autor: Szymon Liebert
XCOM - przed premierą - Strona 2
Twórcy drugiego BioShocka tworzą kolejną strzelaninę i jest pewne, że wywoła liczne kontrowersje. XCOM powraca, ale z klasyczną serią gier strategicznych nowy produkt będzie mieć niewiele wspólnego.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry The Bureau: XCOM Declassified - UFO bliżej Mass Effect
Kilka tygodni temu świat obiegła wiadomość, że po wielu latach oczekiwań gracze otrzymają nową odsłonę serii X-COM. Informacja przyspieszyła tętno niejednego fana klasycznych produkcji, chociaż bardzo szybko pojawił się poważny zgrzyt. Firma 2K Games planuje bowiem nie tyle przypomnieć i odświeżyć markę, co zupełnie ją przedefiniować, zmieniając zarówno jej gatunek (na strzelaninę) i sposób pokazania akcji (perspektywa pierwszoosobowa). Od razu przychodzi na myśl podobna próba z przeszłości, czyli X-COM: Enforcer, nieporozumienie, w którym MicroProse postawił na żartobliwą grę akcji w stylu MDK 2. Zapowiedź nowej produkcji przyniosła więc ostrą krytykę wielu miłośników pierwowzoru. Czy twórcy skądinąd świetnego Bioshocka 2 nie zasługują na szansę? Dzisiaj postaramy się odpowiedzieć na to pytanie.
Czym jest X-COM?
X-COM to seria gier strategiczno-taktycznych, którą stworzyła firma MicroProse (i studio Mythos Games) w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. W każdej odsłonie cyklu gracz wcielał się w obrońcę ludzkości, stojącej w obliczu zagłady wobec inwazji obcych, uzbrojonych w niewyobrażalnie zaawansowaną technologię. Najbardziej hołubione przez graczy są oczywiście dwie pierwsze części, czyli UFO Defense (UFO: Enemy Unknown w Europie) oraz Terror from the Deep, które tak naprawdę są do siebie bliźniaczo podobne. W obu przypadkach mogliśmy zakładać bazy w poszczególnych rejonach świata, rozwijać technologie ludzkie i obce, badać przybyszów z kosmosu, uzbrajać pojazdy i żołnierzy oraz walczyć w zróżnicowanych lokacjach. Ten ostatni element to największa zaleta serii – potyczki rozgrywały się w systemie turowym, a gracz mógł stosować dziesiątki taktyk.
Specyfiką tego niezwykłego cyklu było połączenie wciągającego i niełatwego systemu walki (w stylu Laser Squad) z ciekawym klimatem i uniwersum. Gracz mógł przeglądać informacje o rasach obcych i ich technologiach, łapać ich żywcem i badać, a nawet „zwiedzać” potężne kolonie. Sami kosmici byli naprawdę niebezpieczni – atakowali nie tylko pancerze, ale i umysły żołnierzy, których na szczęście można było rozwijać i trenować. Po sukcesie dwóch części autorzy stworzyli parę kontynuacji (Apocalypse, Interceptor), które nie przyjęły się dobrze, głównie ze względu na niezbyt trafione innowacje i odejście od sprawdzonej formuły. Ciekawe jest to, że były plany stworzenia gry X-COM w konwencji pierwszoosobowej strzelanki (Alliance), więc zapowiadany powrót marki teoretycznie nie jest niczym odkrywczym.
Jaki będzie nowy XCOM?
Nową grę tworzy studio 2K Marin, które składa się z dwóch części: australijskiej i kalifornijskiej (obie pracowały nad Bioshockiem 2). Przedstawicielka 2K wyjaśniła swego czasu na forum firmy, że to grupa z Australii jest głównym producentem gry, chociaż pomaga przy niej także amerykański oddział. Wydawca postanowił uprościć tytuł marki (pozbyto się myślnika) oraz przedefiniować jej formułę. Twórcy mówią, że pamiętają o pierwowzorze, chociaż tak naprawdę podchodzą do tematu w autorski sposób. W grze wcielimy się w Cartera, agenta FBI z komórki XCOM, który otrzyma zadanie rozpoznawania i eliminowania zagrożeń nowego typu – chodzi oczywiście o wzrastającą aktywność obcych na Ziemi. Całość zostanie utrzymana w klimatach lat pięćdziesiątych XX wieku, więc zamiast laserów i pancerzy zobaczymy rewolwery oraz stylowe garnitury.