autor: Marek Grochowski
Wiedźmin 2: Zabójcy Królów - gamescom 2010
Wśród gier oglądanych na targach gamescom 2010 w Kolonii nie mogło zabraknąć najnowszych przygód Geralta. Sprawdź jakie nowości czekają nas w drugim Wiedźminie.
Przeczytaj recenzję Wiedźmin 2: Zabójcy Królów - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Skrępowany za ręce i uwięziony w celi po tym, jak przyłapano go na gorącym uczynku – takim widzimy Geralta w pierwszych sekundach prezentacji na gamescomie. Czyżby Biały Wilk stracił instynkt przetrwania? Nic bardziej mylnego – najsłynniejszy z wiedźminów ma się doskonale, a produkcja z jego udziałem to jedna z najlepiej zapowiadających się gier na niemieckich targach.
Pokaz najnowszych przygód wojownika z Rivii rozpoczyna scenka, w której musimy znaleźć sposób na wydostanie się z lochów zamku baronowej La Valette. Za kratami widać gawędzących wesoło strażników, którzy ani myślą wstać od ustawionego pod ścianą stolika. Gdyby tak sprowokować któregoś, by otworzył drzwi… A może postarać się oswobodzić z więzów i użyć klucza? Kierowany awanturniczą naturą Geralt wybiera pierwszą opcję. Zagaduje jednego z klawiszy, usiłując przekonać go, że znalazł się tu przypadkiem. Ten daje jasno do zrozumienia, że nie jest łatwowierną nastolatką i z miłą chęcią nauczy naszego bohatera pokory. Chwilę później odważny stróż stoi już w celi, wymachując w stronę Geralta gołymi pięściami.
W tym momencie dane jest nam zobaczyć ulepszony system walki wręcz, przypominający bardziej sportowe bijatyki niż pojedynki podpitych mieszczan z Wyzimy. Wiedźmin może atakować kilkoma rodzajami ciosów – prostym, sierpowym, chwytać przeciwnika za łeb i uderzać weń własnym czołem, wytrącać z dłoni zapaloną pochodnię, a nawet kopać wroga po piszczelach, starając się sprowadzić go do parteru. Demonstracja zaledwie kilku z tych umiejętności wystarcza, by zarówno pierwszy strażnik, jak i jego kompan, który przybiegł wesprzeć towarzysza, zakończyli swój występ, leżąc nieprzytomni na brukowanej podłodze.
Geralt może już odzyskać ekwipunek. Wyposażenie bohatera w miecz nie nastręcza problemów, bo ekran wyboru przedmiotów stał się bardziej przejrzysty. W połączeniu z prostym w obsłudze interfejsem sprawia wrażenie wygodnego nawet przy użyciu pada. Będzie to dość istotne, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w The Witcher 2 pojawi się aż 30 rodzajów uzbrojenia.
Kolejne kilka minut to klasyczna zabawa w kotka i myszkę, podana w formie krótkiej skradanki po więziennych korytarzach. W tej sekwencji poznajemy praktycznie cały wachlarz ruchów Geralta, zanim jeszcze chwyci on za swój miecz. Przykładowo: dla lepszej obserwacji Wiedźmin może przylgnąć do ścian i wychylać się niezauważenie tuż za plecami przeciwnika. Jeśli zachodzi taka potrzeba, może też przykucnąć, by ukryć się w cieniu przed światłem pochodni. Inna możliwość to gaszenie przeszkadzających płomieni przy użyciu znaku. Biały Wilk ma także opanowane przeskakiwanie nad niewielkimi murkami, a w ostateczności nie zawaha się nawet wyskoczyć przez uchylone okno. Zmysły bohatera ulegają wyostrzeniu dzięki zdolnościom alchemicznym – pite przez wiedźmina mikstury pozwalają mu widzieć w ciemnościach, a co silniejsze mieszanki umożliwiają przenikanie wzrokiem przez ściany i dostrzeganie konturów wrogich postaci.
Na wyposażeniu Geralta znajduje się też legendarny medalion, którym – poza wykrywaniem potworów – możemy podświetlać istotne dla odwiedzanych lokacji obiekty, z którymi da się wejść w interakcję.
Chcąc wydostać się z więzienia, trzeba odnaleźć drogę do wyjścia. Jest ona pełna strażników, którzy szczęśliwym trafem nie noszą przy sobie ostrych mieczy, a na dodatek padają jeden po drugim już po kilku cięciach wiedźmińskim ostrzem. Szybsze niż w pierwszej części uderzenia, przeplatane skutecznymi blokami, czynią potyczki w Wiedźminie 2 bardziej dynamicznymi. Jedynie pasywność komputerowych rywali, którzy zawsze atakują pojedynczo, odziera sekwencje walki z przesadnej widowiskowości. Gdyby nie to oraz obiecywany przez autorów nacisk na elementy RPG grę można by spokojnie wziąć za zwykły slasher w klimatach fantasy.