autor: Michał Chwistek
Saints Row: The Third - ostatnie testy przed premierą
Na piątą część GTA przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, ale już w tym miesiącu do sklepów trafi największy konkurent hitu Rockstara, czyli Saints Row: The Third. Zapowiada się prawdziwe szaleństwo!
Przeczytaj recenzję Niezwykle satysfakcjonująca rozwałka - recenzja gry Saints Row: The Third
Artykuł powstał na bazie wersji X360.

Seria Saints Row od początku swego istnienia była postrzegana jako młodszy brat Grand Theft Auto. Otwarty świat i gangsterskie klimaty to tylko jedne z wielu podobieństw między tymi dwoma tytułami. Wraz z rozwojem obu cyklów ich twórcy poszli jednak w zupełnie przeciwnych kierunkach. O ile GTA IV postawiło na poważną historię i umowny realizm, o tyle Saints Row 2 zwróciło się w stronę szalonej akcji, stając się niejako pastiszem dzieła studia Rockstar. Nie inaczej sprawa wygląda z nadchodzącą trzecią częścią Świętych. Miałem okazję spędzić trochę czasu z wersją preview tej produkcji i muszę przyznać, że dawno już nie grałem w coś tak... odjechanego? Tak. To chyba najlepsze określenie.
Trzecią przygodę z tytułowym gangiem Świętych rozpoczynamy od – wydawałoby się – klasycznego napadu na bank. Przebrani w wielkie maski oraz uzbrojeni po zęby wkraczamy całą ekipą do budynku i przedstawiamy kasjerom nasze żądania. Sprawy komplikują się jednak, gdy okazuje się, że obsługę banku również stanowią gangsterzy, którzy – jak łatwo się domyślić – nie mają zamiaru współpracować. W budynku czeka na nas ponad setka przeciwników, a to dopiero początek szalonej historii. W trakcie spędzonego z grą czasu miałem okazję zmierzyć się z eskadrą bojowych śmigłowców, wziąłem udział w strzelaninie podczas skoku ze spadochronem oraz złożyłem wizytę w luksusowym klubie sadomasochistów. Różnorodność atrakcji była olbrzymia i mam nadzieję, że podobny poziom utrzyma się również w dalszej części gry.

Gdy misja w banku dobiegła końca, a mój bohater mógł wreszcie pozbyć się komicznej maski, przyszedł czas na określenie jego płci oraz wyglądu zewnętrznego. Zawarty w grze edytor zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Pod względem liczby oferowanych opcji dorównuje on swoim odpowiednikom z najlepszych gier RPG. Gracz może w nim modyfikować niemal każdy element ciała, zaczynając od kształtu głowy, a na wielkości biustu czy męskiego przyrodzenia kończąc. Jedynym mankamentem jest brak opcji zmiany ubioru, ale na szczęście dostęp do garderoby uzyskujemy już w pierwszych godzinach zabawy. Możemy wtedy skorzystać z jednego z wielu gotowych strojów lub ręcznie wybrać poszczególne elementy. W grze mamy olbrzymią ilość różnorodnych bluz, spodni, czapek, butów, a nawet majtek czy biustonoszy. Przy tworzeniu swojego idealnego bohatera można spędzić dobrych kilka godzin.

Szalony wątek główny i rozbudowany edytor postaci to nie wszystkie atrakcje przygotowane przez programistów ze studia Volition. Podobnie jak poprzednie części serii Saints Row: The Third jest grą typu sandbox, oferującą duży i otwarty świat, po którym gracz może poruszać się bez żadnych ograniczeń. Świat ten stanowi podzielona na cztery dzielnice metropolia Steelport, w której niemal na każdym rogu czeka zadanie do wykonania. Misje poboczne występują w dwu kategoriach. Pierwszą z nich stanowią zadania dostępne z poziomu telefonu komórkowego, polegające na zabijaniu wskazanych celów lub kradzieży konkretnych pojazdów. W wersji gry, którą miałem okazję testować, były one bardzo monotonne i niestety nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić do czasu premiery. Jeśli chodzi o drugą kategorię, zaliczają się do niej zlecenia zaznaczone na mapie miasta. Posegregowane są one ze względu na ich typ (np. odbiór gotówki od dilerów) oraz poziom trudności. Gracz może w ten sposób sprawdzić swoje umiejętności w łatwiejszych misjach, a następnie w dowolnym momencie spróbować sił na wyższym poziomie wtajemniczenia. Zlecenia mogą być powtarzane dowolną ilość razy, lecz tylko pierwsze przejście nagradzane jest punktami doświadczenia, czyli tzw. Szacunem.