S.T.A.L.K.E.R.: Zew Prypeci - przedpremierowy test - Strona 3
Trzeci S.T.A.L.K.E.R. z licznymi usprawnieniami i fenomenalnym klimatem, ma ogromną szansę ponownie przyciągnąć przed monitory wszystkich fanów serii.
Przeczytaj recenzję S.T.A.L.K.E.R.: Zew Prypeci - recenzja gry
Minął zaledwie rok od polskiej premiery drugiej odsłony cyklu S.T.A.L.K.E.R., a do sklepów lada dzień trafi kolejny produkt z tej cieszącej się dużą popularnością nad Wisłą serii. Odpowiedzialne za jego powstanie studio GSC Game World pracuje ostatnio w iście ekspresowym tempie, co może dziwić, jeśli przypomnimy sobie, jak długo Ukraińcy mordowali się z tworzeniem Cienia Czarnobyla. W końcu pośpiech na ogół odbija się negatywnie na jakości gry, ale akurat w przypadku tego projektu większych powodów do obaw brak. Autorzy z uporem maniaka powtarzali, że tym razem ich dzieło zostanie pozbawione irytujących błędów i choć pamięć o Czystym Niebie sugerowała ostrożność w dawaniu wiary takim deklaracjom, po kontakcie z wersją beta mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że twórcy faktycznie poskromili plagę robactwa gnębiącą ich wcześniejsze produkcje.
Zew Prypeci jest sequelem pierwowzoru, co oznacza, że jego akcja rozgrywa się po wydarzeniach opowiedzianych w Cieniu Czarnobyla. Głównym bohaterem gry jest major Degtyarev, agent ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa, który wyrusza do Zony, by ustalić, dlaczego zorganizowana przez rząd operacja przejęcia kontroli nad elektrownią w Czarnobylu zakończyła się fiaskiem. Nasz bohater otrzymuje ubranie używane przez stalkerów oraz podstawowy asortyment, w którego skład wchodzą m.in. broń, wykrywacz artefaktów i suchy prowiant. Co wydarzy się dalej, zależeć ma już wyłącznie od nas.
Powtórka z rozrywki
Już po kilkunastu minutach spędzonych w Zonie można dojść do słusznego wniosku, że trzeci S.T.A.L.K.E.R. niewiele różni się od swoich poprzedników. Fundamenty rozgrywki pozostały nietknięte, a zapowiadane przez twórców zmiany okazały się co najwyżej kosmetyczne. Jeżeli miałeś wcześniej styczność z którąkolwiek odsłoną tego cyklu, po uruchomieniu Zewu Prypeci poczujesz się jak w domu.
Brak większych innowacji to wynik bolesnej lekcji, jaką studio GSC Game World odebrało podczas produkcji drugiej gry z serii. Czyste Niebo mogło pochwalić się kilkoma interesującymi rozwiązaniami, np. rywalizacją rezydujących w Zonie stalkerów, ale autorom zabrakło czasu na dopracowanie całości, wskutek czego finalny produkt cechował się mnóstwem irytujących niedoróbek. Zamiast więc marnować czas na wprowadzanie rewolucyjnych zmian w Zewie Prypeci, twórcy podrasowali najlepsze pomysły i wyrzucili te kompletnie nieudane, dopieszczając jednocześnie swoje dzieło od strony technicznej. Efekt końcowy okazał się więcej niż zadowalający – choć nie było mi dane zobaczyć całej gry, to jednak przez tych kilka godzin zabawy nie natknąłem się na jakikolwiek poważny błąd, który doprowadziłby mnie do szewskiej pasji.
Jak już wcześniej wspomniałem, rozgrywka w Zewie Prypeci do złudzenia przypomina to, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie gry z tej serii. Wraz z naszym podopiecznym lądujemy w północnej części Zony i od razu bierzemy się za wykonywanie powierzonych przez dowództwo zadań: odnalezienie wraków śmigłowców i ustalenie przyczyn ich katastrofy. Szybko jednak okazuje się, że przeżycie w niegościnnym świecie wymaga nawiązania kontaktu z innymi stalkerami, którzy niezależnie od naszych poczynań, zajmują się własnymi sprawami. Próbując zdobyć pieniądze, broń, medykamenty, a nawet niezbędne do przetrwania jedzenie, trzeba handlować z mieszkańcami Zony oraz wykonywać dla nich rozmaite zlecenia.