Kontrakty w Hitman: Rozgrzeszenie - jeden cel, wiele sposobów - Strona 2
Sprawdzamy w akcji drugi, po kampanii fabularnej, tryb zabawy w Hitman: Rozgrzeszenie. Nasze wrażenia? Jak najbardziej pozytywne.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Hitman: Rozgrzeszenie - Agent 47 nie powiedział ostatniego słowa
Sześć długich lat musieli czekać fani cyklu Hitman na kolejną opowieść o bezwzględnym zabójcy z charakterystycznym kodem kreskowym wytatuowanym na potylicy. W międzyczasie duńska firma Io Interactive eksperymentowała z zupełnie nową serią – Kane & Lynch – ale po niezbyt dobrze przyjętej jej drugiej odsłonie dała sobie z nią spokój i skupiła się w pełni na tym, co do tej pory wychodziło jej najlepiej. Produkcja piątej gry z łysym mordercą w roli głównej jest już na ostatniej prostej – do premiery Rozgrzeszenia pozostały niespełna dwa miesiące. To doskonały moment, by sprawdzić, jak prezentuje się ono w akcji, a że wczoraj w stolicy nadarzyła się ku temu znakomita okazja, postanowiliśmy z niej skorzystać.
Zorganizowana w Warszawie impreza rozpoczęła się od mocnego uderzenia. Po krótkim pokazie, przybliżającym zebranym podstawowe informacje o nowym Hitmanie, Cenega ujawniła, że Rozgrzeszenie zostanie wydane w pełnej polskiej wersji językowej i to bez opóźnień względem reszty świata. Szybko okazało się też, kto dostąpił zaszczytu zastąpienia Davida Batesona w roli Agenta 47. Polskim zabójcą ma być znany aktor, Paweł Małaszyński, który zresztą dotarł do klubu i pojawił się na chwilę na scenie. Wybór ten wzbudzi zapewne spore kontrowersje, ale z ferowaniem wyroków wstrzymałbym się do momentu, w którym rodzimy wydawca zaprezentuje próbki nagrań. W Kratosa w wykonaniu Lindy też nikt początkowo nie wierzył, a efekt końcowy okazał się zaskakująco znośny.
Do Polski firma Square Enix przywiozła grywalną wersję piątego Hitmana, a konkretnie jeden z Kontraktów (drugi obok kampanii tryb rozgrywki w Rozgrzeszeniu) – etap przenoszący nas do chicagowskiego Chinatown. Co prawda fragment ten widzieliśmy już podczas czerwcowych targów E3, ale tym razem mogliśmy przyjrzeć się mu dokładniej, niepopędzani przez nikogo. Celem misji było zlikwidowanie samozwańczego króla chińskiej dzielnicy – zadanie utrudniało mnóstwo ludzi kręcących się wokół, a także przemykający pomiędzy nimi stróże prawa.
Zlecenie można było wykonać na kilka różnych sposobów – przed rozpoczęciem zmagań gra dość dokładnie prezentowała jeden z dostępnych wariantów. Na początku spróbowaliśmy przebić się do apartamentu, by stamtąd zdjąć cel bez świadków za pomocą karabinu snajperskiego. Wcześniej jednak trzeba było dostać się do mieszkania, a klatki schodowej strzegł strażnik. W odwróceniu uwagi tego ostatniego pomógł sabotaż skrzynki z bezpiecznikami. Gdy zaniepokojony awarią elektryczności ochroniarz ruszył się ze swego miejsca, dokonaliśmy szybkiego zabójstwa, a następnie przebraliśmy się w jego strój. Zmiana ciuchów trwa dosłownie kilka sekund i przynosi wymierne korzyści. Dla przykładu policjanci nie zwrócą szczególnej uwagi na Agenta, jeśli ten będzie paradować w mundurze. Na piętrze zrobiliśmy, co do nas należało, strzelając przez otwarte okno. Nie było to specjalnie skomplikowane, gdyż snajperka czekała na biurku.
Króla można też było zabić w ustronnym miejscu, gdy zmuszony potrzebą próbował wysikać się w jednym z zaułków. Zrzucenie mu na głowę kilkuset kilogramów żelastwa nie stanowiło w tym momencie żadnego problemu, podobnie zresztą jak niespodziewany atak od tyłu z garotą w rękach. By nie wzbudzać niepotrzebnego zamieszania, ukatrupionego bandziora wrzuciliśmy do pojemnika na śmieci, wcześniej przeciągając ciało z miejsca zbrodni. Upewniwszy się, że nikt nie zauważył naszego niecnego występku, jak gdyby nigdy nic opuściliśmy dzielnicę i w ten sposób znów zaliczyliśmy misję.