Red Faction: Armageddon - zapowiedź - Strona 3
Red Faction uderza po raz czwarty, niosąc drastyczne zmiany dla całej serii. Czy najnowsza odsłona cyklu ma szansę zdobyć sympatię graczy?
Przeczytaj recenzję Red Faction: Armageddon - recenzja gry
W przyszłym roku cykl Red Faction będzie obchodzić swoje dziesiąte urodziny. Dekada to w branży gier prawie wieczność i każda seria, która tyle czasu utrzymuje się na topie, jest godna największego szacunku. Pracownicy Volition mogą pochwalić się przyłożeniem ręki do wielu innych cenionych tytułów, takich jak Freespace czy Saints Row, ale to właśnie gry osadzone na Czerwonej Planecie są najbardziej rozpoznawaną marką tego studia. Jednocześnie nie da się twórców w żadnym wypadku oskarżyć o odcinanie kuponów. Wręcz przeciwnie – w kolejnych odsłonach regularnie eksperymentowali oni z formułą zabawy. Dwie pierwsze były liniowymi strzelaninami FPP, kolejna wprowadziła otwartą strukturę gry i pokazywała akcję z perspektywy trzeciej osoby, a nadchodzący następny rozdział sagi ponownie zaoferuje spore zmiany.
Rozpoczęta w Red Faction: Guerrilla wojna domowa była tak wyniszczająca, że uczyniła powierzchnię Marsa niezdatną do utrzymania życia ludzkiego. Mieszkańcy nie mieli więc innego wyjścia, jak ponownie zejść pod ziemię, czyli tam, gdzie zaczęła się cała opowieść. Tym razem jednak populacja była znacznie większa i wymusiło to drążenie tuneli głębiej niż kiedykolwiek przedtem. Jak się wkrótce okazało – zbyt głęboko, bowiem wiele kilometrów pod powierzchnią spały istoty, które zamieszkiwały Czerwoną Planetę, na długo zanim przybyli tu ludzie. Obudzeni obcy okazali się agresywni i śmiertelnie niebezpieczni. Wystarczyły trzy doby, by zdołali opanować całą kolonię, zabijając lub zamykając w kokonach większość zamieszkujących ją ludzi. My wcielimy się w Dariusa Masona (wnuka głównego bohatera Red Faction: Guerilla), którego z jakiegoś powodu wszyscy uważają za winnego całego zamieszania. Na nasze barki spadnie więc duży ciężar – nie tylko będziemy musieli uporać się z inwazją kosmitów, ale również dowiedzieć się, kto nas wrabia, a potem odpłacić mu za to.
Red Faction: Armageddon zaproponuje świeże podejście do tematyki serii. Co prawda akcja wciąż prezentowana jest z perspektywy trzeciej osoby, a gracz dysponuje podobnym repertuarem zagrań ofensywnych jak w Guerrilli, ale olbrzymia swoboda poruszania została zastąpiona bardziej liniową strukturą gry, z naciskiem położonym na fabułę oraz filmowe podejście do jej przedstawienia. Dorzućmy do tego krwiożerczych obcych i najnowsze dzieło Voliton zaczyna przypominać Dead Space w wydaniu marsjańskim. Tyle że dodatkowo doprawione motywem rozpoznawczym całego cyklu – czyli możliwością destrukcji otoczenia, za co odpowiada system Geo Mod 2. Oczywiście, choć Darius ułomkiem nie jest, to nawet on do dokonania imponujących zniszczeń potrzebuje czegoś więcej niż gołych rąk. Dlatego twórcy zadbali o wyposażenie go w zestaw pomysłowych narzędzi. Pierwszym z nich jest tzw. Magnet Gun (czyli Karabin Magnetyczny). Zasada jego działania jest bardzo prosta i polega na przyciąganiu pierwszego trafionego obiektu do drugiego celu. Brzmi banalnie, ale w rzeczywistości daje olbrzymie możliwości działania. Wyobraźcie sobie, że w Waszą stronę zmierza wściekły kosmita z zamiarem rychłego wypatroszenia Waszej postaci. Najpierw strzelacie w ścianę budynku, a potem w obcego. Z budowli odrywa się sporych rozmiarów kawałek gruzu i z impetem wbija w przebrzydłego stwora. Można też inaczej. Jako w pierwszego trafiamy w kosmitę, a potem celujemy w wysokie partie budynku. Naciskamy spust i już możemy podziwiać, jak monstrum zostaje poderwane z ziemi, by chwilę potem poszybować w górę na spotkanie z twardą ścianą.