć tym samym uwagę niemilca od swojej osoby, a wojownik wpaść w szał. Aktywna furia w tym ostatnim przypadku znacząco zwiększa możliwości ofensywne naszego podopiecznego, ale jednocześnie pozbawia go szans na skuteczną obronę. Wszystkie dodatkowe atuty wymagają przed użyciem naładowania paska energii za pomocą ataków klasową bronią.