Deus Ex: Bunt Ludzkości - Już graliśmy! - Funkcje wersji pecetowej
W pierwszym z dwóch artykułów poświęconych najnowszej odsłonie cyklu Deus Ex, sprawdzamy jak sprawuje się w akcji pecetowa wersja Buntu ludzkości.
Przeczytaj recenzję Wielki powrót legendy - recenzja gry Deus Ex: Bunt ludzkości
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
W ostatnich dniach otrzymaliśmy możliwość przetestowania pecetowej wersji Deus Ex: Bunt ludzkości, która zadebiutuje na rynku elektronicznej rozrywki w wakacje. Z racji tego, że firma Square Enix udostępniła nam naprawdę duży fragment gry, postanowiliśmy opis naszych wrażeń podzielić na dwie części. W pierwszym artykule skupimy się wyłącznie na kwestiach technicznych i opowiemy, jak w produkcie firmy Eidos Montreal sprawuje się sterowanie. Drugi tekst w całości poświęcimy rozgrywce – omówimy poszczególne rozwiązania, a także odpowiemy na pytanie, czy wielbiciele pierwszej odsłony serii mają czego szukać w prequelu.
Jak już zapewne wiecie, nowe Deus Ex opracowywane jest równolegle na wszystkie trzy platformy, przy czym produkcją edycji PC nie zajmuje się bezpośrednio studio Eidos Montreal, a firma Nixxes. Ta ostatnia ze swoich obowiązków wywiązuje się dobrze, dzięki czemu pecetowa konwersja prezentuje się przyzwoicie. Nie obyło się co prawda bez pewnych zgrzytów, ale generalnie większych powodów do narzekań brak. Cieszy przede wszystkim to, że Bunt ludzkości działa niezwykle stabilnie – pamiętajmy, że gra dopiero będzie przechodzić proces odrobaczania, do premiery pozostały wszak prawie trzy miesiące.
Zgodnie z postawą typową dla zatwardziałych posiadaczy blaszaków tytuł postanowiłem eksploatować za pomocą klawiatury i myszy. To pierwsza poważna próba dla każdego pecetowego portu – nie jest żadną tajemnicą, że niektóre firmy niezbyt przykładają się do obsługi tych dwóch urządzeń w tytułach multiplatformowych, uważając najwyraźniej, że podstawowym narzędziem komunikacji gracza z programem jest pad. Nowe Deus Ex test zdało pozytywnie, ale nie obyło się bez komplikacji. Wszystko działało jak należy dopiero po wprowadzeniu przeze mnie zmian w konfiguracji sterowania – niestety, domyślne ustawienie w ogóle nie zdaje egzaminu, o czym przekonacie się już za chwilę.
Największe problemy sprawia mierzenie z broni do przeciwników z wykorzystaniem przyrządów optycznych, gdy jesteśmy ukryci za przeszkodą – w grze obecny jest system osłon podobny do tego z Grand Theft Auto IV. Autorzy wymyślili sobie, że Jensen będzie przyklejać się do przedmiotów dających schronienie po wciśnięciu i przytrzymaniu prawego przycisku myszy, zarezerwowanego w tradycyjnych FPS-ach do dokładniejszego celowania. Jeżeli często sięgacie po tego typu gry, przyzwyczajenie się do takiego rozwiązania zajmie Wam trochę czasu i początkowo, zamiast oddawać precyzyjne strzały, będziecie ciągle chować się za pudłami. To jednak da się jeszcze przeżyć. Dramat nastąpi, gdy spróbujecie z ukrycia skorzystać z karabinu snajperskiego lub jakiejkolwiek innej broni posiadającej celownik optyczny. Wówczas okaże się, że do wykonania tej czynności potrzeba aż czterech palców. Wciskając prawy przycisk myszy, przyklejamy się do przeszkody, przytrzymując kierunek, wychylamy się do przodu (warunek konieczny, by nie strzelać na oślep, co też jest swoją drogą możliwe), a wduszając kółko gryzonia, włączamy zbliżenie. W tym momencie możemy już posłać pocisk w kierunku wybranego celu, o ile zdołamy w jakiś cudowny sposób nacisnąć jeszcze lewy przycisk myszy. O wygodzie nie ma mowy.