autor: Amadeusz Cyganek
Graliśmy w Syndicate! - tryb jednoosobowy
Powrót wielkiej legendy sprzed lat to operacja obarczona wysokim ryzykiem – czy Syndicate w formie dynamicznego FPS-a zostanie przyjęty przez graczy z otwartymi ramionami?
Przeczytaj recenzję Syndykat, czyli jatka rodem z F.E.A.R. - recenzja gry Syndicate
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
Remake kultowej strategii sprzed kilkunastu lat i to w postaci dynamicznej strzelanki to chyba jedna z ostatnich rzeczy, jakich można się było spodziewać. Jak widać, dawne hity nadal mają ogromną moc przyciągania – tworzony w zaciszu szwedzkiego studia Stabreeze Syndicate będzie historią czterech wielkich syndykatów opowiedzianą w zupełnie innym stylu. Powtórzenie sukcesu wielkiej legendy teoretycznie wydaje się niemal niewykonalne – autorzy zapowiadają jednak, że ich produkcja przyniesie rewolucję na miarę hitu studia Bullfrog. Czy są ku temu jakiekolwiek podstawy?
Podczas londyńskiej imprezy EA mieliśmy możliwość rozegrania misji Executive Search – fragment ten możecie zobaczyć na niedawno wypuszczonym do sieci filmiku. Zupełnie inaczej sytuacja przedstawia się jednak w momencie, gdy uczestniczy się w zabawie samemu. Syndicate to przede wszystkim niezwykle zróżnicowany FPS – choć naszym nadrzędnym celem pozostaje oczywiście likwidowanie uprzykrzających nam życie grup przeciwników, w trakcie rozgrywki robimy także sporo innych rzeczy. Pole do popisu otwiera szeroki wachlarz zdolności specjalnych określanych mianem „breach”. Dzięki nim możemy wkraczać do umysłu naszych przeciwników i zmuszać ich do wykonywania kontrolowanych przez nas czynności – doskonałym przykładem jest tu moment, w którym strażnik podczas przesłuchania zabija pod naszym wpływem wszystkie znajdujące się w pokoju osoby.