Might & Magic: Heroes VI - już graliśmy! - Strona 2
Might & Magic: Heroes VI to bez wątpienia jedna z największych gier tego roku. Osobiście sprawdziliśmy, czy będzie to godna kontynuacja cyklu.
Przeczytaj recenzję Pełna zmian, ale wciąż świetna - recenzja gry Might & Magic: Heroes VI
Seria Heroes of Might & Magic to przedstawiciel żelaznej klasyki gier pecetowych, dlatego każda kolejna część wypatrywana jest z dużą niecierpliwością i olbrzymimi nadziejami. Nie inaczej jest w przypadku najnowszej, czyli szóstej odsłony. Pod koniec stycznia Ubisoft zorganizował w Budapeszcie pokaz dla prasy, podczas którego miałem okazję własnoręcznie sprawdzić, jak prezentuje się ten projekt. Imprezę podzielono na dwa etapy: pierwszym było spotkanie z twórcami, a drugim kilkugodzinna sesja z grywalną wersją.
Zaczęło się od odwiedzenia siedziby Black Hole Entertainment. Dla tego studia jest to zarówno pierwszy projekt korzystający tej z marki, jak i pierwsza współpraca z tym wydawcą, dlatego wiele osób zastanawiało się, dlaczego zdecydowano się właśnie temu zespołowi powierzyć produkcję tak ważnego tytułu. O wyborze Black Hole zadecydowały podobne kryteria jak w przypadku jego rosyjskiego poprzednika, który robił piątą część. Węgierskie studio powstało dziesięć lat temu i od tego czasu zajmuje się wyłącznie tworzeniem gier fantasy. Co więcej, Black Hole dysponuje własnym dopracowanym silnikiem graficznym, który nie tylko jest atrakcyjny wizualnie, ale – co równie ważne – został opracowany z myślą o grach strategicznych. Wszystko to spowodowało, że Ubisoft wybrał właśnie to studio, a autorzy nie zamierzają zmarnować olbrzymiej szansy, jaką jest dla nich ten projekt.
Akcja Might & Magic: Heroes VI toczyć się będzie w Ashan, czyli krainie stworzonej na potrzeby piątej części cyklu. Najpotężniejszą siłą w tym świecie jest ludzkie Święte Cesarstwo, frakcja znana jako Przystań. Gra jest prequelem i opowiada o wydarzeniach mających miejsce kilkaset lat przed opowieścią z Heroes of Might & Magic V. Takie rozwiązanie umożliwi nie tylko odpowiedzenie na wiele pytań fanów odnośnie historii tego uniwersum, ale jednocześnie pozwoli na dobrą zabawę ludziom dopiero zaczynającym przygodę z tym cyklem. Co ciekawe, tym razem to nie demony odegrają role głównych czarnych charakterów. Istoty te pojawią się oczywiście w fabule, ale ich napaści mają stanowić jedynie wątek poboczny. Zamiast tego opowieść skoncentruje się na legendarnym generale archaniołów.
Ta potężna istota została pokonana przez Beztwarzowców (ang. Faceless) w konflikcie znanym jako Wojna Starożytnych. Fabuła szóstej części rozpoczyna się, gdy generał znowu zaczyna stąpać po ziemiach Ashan dzięki ofierze złożonej z ludzkiej duszy. Pod pretekstem chęci przygotowania mieszkańców krainy na inwazję demonów, mającą nastąpić podczas Zaćmienia Krwawego Księżyca, rozpoczyna gromadzenie sił, które umożliwią mu ostateczne rozprawienie się z własnymi wrogami.
W realizacji tych planów spróbują przeszkodzić Smoczy Rycerze (Dragon Knights). Twórcy opisują ich jako wojowników Jedi w wersji fantasy. Innymi słowy, są to dysponujący potężną mocą mistyczni strażnicy równowagi. W piątej części pojawiły się niedobitki tego zakonu, tutaj zobaczymy go u szczytu potęgi. Konflikt pomiędzy tymi dwiema siłami napędzi sporą część scenariusza. Autorzy chcieli zaoferować coś świeżego, dlatego właśnie tym razem głównymi adwersarzami nie są demony, a skrzydlate istoty. Oczywiście anioły Ashan różnią się od biblijnych i nie mają żadnych skrupułów przed manipulowaniem ludźmi. Co do wspomnianych już Beztwarzowców – pracownicy Black Hole nie byli jeszcze gotowi zdradzić zbyt wiele. Jedyne, co dało się z nich wyciągnąć, to to, że będą to istoty stanowiące pewnego rodzaju mroczne odbicie aniołów.