autor: Damian Pawlikowski
Watch Dogs przed premierą - gra, która chce wywrócić sandboksy do góry nogami
Jeśli GTA V będzie kapitalnym pożegnaniem bieżącej generacji, tak Watch Dogs zapowiada się na pierwszą prawdziwie next-genową produkcję.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Watch Dogs - Ubisoft ma już swoje GTA
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Everything is connected. Wszystko jest połączone. Począwszy od przeładowanych mniej lub bardziej prywatnymi informacjami portali społecznościowych, przez telekomunikację oraz CCTV (w tym pozornie niepozorne kamerki internetowe), na komunikacji miejskiej skończywszy. Pojedynczych systemów może być wiele, jednak wszystkie zebrane są w jedną olbrzymią sieć bądź – jak woli to określać Jonathan Morin z Ubisoftu – w jeden „nexus”. To właśnie pod tą nazwą kodową przez niemal cztery lata powstawało wyczekiwane przez pozytywnie doń nastawionych graczy najnowsze dzieło Ubisoftu – Watch_Dogs. Mimo że projekt jest już prawie na ukończeniu, a jego premiera zbliża się z prędkością tornada, Ubisoft niespiesznie i z twarzą pokerzysty wyciąga na światło dzienne kolejne szczegóły, budując obraz interaktywnej produkcji, która może poważnie wstrząsnąć światem gier wideo – i to nie tylko tych sandboksowych.
Podczas ściśle tajnej konferencji zorganizowanej w podziemiach Paryża twórcy nie przebierali w środkach, aby wprowadzić zgromadzonych dziennikarzy w stan osłupienia. Nie wyjaśniono wprawdzie wielu nurtujących nas kwestii, czy to odnośnie rozgrywek cross-platformowych, czy też trybu multiplayer (mimowolnie przywodzącego na myśl Dark Souls), jednak nawet bez tego prezentacja potrafiła momentami wgnieść w fotel – zwłaszcza w trakcie ogrywanego na żywo dema. Zdarzyły się co prawda delikatne wpadki, kiedy np. jedna z postaci, idąc, „zawiesiła” się na stojącym w alejce koksowniku, ale na dopracowanie tego typu drobiazgów jest jeszcze wystarczająco dużo czasu, a sam fakt, że cała reszta śmiga i wygląda obłędnie (przynajmniej w wersji na PC) sprawia, że szukający mocnych wrażeń gracze mogą z czystym sumieniem inwestować w Watch_Dogs już teraz.
Teoretycznie można by założyć, że głównym protagonistą gry studia Ubisoft Montreal będzie samozwańczy mściciel, Aiden Pierce, którego mroczna przeszłość upomniała się o niego po latach, zbierając żniwo w jego własnej rodzinie. Przyparty do muru ekshaker nie ma więc innego wyboru, jak tylko rozprawić się z systemem w najskuteczniejszy sposób, jaki zna, czyli przejmując go od środka. O samej fabule wiadomo na razie tylko tyle, że będzie stosunkowo linearna, jednak pozostawi graczom kilka momentów do własnej interpretacji. W naszej personalnej wendecie nieocenionym wsparciem okażą się także postacie drugoplanowe, niemniej na tę chwilę stanowiło to dla twórców temat tabu. Dużo za to mówiono o samym Chicago, w którym toczy się akcja tytułu. Na dobrą sprawę staje się ono znacznie ważniejszym bohaterem niż enigmatyczny Aiden.
Mimo że chłopaki z Ubi nie kryją fascynacji innymi interaktywnymi produkcjami, przy każdej nadarzającej się okazji zaznaczają, że główną inspiracją podczas tworzenia Watch_Dogs było współczesne, nafaszerowane nowinkami technicznymi oraz przepływem informacji życie w XXI wieku. Ich zdaniem jego szalony pęd idealnie oddaje właśnie Chicago, uchodzące za najnowocześniejsze miasto w Ameryce Północnej. Niegdysiejsza baza wypadowa Ala Capone oraz miejsce wielu zamieszek i podpaleń dziś zachwyca, inspirując różnorodnością oraz modernistyczną formą. Poza naszprycowaną technologią infrastrukturą „wietrzne miasto” może pochwalić się widocznym rozwarstwieniem społecznym, oferując zwiedzanie zarówno bogatych dzielnic, jak i slumsów czy przedmieść, gdzie mimo dużo mniejszego ruchu ulicznego nasz haker wciąż będzie miał co robić. Dobrze wiemy, że w takich dzielnicach trup potrafi ścielić się gęsto, ale tylko od nas ma zależeć, w jakiś sposób zaingerujemy w życie śledzonych mieszkańców.
Watch_Dogs śmiga na autorskim silniku Disrupt Engine. Bazując na nim, deweloper stworzył bogate w szczegóły i w pełni interaktywne miasto, którego idea „połączenia wszystkiego ze wszystkim” wymagała zupełnie nowych narzędzi oraz sposobów kreowania elementów gry. Brak utraty ostrości przy szybkim poruszaniu się po ulicach, powodująca opad szczęki animacja wody czy wreszcie realistycznie zachowujący się wiatr, w czasie rzeczywistym wpływający na otoczenie (m.in. podwiewając elementy garderoby przechodniów) to tylko kilka przykładów jego możliwości. Disrupt Engine pozwala także na maksymalne zmniejszenie liczby skryptów, serwując praktycznie niczym nieograniczony symulator, dający szansę przechodzenia tych samych partii gry bez obaw o wtórność zabawy.