autor: Radosław Grabowski
Call of Duty: Modern Warfare 2 - już graliśmy! - Strona 2
Dzięki trybowi multiplayer popularność Call of Duty 4: Modern Warfare jest nadal ogromna. Na pokazie w Los Angeles mieliśmy już okazję przetestować rozgrywkę wieloosobową w Modern Warfare 2.
Przeczytaj recenzję Call of Duty: Modern Warfare 2 - recenzja gry
Mimo że od premiery Call of Duty 4: Modern Warfare minęły już prawie dwa lata, to multiplayer w tej produkcji nadal jest jednym z najlepszych, oferowanych przez współczesne FPS-y. Dobitnie świadczą o tym chociażby publikowane co tydzień zestawienia najpopularniejszych gier wśród użytkowników Xbox Live. Dzieło Infinity Ward ciągle obecne jest w pierwszej trójce i to przede wszystkim dzięki ludziom, odpalającym tryb zmagań wieloosobowych. Nic zatem dziwnego, że gracze tak bardzo spragnieni są konkretnych informacji odnośnie tego, co zaoferuje multiplayer w nadchodzącym Modern Warfare 2. Specjalnie, aby się o tym przekonać, wziąłem udział w pokazie „dwójki”, zorganizowanym przez Activision w Los Angeles. Była to znakomita okazja do naprawdę solidnego multiplayerowego grania w MW2 i zweryfikowania wszystkich obietnic złożonych dotychczas przez deweloperów.
W ręce zaproszonych dziennikarzy oddana została wersja beta najnowszego Call of Duty, odpalona na kilkudziesięciu Xboksach 360 spiętych w sieć lokalną. Można było samemu przeżyć to, co twórcy gry pokazali dotąd na filmowych zwiastunach. Zabawa toczyła się na trzech mapach. Przygotowując najrozleglejszą z nich, deweloperzy inspirowali się lokacjami rodem z Afganistanu. Znalazła się tu więc otwarta przestrzeń z wbitym w pustynię wrakiem samolotu, otoczona przez skalne wzniesienia kryjące sieć tuneli. Klimat amerykańsko-talibskich starć w rejonie niesławnych jaskiń Tora Bora zatem gwarantowany. Zaparkowano tu nawet kilka HMMWV – niestety to tylko statyczne obiekty, gdyż w Call of Duty: Modern Warfare 2 nie przewidziano w multiplayerze typowych pojazdów, samodzielnie kierowanych przez gracza.
Druga z udostępnionych map nazwana została Highrise i była niewielką areną zmagań Rangersów ze Specnazem. Epicentrum tego starcia znajdowało się na dachu wieżowca, pokrytym rozmaitymi drobnymi zabudowaniami. W zależności od swojej przynależności startowało się w jednym z dwu okolicznych drapaczy chmur i poprzez okna lub korytarze dostawało w samo serce bitwy. Ostatnia mapa wyraźnie nawiązywała do brazylijskich dzielnic nędzy (faveli) w Rio do Janeiro. Walka pomiędzy siłami rządowymi i rebeliantami toczyła się więc wśród rozpadających się domów, rozsianych gęsto na dość dużej powierzchni. Lokacja ta wymagała umiejętności radzenia sobie w ciasnych uliczkach i domkach z wieloma wejściami. Cały czas trzeba było kontrolować nie tylko to, co dzieje się na płaszczyźnie wokół gracza, bowiem wielopiętrowość mapy zmuszała do bacznego obserwowania okien, balkonów, dachów etc. To właśnie favele wydały mi się najciekawsze głównie ze względu na rozplanowanie architektoniczne oraz jakże miłą odmianę od klimatów pustynnych i industrialnych, które przewinęły się już przez tyle innych FPS-ów. Warto zauważyć, że na każdej z dostępnych map znalazło się miejsce dla sporej liczby obiektów, które można wysadzić w powietrze najczęściej ze skutkiem śmiertelnym dla stojącego w pobliżu nich wroga. Bezcenny jest widok przeciwnika, ginącego w wyniku eksplozji kserokopiarki, niewinnie stojącej sobie pod biurową ścianą. Zresztą tak wykonane egzekucje owocują przyznaniem dodatkowych punktów doświadczenia.