autor: Damian Pawlikowski
Graliśmy w Black Ops II - Call of Duty dopieszczone jak nigdy! - Strona 3
Podczas specjalnego pokazu gry Call of Duty: Black Ops II w Londynie, mogliśmy sprawdzić w akcji wszystkie tryby rozgrywki. Wprowadzone do nich zmiany zapowiadają się nadzwyczaj dobrze.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Call of Duty: Black Ops II - zimna wojna przyszłości
Miejsce akcji: ciemna, przestronna sala projekcyjna w jednym z londyńskich hoteli. Jednostki operacyjne: kilkudziesięciu dziennikarzy z największych europejskich serwisów branżowych, uzbrojonych w notesy oraz długopisy, zwartych i gotowych do działania. Cel misji: zobaczyć ściśle tajną prezentację dotyczącą najpopularniejszej strzelanki w świecie gier wideo. Prowadzący spotkanie: Jay Puryear – szef ds. rozwoju marki i dumny przedstawiciel studia Treyarch. Premiera najnowszej produkcji tej firmy zbliża się z prędkością huraganu, a wielu graczy wciąż jeszcze kręci nosami na pomysł przeniesienia akcji w przyszłość i (tradycyjnie już) narzeka na brak większych usprawnień w mechanice rozgrywki. Nic dziwnego, że ekipa z Kalifornii stara się pokazać swe tegoroczne dzieło z jak najlepszej strony, pozostawiając najsmakowitsze kąski właśnie na tego typu okazje. A ma do tego święte prawo – tu już nie chodzi wyłącznie o zachowanie twarzy, lecz o sam fakt, że Black Ops II rzeczywiście zapowiada się nieziemsko dobrze i jego domniemany sukces finansowy będzie w pełni uzasadniony. Nie nastawiałbym się jednak na zupełnie nową jakość, a bardziej na perfekcyjne dopieszczenie obecnej formuły – i tak, mowa o wszystkich trzech głównych trybach, jakimi będziemy mogli bawić się po odpaleniu nowego Call of Duty.
Black Ops II ma być bezpośrednią kontynuacją opowieści przedstawionej w pierwszej części i jak zapewne już zauważyliście, akcja zostanie przeniesiona do roku 2025, czyli szmat czasu po finale „jedynki”. Osoby, które boją się, że zrobi nam się z tego kolejna odnoga serii o podtytule „future warfare”, mogą spać spokojnie, gdyż jedna trzecia gry nadal będzie rozgrywać się w latach osiemdziesiątych poprzedniego wieku, a pokierujemy w niej nikim innym, tylko naszym dobrym znajomym – Alexem Masonem. W czasach zimnej wojny poznamy również głównego antagonistę tej odsłony, Raula Menendeza, który – jak na terrorystę przystało – nie podda się, dopóki nie zobaczy świata w płomieniach, i będzie dążyć do zaspokojenia swych chorych ambicji nawet kilkadziesiąt lat później, w wieku, który dla większości oznacza całodniowe maratony z Modą na sukces oraz butelką Biovitalu w dłoni.
Bardzo zaciekawiło mnie podejście ekipy Treyarchu do owej postaci, na tyle istotnej dla fabuły, że zdaje się przyćmiewać samego Alexa oraz jego syna Davida, którym pokierujemy w etapach dziejących się w przyszłości. Marzeniem twórców Black Ops II ponoć zawsze było wykreowanie zapadającego w pamięć złoczyńcy, który nie byłby graczowi obojętny – zatrudnienie scenarzysty Mrocznego Rycerza, Davida S. Goyera, okazało się więc znakomitym rozwiązaniem. Nie tylko pomógł stworzyć bohaterów z krwi i kości, z którymi łatwo moglibyśmy się utożsamić, ale w dodatku przyczynił się do nieliniowej formuły opowieści. Tak, dobrze widzicie – nieliniowej.
Raz na jakiś czas przyjdzie nam zagrać w tzw. misje Strike Force, w których nie zostaniemy przypisani do żadnego konkretnego żołdaka, mogąc do woli przeskakiwać pomiędzy kontrolowanymi komandosami oraz nowoczesnymi bojowymi machinami. Jeśli ktoś czuje, że w jego żyłach płynie krew zdolnego przywódcy, zawsze może pokierować oddziałami w widoku izometrycznym, w trybie przypominającym formą gry RTS. Jeżeli któryś z naszych wojaków zginie w tej misji – albo jeśli kompletnie ją zawalimy – fabuła potoczy się dalej, zapamiętując wynik naszego starcia. Wkurzało Was błądzenie między skryptami w poprzednich częściach? Proszę bardzo, teraz będziecie dokonywać moralnych wyborów, które wpłyną na kształt opowieści i jej finał. Wszystko wskazuje jednak, że będą to raczej symboliczne decyzje pokroju tych z nieSławnego niż coś na miarę Wiedźmina, niemniej wprowadzenie kilku zakończeń kampanii należy zdecydowanie zaliczyć grze na plus. Rozgrywkę urozmaicą również gadżety w stylu rękawic pozwalających bohaterom „człapać” po pionowych powierzchniach, militarnych wingsuitów, dzięki którym niczym latająca wiewiórka poszybujemy ponad koronami drzew, czy nanokombinezonów sprawiających, że staniemy się niewidzialni dla wrogich oddziałów – że już o dronach, maszynach hakujących i broni z „rentgenem” nie wspomnę.