autor: Radosław Grabowski
Crackdown 2 - zapowiedź - Strona 2
Pierwsza część Crackdown określana jest przez wielu mianem: "ta gra, która była dołączona do wersji beta Halo 3". Czy nadchodzący sequel da sobie radę bez wsparcia Master Chiefa?
Przeczytaj recenzję Crackdown 2 - recenzja gry
Halo to marka uznawana już za kultową. Gry z tej serii cechują się taką popularnością, że są nawet w stanie pomóc uzyskać bestsellerowy status innym produkcjom. Właśnie tak było w przypadku pozycji o nazwie Crackdown, która rozeszła się w grubo ponadmilionowym nakładzie – w każdym pudełku znajdował się klucz, uprawniający do udziału w przedpremierowych multiplayerowych testach Halo 3. Czy jednak dzieło studia Realtime Worlds poradziłoby sobie na rynku tak dobrze bez wsparcia Master Chiefa? Tego tak naprawdę nie dowiemy się już nigdy, ale na pewno będzie nam dane przekonać się, ile jeszcze z tej osiągniętej popularności zostało. Nadchodzi bowiem Crackdown 2, który musi już dać sobie radę sam. Microsoft postanowił tym razem dać dostęp do testów wersji beta kolejnego Halo (konkretnie Halo: Reach) nabywcom Halo 3: ODST.
„Dwójka” powstaje w zupełnie nowym studiu deweloperskim, noszącym nazwę Ruffian Games. Na szczęście członkowie tej ekipy to nie żadne żółtodzioby. Większość z nich pracowała nad pierwszą częścią Crackdown i potem opuściła szeregi Realtime Worlds. Ciągłość twórcza została więc zachowana. Miejscem wirtualnej akcji ponownie będzie futurystyczne miasto Pacific City, w którym zaszły jednak pewne nieoczekiwane zmiany. Zaprowadzony przez nas w „jedynce” ład i porządek okazały się tylko pozorne. Pokonaliśmy, co prawda, trzy zagrażające obywatelom gangi, ale ich miejsce zajęło nowe poważne niebezpieczeństwo. Są nim krwiożercze mutanty – ofiary eksperymentów genetycznych, prowadzonych przez naukowców rozbitej przez nas korporacji Shai-Gen. Błyskawiczna ekspansja tych kreatur spowodowała pojawienie się w Pacific City obywatelskiego ruchu oporu, zwanego z angielska Cell. Jego członkowie mają na pieńku nie tylko ze wspomnianymi dziwolągami, ale także z reprezentowaną przez gracza organizacją stróżów prawa, czyli Agencją. Ta ostatnia znalazła się zresztą w głębokiej defensywie i utraciła ledwie co uzyskaną kontrolę nad wszystkimi trzema miejskimi wyspami. Jak nietrudno się domyślić, ktoś musi się podjąć posprzątania tego bałaganu. Który to już raz?
Rozgrywkę w Crackdown 2 zaczniemy zatem podobnie jak w części pierwszej. Wcielimy się w agenta, stawiającego czoła bezprawiu i nie przebierającego w środkach. Naszą bazą wypadową będzie ponownie drapacz chmur, stanowiący centralny punkt mapy. Tak jak poprzednio od razu otrzymamy dostęp do całego obszaru miasta. Rozkład ulic ma pozostać właściwie niezmieniony, więc weterani poczują się jak w domu. Część znanych budowli się zachowa, inne ulegną przeobrażeniu, a niektóre znikną z mapy – krótko mówiąc, kilkuletni odstęp fabularny pomiędzy pierwszą a drugą odsłoną serii będzie zauważalny. Na terenie metropolii mamy wykonywać przeróżne misje, których pomyślne zaliczanie pozwoli odzyskiwać kontrolę nad kolejnymi dzielnicami. W odróżnieniu od „jedynki” i wielu innych trzecioosobowych gier akcji z otwartym światem, cykl dobowy ma pełnić wyjątkowo istotną rolę. Mutanty będą bowiem unikać światła słonecznego i podejmować swoje działania głównie nocą. Dlatego też po zmroku walka z nimi ma być szczególnie trudna, ale niejednokrotnie nadarzy się okazja do uzyskania korzyści z tego tytułu. Jeśli przykładowo przyjdzie nam zaatakować placówkę ruchu oporu, to zrobienie tego pod osłoną nocy zaowocuje ściągnięciem uwagi mutantów, którymi z kolei będą musieli zająć się obrońcy, zamiast próbować powstrzymać nas. Takie właśnie napuszczanie jednych na drugich ma być jednym z kluczy do ostatecznego sukcesu.