Deus Ex: Bunt Ludzkości - test przed premierą - Strona 2
Spędziliśmy kilkanaście godzin z pecetową wersją gry Deus Ex: Human Revolution i sprawdziliśmy w jakiej kondycji jest prequel jednej z najbardziej cenionej produkcji z gatunku action RPG.
Przeczytaj recenzję Wielki powrót legendy - recenzja gry Deus Ex: Bunt ludzkości
Skłamałbym twierdząc, że stawiałem na ten produkt – nowe Deus Ex od samego początku stało u mnie na straconej pozycji i nawet kilka bardzo pozytywnych zapowiedzi nie zdołało mnie przekonać, że twór studia Eidos Montreal okaże się naprawdę czymś więcej niż nafaszerowaną akcją strzelaniną. A przecież nie tego oczekuje się po takim tytule. Wyobraźcie sobie zatem moje zdziwienie, gdy obszerny fragment Buntu ludzkości wylądował wreszcie na twardym dysku redakcyjnego komputera i mogłem sprawdzić, jak prezentuje się w akcji. Z każdą kolejną minutą spędzoną z grą mój entuzjazm rósł w niewyobrażalnym tempie, a początkową niechęć szybko zastąpiło uwielbienie. Oj, niezłą niespodziankę wysmażyli nam Kanadyjczycy.
Otwierający zmagania prolog nie wskazuje, że najnowsze Deus Ex ma do zaoferowania coś więcej niż dostępne na rynku FPS-y, wręcz przeciwnie. Wcielając się w Adama Jensena, jesteśmy świadkami jak grupa niezidentyfikowanych osobników napada na siedzibę Sarif Industries – koncernu specjalizującego się w produkcji wszczepów, czyli protez oferujących nadludzkie możliwości. Jak na szefa ochrony firmy przystało, sięgamy odważnie po broń i staramy się odeprzeć atak bezwzględnych terrorystów. Biegniemy przed siebie ustaloną z góry ścieżką, chowamy się za przeszkodami, żeby zanadto nie oberwać i likwidujemy kolejnych rywali – nie różni się to specjalnie od jakiekolwiek gry z serii Call of Duty, poza tym, że można przyklejać się do osłon. Mimo heroicznych wysiłków, musimy jednak w końcu skapitulować. Na placu boju pojawia się bowiem nafaszerowany wszczepami twardziel, który pokazuje Jensenowi miejsce w szeregu. Potwornie zmasakrowany mężczyzna pada na ziemię i traci przytomność.
Od tamtych wydarzeń mija sześć miesięcy. Nasz podopieczny po długiej rekonwalescencji powraca do Sarif Industries, ale nie jest już zwykłym człowiekiem. Zatrudniająca go firma zafundowała mu zestaw nowoczesnych wszczepów, ratując mu życie, ale też przy okazji zastępując protezami zdewastowane podczas ataku organy. Jensen nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy, bo operacja została przeprowadzona bez jego zgody, ale z drugiej strony specjalnie nie protestuje. Pragnie przede wszystkim dowiedzieć się, kim byli tajemniczy zamachowcy i odpłacić im za wyrządzone krzywdy. Odnalezienie terrorystów i ukaranie ich stanie się naszym głównym celem.
Po niezbyt rajcującym prologu gra nagle ujawnia wszystkie ukrywane dotąd atuty. Szybko okazuje się, że strzelanie jest tylko jedną z metod rozwiązywania napotykanych problemów i na dodatek tą najgorszą z możliwych – za pozbywanie się wrogów z użyciem broni palnej otrzymuje się bowiem minimalną liczbę punktów doświadczenia. Zdecydowanie bardziej opłacalne okazuje się działanie w ukryciu i ewentualne unieszkodliwianie przeciwników poprzez pozbawianie ich przytomności. Rywali można też z powodzeniem omijać, a całą kampanię ukończyć, nie zabijając nikogo poza bossami. W tym ostatnim przypadku taryfy ulgowej po prostu nie ma – Jensen jest bezwzględny i głównych antagonistów karze śmiercią.