Wrażenia z pokazu gry Dishonored - gamescom 2011 - Strona 2
Znane z Arx Fatalis studio Arkane stawiło się na gamescomie z grą Dishonored. Sprawdziliśmy, czy fani składanek mają na co czekać.
Przeczytaj recenzję Thief w morderczym wydaniu - recenzja gry Dishonored
Arkane Studios założono w 1999 roku i jak na dwanaście lat istnienia dorobek tego zespołu jest nader skromny, gdyż liczy raptem dwie gry. Debiutanckie Arx Fatalis stało się dla entuzjastów Ultimy Underworld nieoficjalną kontynuacją ich ukochanej serii, a Dark Messiah of Might & Magic zgromadził wokół siebie oddane grono wielbicieli, głównie z powodu bardzo udanego systemu walki bronią białą. Mimo niewątpliwego talentu zatrudnionych w tym studiu osób nie da się ukryć, że do tej pory szło im jak po grudzie. Obiecująca kontynuacja Arx Fatalis została skasowana, nim wyszła poza fazę prototypu, podobny los spotkał też projekt The Crossing. Na szczęście te problemy to już przeszłość. Studio zostało bowiem w zeszłym roku wykupione przez Zenimax, firmę będącą również właścicielem Bethesdy oraz id Software. Mając oparcie w pokaźnych zasobach finansowych tej korporacji, Arkane może wreszcie zrealizować swój projekt marzeń, czyli Dishonored. Na tegorocznym gamescomie miałem okazję przekonać się, czy zespół wykorzysta tę szansę.
Pokaz prowadził założyciel studia – Raphael Colantonio. Tytułem wprowadzenia wytłumaczył, że gra opowiada o losach Corva, czyli obdarzonego nadludzkimi mocami zabójcy, który został niesłusznie oskarżony o zamordowanie cesarzowej. Teraz zamierza zemścić się na winnych tej zbrodni i jednocześnie oczyścić własne imię. Akcja osadzona została w świecie przypominającym odrobinę nowożytny Londyn, choć poziom technologiczny tamtejszej cywilizacji jest znacznie wyższy. Wygląd miasta zaprojektował Viktor Antonov, czyli artysta odpowiedzialny za City 17 z Half-Life 2. Kolejny raz stworzył on unikatową metropolię o bardzo charakterystycznej atmosferze.
Dishonored utrzymane jest w bardziej komiksowej stylistyce niż poprzednie produkcje Arkane. Powierzchnie pokrywają tekstury wyglądające na malowane, a postacie mają lekko karykaturalne rysy twarzy. Wszystko to doskonale współgra z ponurą atmosferą tego tytułu. Całość hula na mocno zmodyfikowanej wersji Unreal Engine 3 i przedstawia się bardzo atrakcyjnie. Co ciekawe, prezentowaną edycją była pecetowa.
Ambicją Colantonia od zawsze było tworzenie wirtualnych światów, bazujących nie na skryptach, a na sztucznej inteligencji postaci niezależnych. Dishonored stanowić będzie dalsze rozwinięcie tej koncepcji. Corv jest niezwykle niebezpiecznym wojownikiem – doskonale wyszkolonym, wyjątkowo mobilnym i dysponującym wieloma śmiercionośnymi gadżetami oraz nadnaturalnymi mocami. Nawet on nie wytrzyma jednak zbyt wielu obrażeń, więc trzeba będzie wykazać się sprytem. Twórcy dadzą nam do ręki masę narzędzi pozwalających zrealizować poszczególne zadania i tylko od nas ma zależeć, jaką metodę wybierzemy. Każdy problem da się bowiem rozwiązać na wiele sposobów. Przykładowo, jeśli na naszej drodze stanie strażnik, to będziemy mogli poderżnąć mu gardło, przekraść się niezauważeni lub zhakować pobliską barierę energetyczną, aby rozerwała go na strzępy, gdy spróbuje przez nią przejść.
Gra zawsze zaoferuje nam multum opcji i nigdy nie ukarze za to, jakich metod użyjemy, by osiągnąć cel. Co nie znaczy, że nasze działania nie będą miały konsekwencji. Arkane opracowało bowiem tzw. System Chaosu, który zapamięta nasze poczynania, zwłaszcza to, czy zachowaliśmy się jak rzeźnik, czy jak profesjonalny zabójca, i dopiero na tej podstawie zmodyfikuje zarówno dalszy przebieg fabuły, jak i czekające nas w misjach wyzwania.