autor: Amadeusz Cyganek
Tom Clancy's Ghost Recon: Future Soldier - graliśmy w misje z kampanii fabularnej
Powoli opadają już emocje po premierze najnowszych odsłon serii Call of Duty i Battlefield, co wcale nie oznacza, że kolejne miesiące będą okresem wyjątkowej posuchy. Ubisoft wyskakuje z okopów i planuje majowy szturm z Ghost Recon: Future Soldier.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Ghost Recon: Future Soldier - czy Call of Duty nawiedziło Drużynę Duchów?
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
- funkcjonowanie systemu Gunsmith;
- trzy misje w trybie dla pojedynczego gracza;
- działanie nowoczesnych narzędzi – m.in. latającego drona i specjalnych gogli noktowizyjnych.
Dotychczas na myśl o „żołnierzu przyszłości” przed oczyma stawał nam obraz pół człowieka, pół robota, epatującego ogromną siłą fizyczną i mającego pod ręką różne śmiercionośne mechaniczne ustrojstwa. Francuzi z Ubisoftu przekonują, że może to wyglądać zgoła odmiennie – wystarczy zabójczo precyzyjny karabin, siła ludzkiej ręki i skłonność do działania w grupie. Z dodatkiem nowoczesnych technologii, rzecz jasna.
Podczas wizyty w Paryżu miałem okazję nie tylko zobaczyć, jak prezentują się poszczególne nowinki, ale również przetestować ich działanie w kilku różnych misjach. Zanim jednak trafiłem na pole walki, moim oczom ukazał się szumnie zapowiadany przez autorów gry moduł Gunsmith. Dzięki niemu możliwe jest stworzenie dowolnej broni, korzystając z kilkudziesięciu różnorodnych komponentów wyjętych z prawdziwych karabinów dostępnych w grze. Na maniaków militariów czeka po kilka rodzajów lunet, uchwytów, luf i innych ustrojstw, a każde z nich ma wymierny wpływ na osiągi stworzonej spluwy. Na szczęście parametry takiego „cudu techniki” można sprawdzić bezpośrednio przed rozpoczęciem akcji, korzystając z małej mapki treningowej, pozwalającej w praktyce określić skuteczność złożonej broni. To rzeczywiście bardzo ciekawie pomyślane i niezwykle przydatne narzędzie – choć arsenał karabinów zgromadzony w grze jest naprawdę spory, perspektywa stworzenia własnej giwery robi duże wrażenie.
Tom Clancy’s Ghost Recon: Future Soldier to nie jedyna gra z tej serii, która pojawi się na rynku w najbliższych miesiącach. W zaawansowanym stadium produkcji znajduje się również Tom Clancy’s Ghost Recon Online – darmowa pozycja sieciowa wyposażona w system mikropłatności, która pozwoli na rozgrywkę nawet 16 graczom jednocześnie.
Brutalna, piaszczysta rzeczywistość
Pora zatem przenieść się na właściwe pole walki. Wraz z trójką kompanów trafiam w pobliże małej wioski zlokalizowanej w samym środku piaszczystej pustyni. Choć na pierwszy rzut oka to miejsce wygląda jak mała osada, grupa strażników patrolujących obrzeża zabudowań sugeruje, że mamy do czynienia z grubszą sprawą. Moim zadaniem jest podsłuchanie niejakiego Dede Macaby – afrykańskiego dyktatora znanego ze skłonności do szemranych interesów. Już na samym początku wykorzystuję bardzo użyteczną opcję, czyli tryb synchronizacji – zaznaczam czterech najbliższych przeciwników, zaś reszta zespołu zajmuje pozycje pozwalające jednym trafieniem zlikwidować wskazanych antagonistów. Na moją komendę, jaką jest strzał w kierunku jednego z wrogów, cała grupa natychmiast eliminuje pozostała trójkę. Korzystając z rozrzuconych po drodze osłon, wszyscy szybko docieramy w okolice pierwszych zabudowań. Co ciekawe, nasz cel w asyście jednego strażnika swobodnie przechadza się po uliczkach wioski – założenia misji wykluczają jednak jego natychmiastowe zlikwidowanie. Cała grupa musi cicho przedostać się do centrum osady, czeka nas zatem kilkanaście minut skrupulatnego oczyszczania ulic ze strażników. Co zrozumiałe, często korzystam z trybu synchronizacji – na dachach prowizorycznych budynków aż roi się od snajperów, a wykrycie działań ekipy wiąże się z zakończeniem gry. Cichą eksplorację mapy ułatwia specjalny filtr niewidzialności, który uruchamia się wówczas, gdy chowamy się za przeszkodami lub przykucamy. Znakomicie spisuje się strzelba z tłumikiem, dzięki której niezauważenie zabijam wrogów, zaś w kilku momentach mogę załatwić przeciwnika, zachodząc go do tyłu. Tak oto po nitce docieram do kłębka…
W kolejnej misji akcja przenosi się do Peszawaru – miasta zlokalizowanego w Pakistanie, gdzie na moją ekipę czeka kolejne zadanie – tym razem musimy powstrzymać uciekającą stamtąd Rosjankę, która najwyraźniej ma spore wpływy w ogólnoświatowej siatce przestępców. Okoliczności nie sprzyjają prowadzeniu płynnej eksterminacji przeciwników – po zakorkowanej głównej arterii dodatkowo plączą się dziesiątki cywilów, co zdecydowanie nie ułatwia pokonania nadciągających terrorystów. Po rozprawieniu się z pierwszą falą, poruszając się od samochodu do samochodu, trafiam w pobliże ostrego zakrętu. Tutaj sytuacja staje się bardzo trudna, bowiem oponenci wyłażą dosłownie zewsząd, a za rogiem czekają już panowie ze zdecydowanie mocniejszym kalibrem w ręku. W tym momencie pora użyć latającego drona – dzięki niemu możemy zarówno oznaczyć chowających się adwersarzy na radarze, jak i ostrzelać ich z maleńkiego działka ulokowanego na jego pokładzie. Dodatkową pomocą na polu walki okazuje się nowoczesny wizjer, wyłapujący przeciwników z zatrzęsienia cywilów za pomocą specjalnego filtru. Niestety, powoli zaczynają się schody – kolejni kompani z grupy zostają poważnie ranni, a przedzieranie się przez zastępy wrogów prowadzących zaporowy ostrzał nie należy do najprzyjemniejszych zajęć. Jestem zatem zmuszony do powrotu i przywrócenia do pełnej sprawności kolegów z zespołu, co znacznie ułatwia dalsze szturmowanie linii obrony nieprzyjaciela.