autor: Szymon Liebert
Fable: The Journey - ostatnia wielka bajka Petera Molyneux - Strona 2
Peter Molyneux znowu czaruje obietnicami – jego gra Fable: The Journey ma być emocjonalną podróżą przez malowniczy, ale niebezpieczny świat Albionu. Tym razem bez żadnego kontrolera, bo znany producent wziął na warsztat Kinecta.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Fable: The Journey - bajka na Kinecta schodzi na złą drogę
Peter Molyneux. To nazwisko wzbudza dzisiaj skrajne emocje. Sympatia, wstręt, rozbawienie oraz nadzieja – to tylko kilka z nich. Współtwórca sukcesu firmy Bullfrog i nieustanny poszukiwacz wyższych wartości w grach znany jest młodszemu pokoleniu z serii Fable. Gier, które miały oferować niesamowitą swobodę oraz poddawać testom naszą moralność. W rzeczywistości, choć seria ta nie do końca spełniła oczekiwania graczy, to przyciągnęły zarówno osoby żądne krwi, jak i te czerpiące radość z wyposażania swoich wirtualnych posesji.
Wkrótce saga ta wkroczy w nową erę, wraz z którą Molyneux pożegna swoje dzieło, aby stać się twórcą niezależnym i pracować nad nowymi grami. Co pozostawi po sobie słynny producent? Emocjonalną przeprawę przez malowniczy świat Albionu, w której to my będziemy kontrolerem. Poznajcie Fable: The Journey na Kinecta.
W trasie
Fable: The Journey to kolejny efekt poszukiwań Petera Molyneuxa. Twórca ten w dalszym ciągu pyta o to, kim jesteśmy jako gracze i ludzie oraz jak postąpilibyśmy w różnych sytuacjach, prowadzących do szczytnego celu: zostania prawdziwym herosem. W końcu wszyscy mamy w sobie pierwiastek bohaterski, jak twierdzi znanych psycholog Philip Zimbardo.
W grze wcielimy się w Gabriela, chłopaka, który wyruszy w podróż swojego życia, przeprawę, podczas której przemierzy 300 mil Albionu w drodze do Iglicy, lokacji znanej między innymi z Fable II. Gabriel podejmie się tego wyzwania, aby pomóc tajemniczej kobiecie o imieniu Theresa, która przekazała mu magiczną moc. Znaczną część tej przygody spędzimy z wirtualnymi lejcami w dłoniach, bowiem wzorem takich tytułów jak Shadow of the Colossus kompanem głównej postaci będzie rumak. Z tym zwierzęciem, co zapowiada w typowym dla siebie stylu Molyneux, nawiążemy prawdziwie emocjonalną więź, która wielokrotnie zostanie poddana trudnym próbom.
Chociaż gra nie będzie tak otwarta jak poprzednie Fable, pojawi się kilka dróg do celu, a sam świat okaże się spory. Eksplorując poboczne ścieżki, trafimy na typowe nagrody – na przykład skrzynie ze skarbami. Ukończenie całości ma zająć 12-16 godzin.
Lionhead postara się, aby sama podróż wielokrotnie wprawiła gracza w zachwyt. Oczywiście za sprawą świetnej oprawy audiowizualnej oraz urokliwości Albionu, który już w poprzednich częściach serii mógł się podobać. Tym razem studio tworzy produkcję bardziej ukierunkowaną i liniową, więc teoretycznie dysponuje większą mocą na wykreowanie efektownych krajobrazów. Przemierzając kolejne odcinki, będziemy oglądali przepiękne widoki rozciągające się na wiele kilometrów, ze wspomnianą Iglicą na horyzoncie. Podczas tej przeprawy nie zabraknie wizyty w ikonicznym mieście Bowerstone i wielu innych znanych miejscach.
Empatia
Ekipa Lionhead Studios poświęciła wiele godzin na to, aby wspomniany koń, być może jedyny przyjaciel gracza podczas podróży, wyglądał przekonująco i wręcz doświadczał różnych stanów emocjonalnych. Tak, to zapewnienia samego Molyneuxa, który znany jest z podkreślania znaczenia uczuć w swoich produkcjach. Podobno zwierzę w The Journey będzie odczuwało ból lub niepokój, a nawet odczyta podobne stany z zachowania gracza i odpowiednio na nie zareaguje.
A jak to się ma do samej rozgrywki? Podczas jednej ze scen przejażdżkowych zaatakują nas Hobbsy, rasa irytujących knypków, której szeregi poważnie przerzedziliśmy w poprzednich częściach gry. W wyniku walki wierzchowiec ciągnący wóz zostanie ranny. Staniemy przed wyborem – podążać dalej mimo złego stanu konia lub zboczyć z trasy i udać się do pobliskiej chatki, aby opatrzyć jego rany. Jeśli wybierzemy wersję humanitarną, będziemy mogli uzdrowić zwierzę za pewną cenę. W uniwersum Fable każde leczenie, jakiego się podejmiemy, przyniesie ból innemu istnieniu. Ta melodramatyczna zależność to dodatkowy czynnik utrudniający podjęcie wyboru. Czy warto uzdrowić kogoś i zranić inną osobę?
Bez wygłupów
Są tacy, którzy mówią, że Kinect nie sprawdził się w klasycznych produkcjach. Co ciekawe, Molynuex wydaje się rozumieć niechęć deweloperów do tworzenia gier na to urządzenie i oczekiwania odbiorców z grupy „hardkorowej”. Producent mówił w wywiadach, że w nowym Fable nie będziemy musieli skakać przed ekranem lub wykrzykiwać żenujących komend. „Chcemy, żebyś był zrelaksowany” – zapewnia twórca.
Podczas scen na wozie powinniśmy wyobrazić sobie, że trzymamy lejce – krótkim szarpnięciem rąk przyspieszymy, a podnosząc jedną z nich damy sygnał do skrętu. Zupełnie jak najprawdziwszy woźnica. Przesadne smaganie i szarpanie może sprawić przykrość naszemu zwierzęcemu kompanowi, więc trzeba będzie uważać na zbyt gwałtowne ruchy. No, chyba że zamierzamy uzewnętrznić za pośrednictwem gry ukryte pokłady sadyzmu.