autor: Przemysław Zamęcki
Star Wars: The Force Unleashed - Ultimate Sith Edition - zapowiedź - Strona 2
Przygody sekretnego ucznia Dartha Vadera przestaną być już wkrótce domeną graczy konsolowych. Do rąk posiadaczy pecetów trafi bowiem The Force Unleashed w ulepszonej wersji Ultimate Sith Edition.
Przeczytaj recenzję Star Wars: The Force Unleashed - Ultimate Sith Edition - recenzja gry
Panowie z LucasArts mają żyłkę do interesów. Nic dziwnego, skoro ich patronem jest facet, który z bajki o laserach i robotach uczynił ponadczasową opowieść i zarobił tym na dostatnie życie swoich praprawnuków. Dzięki temu od wielu, wielu lat gracze mogą przeżywać przygody swoich ulubionych bohaterów Gwiezdnych Wojen także w formie interaktywnej. Obecnie szczytem możliwości w tej dziedzinie jest wydany w ubiegłym roku konsolowy Star Wars: The Force Unleashed, który po kilkunastu miesiącach od premiery doczeka się nowego wydania.
Nie byłoby w tym nic zaskakującego. Przecież wiele firm wypuszcza ponownie nieznacznie rozbudowane wersje swoich przebojów, oznaczone np. jako Game of the Year Edition. Jednakże sprawa z Ultimate Sith Edition jest nieco bardziej skomplikowana. Ekipa LucasArts przed pierwotną premierą TFU przekonywała, że nie ma planów przeniesienia tej gry na komputery osobiste. Czas pokazał jednak, że w końcu również i użytkownicy pecetów będą mogli poprowadzić do boju własnego Sitha.
Czym tak naprawdę będzie Star Wars: The Force Unleashed – Ultimate Sith Edition? Przede wszystkim taką samą grą, jaką można było podziwiać wcześniej na PlayStation 3 i Xboksie 360. Zatem ponownie wcielimy się w Galena Mareka, zwanego Starkillerem i będącego przy okazji sekretnym uczniem Dartha Vadera. Ten ostatni poznał swojego przyszłego protegowanego, gdy był on małym dzieckiem, mieszkającym na planecie Kashyyyk – ojczyźnie włochatych Wookiech. Moc była w chłopcu silna, więc Vader wziął go pod swoją opiekę, aby pomógł mu w jego mrocznej krucjacie.
Niesławny Rozkaz 66 dawał jasno do zrozumienia: wszyscy Jedi mają zginąć. Jak nietrudno zgadnąć, fabułę The Force Unleashed umiejscowiono pomiędzy trzecim i czwartym epizodem filmowego cyklu, a jej zadaniem jest wypełnienie kilku luk w doskonale znanej wszystkim fanom historii. Tak naprawdę jednak zamiast dawać odpowiedzi, gra przyczyniła się do powstania mnóstwa nowych pytań, także tych związanych z brakiem logiki i konsekwencji w kreowaniu spójnej wizji uniwersum Gwiezdnych Wojen.
TFU okazał się bardzo zręcznie uszytym slasherem, który dodatkowo wspierany był przez potężną kampanię marketingową. Fani Star Wars zapewne doskonale wiedzą, na czym polegała akcja promocyjna przeprowadzona kilka ładnych lat temu w związku z Shadows of the Empire. Tym razem wszystko przebiegało bardzo podobnie, tyle tylko, że na jeszcze większą skalę. Gra w wersjach na kilka platform, figurki, podręczniki RPG, komiksy, książka i wiele, wiele więcej. Nie pierwszy raz firma LucasArts zachęcona odniesionym sukcesem (przygody Starkillera znalazły blisko sześć milionów nabywców) postarała się jeszcze głębiej sięgnąć do kieszeni fanów i niedługo po premierze zaserwowała pierwsze DLC, czyli Jedi Temple Mission Pack.
Do rąk graczy trafił wtedy zupełnie nowy poziom, zlokalizowany w świątyni Jedi w samym sercu Imperium, czyli na Coruscant. Można było tam poznać m.in. kilka faktów dotyczących ojca głównego bohatera The Force Unleashed. Dodatek nie był długi i rozmachem przypominał jeden z krótszych etapów z podstawowej gry, toczący się w Mieście w Chmurach. To jednak jeszcze nie koniec nowości, gdyż już wkrótce do sprzedaży trafi druga misja, która będzie rozgrywać się na planecie Tatooine.