Diablo III - wrażenia z wersji beta - Strona 2
Wersja beta Diablo III wylądowała wreszcie w redakcyjnych komputerach i skutecznie oderwała nas od codziennych obowiązków. I choć sama gra mocno się zmieniła, nie mamy żadnych wątpliwości, że będzie to produkt absolutnie wyjątkowy.
Przeczytaj recenzję Zło powróciło - recenzja gry Diablo III
No i stało się! Bodaj najbardziej oczekiwana produkcja ostatnich lat w grywalnej formie trafiła do naszej redakcji. Z ogromną przyjemnością prezentujemy Wam pierwsze wrażenia z kilkugodzinnej eksploatacji Diablo III. W chwili gdy piszę te słowa, mamy już za sobą rozgrywkę po stronie absolutnie wymiatającego Barbarzyńcy i nieco rozczarowującego Łowcy demonów. W momencie kiedy je czytacie, ukończyliśmy posiadany fragment gry kilkakrotnie, wypróbowując wszystkich dostępnych bohaterów. Możecie być pewni, że do tematu jeszcze wrócimy, ale o tym więcej pod koniec tekstu. Na razie musicie zadowolić się wrażeniami na gorąco. Oto one!
Wersja beta nie poraża długością. To tylko wycinek rozpoczynającego zmagania aktu (odpowiada mniej więcej połowie pierwszego epizodu z Diablo II), który pozwala zwiedzić część terenu na powierzchni, cztery poziomy słynnej katedry oraz kilka innych, wyraźnie mniejszych podziemi. Generalnie Blizzard wykonał ukłon w kierunku najwierniejszych fanów serii, pamiętających wydaną piętnaście lat temu „jedynkę”. W trakcie wędrówki docieramy do chatki wiedźmy Adrii oraz oglądamy zniszczoną kuźnię Griswolda i charakterystyczną studnię. Twórcy jak zwykle wykazali się dużym przywiązaniem do detali – w centrum wsi zachowała się nawet szubienica, na której w Diablo II wisiała klatka z Deckardem Cainem. Rozmaitych smaczków jest zresztą w becie znacznie więcej i pojawiają się w najróżniejszej formie. Dobrym przykładem są tu pamiętniki wybranych postaci z pierwowzoru, np. Gillian lub rycerza Lachdanana.
Gra pod względem konstrukcji w ogólnym zarysie przypomina „dwójkę”. W przetestowanym przez nas fragmencie swoboda poruszania się po świecie wydaje się jednak bardziej ograniczona – po zaliczeniu obowiązkowej wizyty w starym i nowym Tristram szybko trafiamy do wypełnionej potworami katedry i zaczynamy mozolną wędrówkę, w międzyczasie składając jeszcze jedną wizytę na powierzchni. Teleportacje z podziemi do wsi należą do rzadkości, bo na dobrą sprawę nie ma po co tam wracać – znalezione graty można sprzedać z poziomu ekwipunku, po skorzystaniu z właściwości odkrytego już na początku zmagań artefaktu. Wyprawy po eliksiry też nie są konieczne, bo zgodnie z zapowiedziami Amerykanów rolę napojów przejęły wypadające z ciał zabitych wrogów kulki życiodajnej energii. W ogóle zginąć w becie nie jest łatwo – Normal jest tak prosty, że anihilacja stworów nie nastręcza praktycznie żadnych kłopotów. Prawdziwa zabawa zacznie się zapewne po podniesieniu poprzeczki (w Diablo III mają być aż cztery poziomy trudności), ale tego w omawianej wersji gry nie było mi dane sprawdzić.
Jeśli ostatnich kilku lat nie spędziliście w komorze kriogenicznej, to doskonale wiecie, że nowe Diablo przyniesie parę istotnych zmian w mechanice rozgrywki. „Apteczki” i opcja sprzedaży złomu pod ziemią to zaledwie dwie z nich i chyba najmniej kontrowersyjne. Dużo większe emocje wzbudza niemożność samodzielnego decydowania o przyznawaniu punktów podstawowym cechom po zdobyciu nowego poziomu, a także brak swobody w wyborze dodatkowych zdolności. Te ostatnie odblokowują się same, wraz z nabieraniem przez postać doświadczenia. Wyznam szczerze, że rozwiązanie to nie przypadło mi do gustu – wolałbym mieć kontrolę nad tym, jak rozwija się mój podopieczny. W Diablo III mają co prawda pojawić się modyfikujące zdolności runy, ale w wersji beta ich nie uświadczyłem. Zapewnienia o dużej różnorodności, jaką wprowadzą kamienie runiczne, pozostają na razie jedynie obietnicą.