autor: Przemysław Zamęcki
WRC 2 - pierwsze wrażenia z wczesnej wersji testowej
Drugie uderzenie Milestone w temacie rajdów samochodowych. Wczesna wersja prasowa nieco rozczarowuje, ale gra ma potencjał.
Przeczytaj recenzję Powtórka z rozrywki, czyli recenzja gry WRC 2
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Włoska firma Milestone może co prawda poszczycić się długą tradycją w tworzeniu wyścigów samochodowych, a przede wszystkim motocyklowych, ale rajdy to – jakby nie było – zupełnie inna para kaloszy. Konkurencja zdecydowanie mniejsza, a pełna licencja teoretycznie powinna zobowiązywać do czegoś więcej niż przeciętność. Po spędzeniu kilku godzin z dość wczesną wersją WRC 2 wciąż nie jestem w stanie jednoznacznie określić, czy produkcja ta nie będzie przypadkiem jedynie odcinaniem kuponów od popularnej marki, niemniej o pierwsze wnioski mogę się pokusić. Na przykład takie, że zwolennicy realizmu nie mają tu czego szukać, ponieważ gra oferuje zdecydowanie zręcznościowy model jazdy. No, chyba że do premiery coś jeszcze się zmieni.
Gwoździem programu jest tryb kariery, który nie tylko pozwala pokręcić kołem kierownicy, ale także zabawić się w małego menadżera. Otóż autorzy postanowili uatrakcyjnić standardową rozgrywkę o możliwość zatrudniania pracowników. W miarę zdobywania kolejnych poziomów umiejętności możemy pozwolić sobie na poszerzenie ekipy o mechaników zajmujących się rozwojem stojących w garażu bryczek oraz specjalistów od rozmów ze sponsorami.
W grze nie kupujemy żadnych części – do wszystkiego musimy dojść własną pracą, np. zlecić działowi deweloperskiemu wynalezienie nowych hamulców, które są później automatycznie montowane w danym pojeździe. Oczywiście nic nie dzieje się ad hoc. Na rezultaty w postaci lepszego elementu auta wypada z reguły poczekać kilka tygodni. Całkiem fajnie prezentują się opisy poszczególnych części i modyfikacji, tak więc, żeby z sensem poustawiać różne parametry wozu, nie trzeba być od razu alfą i omegą motoryzacji. Poza tym gra oferuje uproszczony model tuningu, w którym określamy zestaw cech spisujący się najlepiej na danej nawierzchni. Domyślam się, że w pełnej wersji otrzymamy całkiem pokaźną liczbę samochodów (w prasowej tak naprawdę poszaleć można było zaledwie kilkoma) – w grze oprócz sztandarowej klasy WRC do wyboru są także serie SWRC, PWRC, WRC Academy, WRC Group B i WRC Safari – więc mechanicy będą mieli pełne ręce roboty.
W tym samym czasie wrośnie zainteresowanie sponsorów, których naklejki umieścimy na karoserii auta. Zaoferują oni także bonusy za konkretne wyniki i co ciekawe, da się negocjować z nimi warunki kontraktów. Jeżeli nie będziemy czuć się na siłach przyjechać w pierwszej trójce, zawsze możemy zgodzić się na pierwszą dziesiątkę. Oczywiście za mniejszą kasę.
Sama gra również wyznacza cele, za osiągnięcie których zdobędziemy dodatkowe punkty prestiżu. Przypomina to trochę zrzynkę z ostatniego DiRT-a. Trudno się wręcz pozbyć wrażenia, że Milestone bardzo dokładnie prześledziło to, co oferuje konkurencja, bo prezentacja i rozwój kariery wydały mi się w dużej mierze wzorowane na elementach z Forzy Motorsport 3 i GRiD-a. Jak już czerpać pomysły, to dlaczego nie od najlepszych?
Najważniejszy jest jednak model jazdy. Nastawiłem się na dość realistyczne odwzorowanie rajdów. I to był błąd, bo zamiast namiastki wżerania się oponami w piach i błoto leśnych dróżek otrzymałem coś w rodzaju majestatycznie pływającego po drogach poduszkowca. I to w zasadzie niezależnie od wybranej klasy auta, poduszkowiec ów był co najwyżej bardziej lub mniej narowisty. Hairpiny bierze się tu zdecydowanie za łatwo. Szczerze powiem, że nie tego oczekiwałem, tym bardziej po tym, co ostatnio nawyprawiało Codemasters z serią DiRT. Nie czuć mocy silnika, co zresztą słychać nawet w jego brzmieniu, i to niezależnie od auta. Dźwięki są anemiczne i w żaden sposób nie przypominają zdzierania gardła przez rajdowe potwory.