autor: Radosław Grabowski
Star Wars: The Force Unleashed II - już graliśmy!
Najszybciej sprzedająca się gra ze świata Gwiezdnych Wojen w historii doczeka się wkrótce kontynuacji. Mieliśmy już okazję zagrać w The Force Unleashed II na pokazie z udziałem pracowników firmy LucasArts.
Przeczytaj recenzję Star Wars: The Force Unleashed II - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
George Lucas na razie nie planuje dać nam nowych filmowych Gwiezdnych Wojen. Animowane Wojny Klonów to zdecydowanie nie to, czego oczekują prawdziwi fani. Właśnie dlatego pocieszenia szukać należy chociażby w grach. Co prawda produkcji spod znaku Star Wars ukazało się jak dotąd całe mnóstwo, ale nie aż tak wiele z nich wniosło coś naprawdę ciekawego do całego uniwersum. Jedną z wartych uwagi pozycji okazał się slasher sprzed dwóch lat, zatytułowany The Force Unleashed. Za niewiele ponad dwa miesiące do sklepów trafi jego kontynuacja. Miałem już okazję zagrać w jej fragment na prezentacji prowadzonej przez pracowników firmy LucasArts.
Pierwsze The Force Unleashed umiejscowiono fabularnie pomiędzy III a IV epizodem Gwiezdnych Wojen i przewidziano dwa zakończenia przedstawionej historii – kanoniczne i alternatywne. Rzecz jasna „dwójka” ma swoje korzenie w tym oficjalnym finale, a jej akcja nadal dzieje się przed wydarzeniami z Nowej nadziei. Głównym bohaterem znowu jest potężny adept Mocy i świetlnego miecza, znany jako Starkiller, który szkolił się pod okiem samego Dartha Vadera. Aby nie psuć Wam przyszłej zabawy, nie zdradzę, w jaki dokładnie sposób scenariusz pierwszej części łączy się z sequelem. Niemniej jednak o fabularną spójność możemy być spokojni, bo całą tę historię napisał jeden utalentowany człowiek – Haden Blackman. Pod koniec lipca odszedł on już co prawda z LucasArts, ale wywiązał się uprzednio ze wszystkich swoich zobowiązań jako scenarzysta The Force Unleashed II. Jego były współpracownik z zespołu deweloperskiego, David Collins, zagadnięty o kwestie kadrowe odpowiedział, że nad kontynuacją czuwa zespół, składający się w blisko 90% z tych samych osób co w przypadku „jedynki”.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na jeden bardzo istotny aspekt związany z fabułą. Pierwsza część gry wprowadziła do uniwersum Gwiezdnych Wojen sporo zupełnie nowych postaci, jak np. generał Kota czy Juno Eclipse. Natomiast bohaterów, znanych z kinowego czy telewizyjnego ekranu, była zaledwie garstka. Dopiero w dodatkach DLC pojawił się m.in. Obi-Wan Kenobi, a nawet Luke Skywalker. Zupełnie inaczej będzie w części drugiej. Dużą rolę zagra niesławny Boba Fett oraz pamiętny mistrz Yoda. Z odwiedzinami w siedzibie tego ostatniego wiązać się ma zresztą sporo smaczków dla starwarsowych fanów. Powróci oczywiście Vader, jak również szereg postaci z „jedynki”. Zatem tym razem powinna zostać zachowana równowaga pomiędzy nową a starą gwardią. I dobrze, ponieważ miło dowiedzieć się tego, co działo się z kultowymi bohaterami, a czego nie zobaczyliśmy chociażby w filmach.
W trakcie prezentacji miałem przede wszystkim możliwość rozegrania początkowego etapu The Force Unleashed II, umiejscowionego na planecie Kamino – fani doskonale pamiętają ten deszczowy świat z Ataku klonów. Zaczęło się od sekwencji a'la God of War, podczas której Starkiller spadał z bardzo wysokiej wieży, wyładowując po drodze swoją wściekłość np. na przelatujących TIE fighterach. Rzecz jasna wokół szalała typowa dla tej planety ulewa z obowiązkowymi piorunami, więc na ekranie działo się naprawdę sporo. Sekcję kończyła pokazywana z innej kamery scenka rozniesienia w pył świetlika i wpadnięcia do pomieszczenia z takim impetem, że wszystkie znajdujące się w nim elementy szklane także rozpadły się na drobne kawałki. „No dobra, to akurat musiało być prerenderowane.” – powiedziałem sobie pod nosem, co od razu podchwycił siedzący obok mnie Cameron Suey z LucasArts i szybko rzucił: „Odpalimy to od początku parę razy i zobaczysz, że wszystko jest w czasie rzeczywistym”. Faktycznie. Każdorazowo destrukcja w pomieszczeniu, do którego wbijał się Starkiller, wyglądała nieco inaczej.