autor: Damian Pawlikowski
Graliśmy w God of War: Wstąpienie - bóg slasherów powróci w chwale
Na kogo tym razem uwziął się Kratos? Spartanin już w 2013 roku pokaże wszystkim, że bóg slasherów jest tylko jeden.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry God of War: Ascension - Kratos na PlayStation 3 po raz ostatni
Artykuł powstał na bazie wersji PS3.
Olimp legł w gruzach. Przepełniony pragnieniem zemsty Kratos podczas swej krwawej pielgrzymki obejmującej pięć pełnoprawnych odsłon serii wyrżnął już chyba każdą ważniejszą postać z greckiej mitologii. Informację o kolejnym tytule z bogiem wojny w roli głównej wielu z nas mogło odebrać jako ponury żart – bo niby gdzie miałby się teraz wybrać bladolicy spartiata? Do Rzymu? Jak się okazało, jednak nie wszystkie drogi prowadzą do siedziby Remusa i Romulusa, a historia zamiast przeć naprzód tym razem przeniesie nas do samych początków „kariery” mściwego herosa (tuż sprzed Chains of Olympus). Czy oznacza to, że wskutek niegodziwego podstępu Aresa przyjdzie nam w tutorialu zabić własną rodzinę w efektownym QTE – nie wiadomo. Pewny jest natomiast fakt, że poza osadzoną w przeszłości historią twórcy uraczą nas również trybem dla wielu graczy, który już teraz wygląda na ciekawą wariację na temat znanego z singla schematu.
Na tegorocznym Eurogamer Expo w Londynie studio Santa Monica udostępniło zgromadzonym po raz pierwszy demo kampanii, dając ponadto możliwość wypróbowania gry wieloosobowej, dobrze znanej już z pokazów z targów E3 2012 (z symbolicznymi nagrodami dla najlepszych graczy, co tylko zaogniło brutalną konkurencję). Starzy wyjadacze, którzy niejedną już duszyczkę poszatkowali Ostrzami Chaosu, powinni być zadowoleni z niezmienionej formy rozgrywki, jaką oferuje Wstąpienie. Poza dopieszczeniem szaty graficznej, wyciskającej ostatnie soki z „chlebaka” Sony, oraz nieznacznymi usprawnieniami w rozgrywce nowy Bóg wojny to wciąż ten sam dynamiczny, spektakularny i pełnokrwisty slasher, którego znamy i kochamy od lat. Bazowa formuła pozostała w zasadzie identyczna – przemy dziarsko przed siebie, odpieramy hordy mitycznych napastników, od czasu do czasu rozwiązujemy stosunkowo proste łamigłówki i na koniec posyłamy do Hadesu potężnych bossów w trakcie iście karkołomnych pojedynków. Innymi słowy: nihil novi. Jednak czy w tym wypadku to aby na pewno wada?
Poza standardowymi atakami „szybkimi” i „ciężkimi” oraz ich rozmaitymi kombinacjami z przytrzymaniem klawisza L1 możemy wykańczać wrogów również za pomocą zabranej im wcześniej broni. W ogrywanym przeze mnie demie były to włócznie, którymi Kratos mógł do woli ciskać w odległych przeciwników, oraz swego rodzaju przerośnięty bułat, wprost idealny do bezpośrednich starć. Jak widać, nie samymi Ostrzami Chaosu człowiek kraje, a to olbrzymi plus dla twórców, którzy próbują w ten sposób urozmaicić rozgrywkę. Również i Quick Time Eventy postanowiono lekko przemodelować, dzięki czemu mamy mniej bezmyślnego klikania w przyciski, których symbole pojawiają się na ekranie, a więcej sytuacji wymagających nieustannej uwagi i reagowania na desperackie ataki maltretowanego oponenta. W pamięć zapadła mi przede wszystkim walka z Elephantaurem, któremu nasz bohater zafundował darmową trepanację czaszki. Nie zdołał, niestety, złożyć jej z powrotem do kupy, bowiem już po chwili rzucił się w objęcia mitycznego morskiego potwora Charybdisa, zwiastującego kolejny pełen rozmachu pojedynek – dostępny w całości oczywiście dopiero po wypuszczeniu gry.
Nie wiem, czy to kwestia tego, że w trzeciego Boga wojny grałem ponad dwa lata temu i moje wspomnienia nieco już zaśniedziały, ale Wstąpienie wydaje mi się jeszcze bardziej napakowane adrenaliną i dynamicznymi starciami. Furia Kratosa wprost wylewa się z ekranu, a ja, szlachtując zastępy proszących się o łupnia wrogów, miałem ogromną ochotę drzeć się wniebogłosy, niczym Leonidas w pamiętnej scenie ze studnią i perskim posłańcem. Nie oznacza to jednak, że nie trafią się tu także okazjonalne chwile wytchnienia, gdyż jeden z niedługich segmentów w wersji demonstracyjnej skupiał się na wykorzystaniu magicznej siły LifeCycle do odbudowy zniszczonej konstrukcji, dzięki której mogliśmy dostać się na wyższe kondygnacje poziomu. Ot, przyjemny przerywnik przywodzący na myśl zabawę mocą w LEGO Star Wars. Warto też zaznaczyć, że LifeCycle można używać również podczas walki – spowolnieni wrogowie wiszący w powietrzu stają się idealnym celem dla złaknionych krwi ostrzy Kratosa.