autor: Maciej Kozłowski
Testujemy wersję beta Wrath of Heroes - darmowej spuścizny Warhammera Online - Strona 2
Bioware Mythic odchodzi od konkurowania z World of Warcraft. Teraz fani "młotka" stoczą walki przypominające raczej te z DOT-y. Jakie są nasze wrażenia po ostatnich testach wersji beta?
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Czy ktoś jeszcze pamięta o Warhammerze Online: Age of Reckoning? Tytuł miał swego czasu zagrozić pozycji World of Warcraft na rynku abonamentowych gier MMO. Niestety, ambitne plany twórców spotkały się z brutalną rzeczywistością rynku, z biegiem lat projekt przeszedł do stanu wegetacji, w którym trwa do dzisiaj.
Po klęsce swojej „dużej” gry deweloperzy ze studia BioWare Mythic postanowili zmienić formułę i stworzyć znacznie prostszą, a przy tym darmową produkcję. W rezultacie Warhammer Online: Wrath of Heroes (bo taki jest jej tytuł) tylko w niewielkim stopniu nawiązuje do swojego starszego brata, zapożyczając od niego niemal wyłącznie arenowy tryb PvP. W ten sposób z rozbudowanej gry MMO pozostało kilka niewielkich plansz, na których trzy sześcioosobowe (3 x 6 = 666!) drużyny walczą o palmę pierwszeństwa. Inspiracja grami z gatunku MOBA, jak League of Legends czy DOTA, jest widoczna gołym okiem, jednak – jak mogliśmy przekonać się podczas zamkniętego testu wersji beta – jest to dość siermiężne odtwórstwo, stawiające przede wszystkim na prostotę zabawy.
League of Warhammer
Pomysł na rozgrywkę jest banalny – pozwolono graczom wcielić się w bohaterów znanych z uniwersum Warhammera i walczyć z konkurencyjnymi herosami. Całość starcia przybrała formę drużynowej potyczki na jednej z trzech dostępnych w tej chwili aren (każda z nich oferuje nieco inne zasady rozgrywki: zespołowy deathmatch, zdobycie flagi i pewną wariację na temat kontroli terenu). Klasycznie już dla gier typu MOBA każdy ze śmiałków dysponuje właściwym wyłącznie sobie zestawem umiejętności, dzięki któremu może w różnorodny sposób wpływać na losy batalii. Poza samą rozgrywką w przerwie między poszczególnymi meczami istnieje możliwość wykupienia ze sklepiku nowych herosów, skórek czy przedmiotów (tych ostatnich w becie jeszcze nie było).
Chociaż wydawać by się mogło, że jest to proste przeniesienie zasad znanych chociażby z League of Legends, to wielkim błędem byłoby stwierdzenie, że Wrath of Heroes nie wnosi do gatunku żadnych innowacji. Znalazło się tu kilka pomysłów, których próżno szukać u konkurencji – niestety, większość z nich polega na uproszczeniu zabawy do absolutnego minimum. W praktyce oznacza to całkowitą rezygnację z rozwoju bohaterów (nie awansują oni na kolejne poziomy) oraz doboru czy też ulepszania ich umiejętności. Chociaż zdolności można modyfikować na ekranie herosa przed samą rozgrywką, nie kompensuje to straty – gracz w żadnym stopniu nie odczuwa swojego postępu. Z drugiej strony jednak – rozwiązanie to ma tę zaletę, że przez cały czas trwania zabawy wszyscy jej uczestnicy mają równe szanse oraz mogą dowolnie żonglować swoimi herosami, nic na tym nie tracąc. Niemniej nie da się ukryć, że piętnastominutowe batalie pozbawione poczucia realnego progresu to chyba nie jest to, czego można by oczekiwać po tego typu grze.
Warhammer to bardzo bogate i różnorodne uniwersum. Jego historia sięga roku 1983, kiedy to została wydana gra bitewna o tytule Warhammer Fantasy Battle. Zawarte w niej pomysły rozwinięto następnie w papierowym systemie RPG (Warhammer Fantasy Roleplay – doczekał się już trzech edycji) oraz w całej masie książek, gier planszowych, komputerowych i karcianych. Niestety, przygoda „Młotka” z elektroniczną rozrywką dotychczas nie przebiegała zbyt dobrze, w przeciwieństwie do Warhammera 40,000, który może pochwalić się kilkoma ciekawymi adaptacjami, ze słynnym Dawn of War na czele.
Mile zaskakują natomiast zasady dotyczące samej rozgrywki. Zdarza się, że bitwę wygrywa nie ta drużyna, która zabiła najwięcej przeciwników, a ta, która najwytrwalej walczyła o runy (tutejszy odpowiednik chorągwi) czy też dobrze zabezpieczyła swoje punkty kontrolne. Motywuje to do dość daleko idącej specjalizacji i różnorodności w zespole – to duży plus. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że mapy zostały skonstruowane w całkiem ciekawy sposób, zmuszając uczestników zabawy do nieustannego przemieszczania się i walki na kilku frontach. Co prawda powoduje to też, że rozgrywka bywa dość chaotyczna, jednak da się to przecierpieć.