autor: Szymon Liebert
Graliśmy w Dead Space 3 – misja na statku, czyli powrót tego co najlepsze w serii
Na gamescomie przekonaliśmy się, że Dead Space 3 wcale nie zrywa z korzeniami serii. Isaack Clarke ponownie trafi do klaustrofobicznych korytarzy. Teraz wyposażony także we własnoręcznie opracowaną broń.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Dead Space 3 - Isaac Clarke więcej strzela, mniej się boi
Artykuł powstał na bazie wersji PS3.
Dead Space 3 zostało skreślone przez wielu fanów serii po demie pokazanym na targach E3, w którym gra wyglądała jak... Lost Planet. Jako umiarkowany fan marki nie czułem się aż tak rozgoryczony i wierzyłem, że Visceral pokazało tylko małą, widowiskową sekwencję, aby przyciągnąć uwagę mediów. Potwierdziło się to na gamescomie, gdzie mogłem przejść bardziej „deadspace’owy” fragment „trójki” i pobawić się nowym systemem tworzenia własnej broni. Seria na pewno idzie w nowym kierunku, ale nie rezygnuje ze swoich korzeni.
Krótkie demo rozpoczęło się na statku przypominającym Ishimurę, obsługiwanym przez Isaacka Clarke’a i dwie inne osoby. Grupa próbowała przetransportować pewien obiekt na znajdujący się na orbicie zapomniany frachtowiec. Dość szybko sytuacja skomplikowała się i bohater musiał przywdziać lokalny, przestarzały kombinezon techniczny. Po krótkim, ale widowiskowym „desancie kosmicznym”, podczas którego trzeba było strzelać do min blokujących drogę, znalazłem się w znajomych klaustrofobicznych korytarzach.
Visceral Games wprowadziło do gry kilka nowych pomysłów na to, jak urozmaicić zabawę – zarówno w kwestii walki, jak i nieskomplikowanych zagadek środowiskowych. Najprościej pokazać to na przykładzie banalnego mechanizmu blokującego drzwi. Na opuszczonym, starym statku otwierało się je, przytrzymując przycisk odpowiedzialny za telekinezę i przekręcając gałkę kontrolera. W podobny sposób trzeba było manipulować obiektami wskazanymi niebieskawymi symbolami. Łamigłówki nie odbiegały od tego, do czego przywykliśmy, ale miały bardziej „manualny” charakter, co w zasadzie odświeża mechanikę telekinezy.
Clarke w Dead Space 3 jest sprawniejszy niż kiedykolwiek i może robić uniki. Pozwoliło mi to lepiej lawirować pomiędzy nekromorfami, powstałymi z byłej załogi archaicznego statku. Uskoki nie psują dotychczasowej dynamiki walk, więc osoby, które boją się, że rozgrywka stała się wybitnie zręcznościowa, mogą spać spokojnie. W dalszym ciągu koncentrujemy się na odcinaniu kończyn, odnóg czy macek przeciwników. Warto też zaznaczyć, że podczas tych kilkunastu minut nie korzystałem z systemu chowania się za osłonami.