autor: Szymon Liebert
Slender: The Arrival - internetowy fenomen w komercyjnym wydaniu
Darmowa gra Slender: The Eight Pages podbiła internet, strasząc klimatem i nieprzewidywalnością. Jej twórca pracuje teraz nad kontynuacją, która pokaże pełnię możliwości Slender Mana. Tylko czy uda się mu ponownie nas przestraszyć?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Slender: The Arrival - przerażająco, ale krótko
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Kto się boi Slender Mana? Ja na pewno nie i nigdy się nie bałem! Tak przekomarzają się ludzie w komentarzach pod tekstami czy filmami o grze Slender: The Eight Pages, udowadniając sobie nawzajem odporność na strach. Trudno jednak uwierzyć, że ktokolwiek potrafiłby podejść do tej produkcji spokojnie, nie wiedząc, czego się po niej spodziewać. Cokolwiek by nie powiedzieć o tym darmowym horrorze, niewątpliwie potrafił pochłonąć gracza, a później zdruzgotać jego nerwy nagłym pojawieniem się wspomnianej „istoty”. Czy taki efekt zaskoczenia da się powtórzyć?
To pytanie zadaje sobie dzisiaj wielu fanów horroru w związku z faktem, że twórca Slender: The Eight Pages, Mark „Agent Parsec” Hadley, szykuje jego komercyjną kontynuację. Produkcja zatytułowana Slender: The Arrival będzie znacznie większym projektem. Pełnoprawną grą, a nie tylko prototypem. Hadley ponownie spróbuje zapanować nad umysłem gracza i przekonać go, że Slender Man czai się tuż za rogiem. I że należy bać się jego niezrozumiałej, tajemniczej natury. Pierwsze informacje o grze nastrajają dość pozytywnie – o ile to określenie pasuje do tego mrocznego pomysłu.
Slender Man to wciąż świeża współczesna miejska legenda, stworzona przez Victora Surge’a w 2009 roku na forum serwisu Something Awful. W ramach konkursu na opracowanie nowej przerażającej historii Surge spreparował zdjęcia przedstawiające dziwną istotę: wysokiego, chudego mężczyznę w garniturze, pozbawionego twarzy. Prosty pomysł został podchwycony przez społeczność i szybko przeobraził się w coś znacznie większego.
Kto się boi Slender Mana?
W Slender: The Eight Pages trafialiśmy do mrocznego lasu i uzbrojeni tylko w latarkę musieliśmy odszukać osiem stron manuskryptu, zawierających wskazówki odnośnie całej sytuacji. Problem polegał na tym, że bardzo szybko w okolicy pojawiał się Slender Man, przerażająca istota, która nie ma dobrych zamiarów. Z każdą kolejną zdobytą kartką enigmatyczny potwór stawał się coraz bardziej uparty i śmiały, aż w końcu dochodziło do konfrontacji, w wyniku której gracz zwykle odskakiwał od ekranu. Twórcy The Arrival przekonują, że była to tylko namiastka ich możliwości: zwykły prototyp, który ku zaskoczeniu niejednej osoby stał się kolejnym fenomenem internetu. Teraz czas udowodnić, że pełnoprawne dzieło będzie znacznie lepsze i – co ważniejsze – równie straszne.
Slender: The Arrival wykorzysta najlepsze elementy pierwowzoru i w oparciu o nie zbuduje nowe motywy. Z tego względu kontynuacja na pewno będzie mieć podobną strukturę. Za warstwę fabularną odpowiadają Joseph DeLage, Troy Wagner oraz Tim Sutton, znani fanom mitu Slender Mana z serii Marble Hornets. Ich filmy na YouTube udowadniają pełne zrozumienie tematu, więc gra powinna przestrzegać wszelkich zasad kanonu (warto zaznaczyć, że nie będzie ona powiązana z wydarzeniami z Marble Hornets). Interesujące jest to, że Slender: The Arrival ma zawierać więcej niż jeden wątek. Podobno poszczególne historie zazębią się w kluczowych momentach, tworząc jedną, większą opowieść. Obecność bardziej wyrazistej fabuły nie oznacza jednak, że gra straci swój charakter i stanie się przegadaną przygodówką. Nic bardziej mylnego.