autor: Adam Kaczmarek
Battlefield 3 - test wersji beta
Czy wersja testowa Battlefielda 3 spełnia mocno nakręcone oczekiwania fanów? Poznajcie opinię miłośnika części drugiej.
Przeczytaj recenzję Powrót na pole bitwy - recenzja gry Battlefield 3
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Jedna z najbardziej oczekiwanych premier roku wkroczyła właśnie w fazę otwartych testów. Battlefield 3 już za kilkadziesiąt dni zmierzy się z potentatem na rynku strzelanin sieciowych, czyli nową odsłoną cyklu Modern Warfare. Czy szwedzka ekipa DICE podoła zadaniu? Po sprawdzeniu wersji beta mam co do tego mieszane odczucia, ale nie odbieram Polu Walki żadnych szans – jak to zwykle bywa, w dniu premiery możemy otrzymać znacznie lepszy produkt.
Rozgrywka w becie toczyła się początkowo na dwóch mapach, doskonale znanych z obszernych zwiastunów. Mowa o Operation Metro (tryb Rush) oraz Caspian Border (tryb Conquest). Do drugiej z wymienionych dostęp był mocno ograniczony, gdyż serwery posiadały hasła, a te należało odszukać na oficjalnym forum tytułu. Rozegranie choćby kilku rund na kaspijskiej granicy okazało się więc nie lada wyzwaniem. Liczba zainteresowanych przekroczyła jakiekolwiek normy – wystarczy napisać, że o godzinie 7 rano czasu polskiego serwery były zapchane do ostatniego slota. Po dwóch dniach szwedzkie studio postanowiło zamknąć etap testów trybu Conquest, dziękując przy tym wytrwałej i cierpliwej społeczności. Nie ma co... nagrałem się za wszystkie czasy. Pozostało więc wspomniane Metro.
Ogólnie rzecz ujmując, tryb Rush wciąż sprawdza się w tej grze średnio. W pełni rozumiem strategię DICE, która polega na jak największym urozmaicaniu rozgrywki oraz zapożyczaniu pomysłów od konkurencji. Mimo to nie podzielam entuzjazmu zwolenników Gorączki, łaknących szybkiej akcji, chaosu i przypadkowych śmierci. Battlefield to seria stawiająca na zgranie, tymczasem drużynowego ducha w ciemnych zakamarkach paryskich tuneli nie zauważyłem. Wina takiego stanu rzeczy leży w obecnym mechanizmie zakładania oddziałów, który – delikatnie mówiąc – wypada kompromitująco nawet w stosunku do Bad Company 2. Przede wszystkim nie pojmuję, dlaczego na obecnym etapie bety nie zaimplementowano normalnych, doskonale sprawdzonych opcji, ułatwiających przemieszczanie się między grupami uczestników zabawy. Battlefield 3 pakuje gracza automatycznie do najmniej licznego oddziału, pomijając często fakt, że planujemy postrzelać w gronie znajomych. Jeżeli zechcecie pograć z przyjacielem w jednej drużynie, przygotujcie się na solidną porcję klikania.
W ogólnej integracji przeszkadza także daleki od doskonałości Battlelog. Nowa platforma Szwedów zawiera jeszcze sporo baboli, często uniemożliwiających wejście na dany serwer. Wysypujące się co jakiś czas błędy, kiepska wyszukiwarka (stary problem serii wciąż nie został należycie rozwiązany!) oraz losowe działanie tzw. Party (zapraszanie znajomych na serwer) bardziej irytują niż bawią w grze nastawionej na sieciowe zmagania. Jeszcze większym absurdem wydaje się konieczność posiadania Origina. Grę można by spokojnie uruchomić z poziomu przeglądarki, nie zawalając dodatkowo pamięci RAM. Niestety, przy każdej próbie ładowania mapy odpala się wspomniany program. Walka z piractwem wznosi się na kolejne poziomy bezsensu.