autor: Regis Vercore
Might & Magic IX: Writ of Fate - zapowiedź - Strona 2
Wyłaniające się zza horyzontu Might and Magic IX: Writ of Fate, ma przynieść wraz z sobą większy powiew zmian. Jednym z głównych zadań, jakie postawił sobie zespół tworzący grę, było nadanie jej nowoczesnej oprawy.
Przeczytaj recenzję Might & Magic IX: Writ of Fate - recenzja gry
Nasza łódź, niczym plamka pośród fal błękitu, przecinała leniwie przestrzenie wody. Jednak morze to nie było tak zwykłe, jakim by się mogło wydawać, gdyż jego początki sięgały potwornych czasów, o których większość wolałaby zapomnieć. Szaleństwo i zniszczenie przybierają różne oblicze, choć czasem bywają dzieckiem przypadku, gdy geniusz, w wyniku błędów swej niedoskonałości, opacznie używa przepotężnych mocy. I tak, pięćset lat temu, jeden z najznakomitszych, lecz skażonych mroczną esencją magów, Verhoffin, wspiął się na dach swej wieży, by dokonać wielkich czynów. Władał sztuką na tyle biegle, iż zapewne przez myśl by mu nie przeszło, że jego przedsięwzięcie okaże się tak tragiczne w skutkach... Owiany ciepłym wiatrem, napływającym z odleglejszych obszaru Ursaniańskiego Imperium, otoczony woalem mocy, począł powoli snuć misterną sieć zaklęć i kolejne słowa inkantacji przenikały wszystkie strony świata... Kiedy już skończył, zdał sobie sprawę, iż popełnił błąd... Wtedy jednak było już za późno... Chociaż wielu mędrców spędziło bezsenne noce, starając się dojść, co owo zaklęcie miało w istocie wywołać, próżne były ich starania. Wiedzieli za to, co uczyniło ze światem... Jakim światem? Kiedy już wybrzmiały ostatnie dźwięki zaklęcia, ruszyła z wieży fala zniszczenia. W promieniu kilkuset mil nie ostało się nic, dosłownie nic. Jedynie ziejący czernią swej nienawiści krater, świadectwo upadku Imperium, który z czasem wypełnił się wodą, tworząc Morze Verhoffina...
I to właśnie na Wyspę Popiołu, leżąca w samym jego sercu, przyszło na trafić, kiedy nasz statek rozbił się, targany przeciwnościami...
Nadchodzi czas, by po raz kolejny rzucić się w wir wydarzeń. Zwłaszcza, iż ziemiom Chedian, grozi inne „morze”. Gdzieś tam, w oddali, zabrzmiał róg, niosąc się po okolicach upiornym echem. Olbrzymia armia z zachodu, w postaci oceanu zła i stali, powoli, niczym demoniczna lawa, kroczy w swym śmiertelnym marszu, zbierając krwawe żniwo. Sześć klanów, straszliwie ze sobą skłóconych, nie jest w stanie stawić jej czoła, zwłaszcza, iż każdy z nich, wiedziony niechęcią do pozostałych, tkwi w uporze, by działać na własną rękę. To, czy uda się je zjednoczyć i powstrzymać nawałnicę grozy, zależy już tylko od nas...
A my nie będziemy zmuszeni czekać zbyt długo. Wszystko wskazuje na to, iż kolejna gra z serii Might and Magic, jeśli tylko zapowiedzi wydawcy okażą się prawdziwe, przypuści szturm na półki sklepowe już w marcu. Wydaje się, iż tego cyklu – jednego z najdłuższych, porównywalnego jak na razie jedynie do serii Wizardry czy Ultima – nikomu nie trzeba przedstawiać. Począwszy od Might and Magic VI, która mogła poszczycić się zupełnie odmiennym od poprzednich części obliczem i wprowadziła do serii pewien powiew świeżości – choćby za sprawą przedstawionego w trójwymiarze (choć niepełnym) świata, który był niewątpliwe najbardziej rzucającą się o w oczy nową cechą – gry spod tego znaku cieszą się znacznym powodzeniem. Niestety, późniejsze odsłony, mimo iż wciąż dostarczały rozlicznym graczom wielu godzin wciągającej rozrywki, nie wywierały już takiego wrażenia, jak wyżej wspomniana, szósta część.