autor: Maciej Jałowiec
Gears of War 3 - Graliśmy w tryb multiplayer!
Wzięliśmy udział w specjalnym pokazie gry Gears of War 3 w San Francisco, który skoncentrował się na prezentacji jednego z trybów multiplayer - team deathmatch!
Przeczytaj recenzję Koniec walki z Szarańczą - recenzja gry Gears of War 3
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
Nie da się ukryć, że seria Gears of War ewoluuje z każdą kolejną częścią cyklu. Nie inaczej będzie w przypadku trzeciej jej odsłony. Po doniesieniach na temat kobiet w kampanii dla pojedynczego gracza i trybu Beast w rozgrywce wieloosobowej Cliff Bleszinski ponownie zabiera głos, by wszem i wobec zdradzić kolejne szczegóły dotyczące nadchodzącej „trójki”. W tym celu pokaźna grupa dziennikarzy z całego świata, w tym niżej podpisany, wybrała się do San Francisco na specjalny pokaz poświęcony nowościom w trybie multiplayer Gears of War 3.
Prezentacja dotyczyła przede wszystkim opcji Team Deathmatch, która z grubsza prezentuje się tak samo jak rozgrywki z podziałem na dwie drużyny w poprzednich odsłonach serii. W trzecich Gearsach wygląda to jednak nieco inaczej. Obie drużyny – COG i Szarańcza – otrzymują limit piętnastu odrodzeń. Tak więc, gdy jeden z uczestników zabawy padnie na polu bitwy, może kilka sekund później wrócić do walki, pomniejszając liczbę dostępnych żyć o jedno. Oczywiście celem takiej zabawy jest sprawić, by licznik po stronie przeciwnika wskazywał zero.
Po krótkim omówieniu powyższych zasad przez Cliffa przyszedł czas na samodzielne przetestowanie TDM-u w akcji. W walce wzięło udział dziesięciu dziennikarzy, podzielonych na dwa zespoły po pięć osób. Limit odrodzeń sprawia, że gracze muszą bardziej dbać o siebie nawzajem. Duży nacisk kładzie się zatem na leczenie rannych, umiejętne stawianie zasłon dymnych w dramatycznych sytuacjach i oznaczanie celów do zlikwidowania. Ta ostatnia opcja przypomina rozwiązania znane z najnowszych online’owych gier akcji. Mając przed sobą przeciwnika, możemy umieścić na nim znacznik, który będzie widoczny dla wszystkich członków naszej drużyny. Dzięki temu wszyscy gracze poznają położenie wroga, nawet jeśli będzie on schowany za przeszkodą terenową, i będą mogli go z łatwością upolować.
Z drobnych zmian warto wymienić jeszcze poszerzony zakres animacji przedstawiających wykończenia dogorywających przeciwników. Dla każdej broni przygotowano stosunkowo długie, unikatowe sceny dobijania rannych. Na pierwszy rzut oka wykonywanie nieco przydługich egzekucji w trybie wieloosobowym wydaje się kompletnie bez sensu. W sytuacji, gdy wróg może czaić się wszędzie, nie ma czasu na zabawę z pokonanymi adwersarzami. Tak się jednak składa, że owo dobijanie jest świetnym źródłem punktów, które pozwalają zdobywać coraz to wyższe poziomy doświadczenia.
Jednym z ważniejszych powodów, dla których każdy chciał na pokazie zagrać w Gears of War 3, była chęć przetestowania nowych rodzajów broni. Większość z nich to ulepszone lub w pewien sposób zmodyfikowane giwery znane z poprzednich odsłon serii. Do naszej dyspozycji oddano m.in. upiłowaną dwururkę, która jest wprawdzie skuteczna tylko na odległość jednego metra (celownik jest w niej tak szeroki, że zajmuje ponad połowę ekranu), ale za to jednym strzałem powala wszystko i wszystkich. Podobnie prezentuje się Retro Lancer, czyli starsza wersja karabinu szturmowego znanego od początku cyklu. Ta pukawka ma dużo większy rozrzut i odrzut niż jej nowszy odpowiednik. Bardzo utrudnia to walkę na średni i długi dystans, lecz na odległość zaledwie kilku metrów można czynić cuda. Warto też dodać, że z tym karabinem da się wykonywać specjalne szarże, przeważnie kończące się przebiciem wrażego gracza zamontowanym pod lufą bagnetem.