Brutalna wojna w wielkiej piaskownicy - wrażenia z pokazu gry Spec Ops: The Line
Firma 2K Games szykuje na koniec czerwca nową strzelaninę, w której zwiedzimy przysypany piaskiem i odcięty od świata Dubaj. Czy zapierające dech w piersiach miasto będzie stanowić dobre tło dla brutalnej i poważnej opowieści?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Spec Ops: The Line - strzelaniny z ambicjami
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
Ogromny nacisk położony na fabułę, niespotykana w innych produkcjach dawka realizmu, nietuzinkowi bohaterowie, oryginalne środowisko i prawdziwe, brutalne oblicze wojny – takie oto atrakcje ma zapewnić nam Spec Ops: The Line, produkt niemieckiego studia Yager Development, które dotąd nie miało okazji wsławić się niczym szczególnym. Czy najnowszy produkt naszych zachodnich sąsiadów faktycznie okaże się tak intrygujący, jak zapowiadają jego autorzy? Po warszawskim pokazie gry, który odbył się w minioną środę, wiem już, że odpowiedź na to pytanie do łatwych należeć nie będzie.
W trakcie zaskakująco długiej, bo trwającej blisko dwie godziny prezentacji, mieliśmy okazję zobaczyć trzy rozdziały kampanii dla jednego gracza, a także szczegółowo poznać fabułę gry za sprawą kilku przerywników filmowych. Nie wiem kto wpadł na pomysł, aby streścić ze szczegółami niemal całą opowieść, ale ktokolwiek to był, niepotrzebnie popsuł zebranym zabawę. Naprawdę, pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, aby na przedpremierowym pokazie wyłożono bez ogródek kawę na ławę, zdradzając nawet kluczowy dla przedstawianych wydarzeń zwrot akcji. Czy w ten sposób mieliśmy doświadczyć tego fabularnego geniuszu? Jeśli tak, to plan się nie udał, bo historyjka wcale nie jest aż tak rajcująca, jak zapowiadano.
Nie będę oczywiście psuł Wam zabawy, tak jak firma 2K Games skutecznie popsuła ją mnie, powiem więc jedynie tyle, że gra przedstawia nam losy trzech osób z Delta Force, który w drodze powrotnej z Afganistanu ląduje na własne życzenie w Dubaju i rozpoczyna poszukiwanie zaginionego kilka miesięcy wcześniej oddziału. Sam Dubaj w niewielkim stopniu przypomina piękną i bogatą metropolię, którą możemy podziwiać dziś w folderach turystycznych. Miasto zostało zdewastowane przez potężne burze piaskowe, a większość jego mieszkańców wzięła nogi za pas. Tym, którym nie udało się uciec, pomagali amerykańscy żołnierze pod dowództwem Johna Konrada i to właśnie ich będziecie szukać wraz z dwoma kompanami. To w zasadzie wszystko, co powinniście wiedzieć przed wkroczeniem do zasypanego piaskiem raju.
W trakcie pokazu dwukrotnie byliśmy świadkami sytuacji, w których główny bohater musiał podjąć trudne, moralnie niejednoznacznie, decyzje. W jednej z nich nasz potencjalny sprzymierzeniec przesłuchiwany był przez grupę wrogów, która nie usłyszawszy odpowiedzi na żądane pytania, odstrzeliwała Bogu ducha winnych cywilów. W tym momencie stanęliśmy przed wyborem: albo uratujemy sojusznika, albo oswobodzimy tubylców. Wydany wyrok miał mieć oczywiście daleko idące konsekwencje, ale różnicy pomiędzy tym co zdarzyło się w jednym i w drugim przypadku, nie dane było nam niestety zaobserwować. Prowadzący prezentację dżentelmen z 2K Games rzucił lakonicznie: „kiedy poświęcimy informatora, będzie trudniej”. OK, wierzymy na słowo.
Autorzy już dawno obiecywali, że duży nacisk w Spec Ops: The Line zostanie położony na relacje pomiędzy głównymi bohaterami i faktycznie, tak jest w istocie. Kryształowo czyści amerykańscy chłopcy zaczynają przechodzić ogromną metamorfozę pod wpływem traumatycznych wydarzeń, których nierzadko doświadczają wyłącznie na własne życzenie. W zaprezentowanych w Warszawie fragmentach gry podlegli Walkerowi żołnierze coraz śmielej kwestionowali rozkazy dowódcy, eskalując tym samym wewnętrzne konflikty. Trudno wyrokować oczywiście, jak to wszystko się zakończy, ale mam wrażenie, że klasycznego happy endu nie będzie. Sama opowieść jest bardzo ponura i mimo dominujących wokół kolorowych obrazków, gra sprawa raczej przygnębiające wrażenie.