autor: Przemysław Zamęcki
Need For Speed: Hot Pursuit - już graliśmy! - Strona 2
Autorzy słynnej serii Burnout wzięli się za bary z nie mniej słynnym Need for Speed: Hot Pursuit. Jaki będzie rezultat tego starcia?
Przeczytaj recenzję Need For Speed: Hot Pursuit - recenzja gry
Gdyby zapytać wieloletniego fana serii Need for Speed, którą z odsłon cyklu darzy największą estymą, jestem pewien, że zdecydowana większość wymieniłaby: Porsche Unleashed lub którąś z dwóch części Hot Pursuit. Electronic Arts po wpadce zatytułowanej Undercover z pewnością również zadało sobie podobne pytanie, bowiem wraz ze zmianą strategii marketingowej, której świadkami jesteśmy od dwóch lat, postawienie na dopracowany produkt, pewną markę i znanego dewelopera okazało się gwarantem sukcesu. Tak było z Shiftem i podobnie ma być z nowym „Hot Pursuit bez żadnej cyferki”. Jeśli bowiem już stawiać na jakiegoś konia, to najlepiej na takiego, który wygrał kilka poprzednich gonitw. Aby upewnić się, że i tym razem będzie podobnie, EA zatrudniło również najlepszego dżokeja w okolicy, znaną z ostatnio bardzo popularnej nie tylko na konsolach serii Burnout, firmę Criterion Studios.
Need for Speed: Hot Pursuit będzie klasycznym restartem starej marki. Criterion zamierza zadbać o to, by wszystkie najważniejsze elementy stanowiące o atrakcyjności poprzednich części znalazły się w nowej grze, a także dodać sporo od siebie. Komu jak komu, ale Brytyjczykom braku doświadczenia w produkcji wyścigów nie można zarzucić.
Idea jest prosta. Wyobraźcie sobie wielkie pole, a na nim zająca, za którym ugania się kilka psów. Szarak pędzi przed siebie, zwodzi, nagłymi susami zmienia kierunek biegu. W okolicy nie brak również „prasłowiańskich grusz, mogących w swych konarach dać schronienie owemu plebejskiemu uciekinierowi.” O co chodzi? Już wyjaśniam.
Pole, to wielki wirtualny świat, pełen dróżek, szos, autostrad przecinających miasteczka, lasy i inne atrakcyjne wizualnie okolice. Świat, który – jak twierdzą autorzy – ma być co najmniej dwa razy większy od tego z Burnout: Paradise. Niestety, podczas spotkania, a także w trakcie próby bezpośredniego podpytania twórców nie padły żadne konkrety na temat tego, co będzie przewijać się za oknami samochodu. Ma być epicko i to w zasadzie na razie musi nam wystarczyć.
Zając siedzi w wypasionym Aston Martinie lub jednym z pozostałych ponad siedemdziesięciu rzeczywistych tzw. Exotic Cars i gna przed siebie, starając się umknąć pogoni. W grze postanowiono wykorzystać jedynie auta o naprawdę potężnych osiągach, wychodząc ze słusznego założenia, że lodziarnią mało kto chciałby się wozić. Psy (mogą być świnki morskie, ale wtedy analogia nie ma sensu, a zastosowali ją sami autorzy) gonią go jeszcze bardziej wypasionymi Lamborghini z kogutem na dachu, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Grusza, to na przykład stacja benzynowa, za którą można się na chwilę ukryć i odczekać, aż zając zgubi ogon.