autor: Marek Grochowski
Cities XL - test przed premierą - Strona 2
Wielbiciele SimCity długo czekali na możliwość wcielenia się w zarządcę wielkiego miasta. Cities XL może być dla nich spełnieniem marzeń lub niespełnionym snem o wirtualnej potędze.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
To już trzy lata, odkąd francuskie Monte Cristo wydało strategię City Life, która okazała się niezbyt nowatorskim, aczkolwiek udanym klonem serii SimCity. Produkcja ta została pozytywnie oceniona w prasie, a ze strony graczy spotkała się z na tyle ciepłym przyjęciem, że autorom udało się sprzedać ją jeszcze trzykrotnie – dwa razy w nieco zmienionych edycjach na PC i raz w wersji przenośnej, na konsolę NDS. Nie był to jednak koniec ambicji paryskich deweloperów i po sukcesie City Life postanowili oni wziąć się za następny projekt – tym razem realizowany ze znacznie większym rozmachem, co tłumaczy przy okazji jego nazwę: Cities XL. Tytuł wkroczył właśnie w fazę zamkniętych beta-testów, a niżej podpisany miał okazję zamknąć się wraz z nim i w czterech ścianach własnego pokoju udawać burmistrza wielkiej metropolii.
W gruncie rzeczy idea nowej gry jest ta sama: zabawa polega na budowie od podstaw wielkiego miasta i dbaniu o jego rozkapryszonych mieszkańców. Teraz producenci nie kładą jednak nacisku na single player, ale na opcję multi, gdzie wraz z innymi zapaleńcami możemy wspólnie kolonizować całe planety (w domyśle: serwery) i wymieniać się surowcami lub usługami. Na razie miejsca nie brakuje, bo na Galatei, Oberusie czy Arielu przebywa średnio nie więcej niż sto osób, a w razie potrzeby ekipa techniczna jest w stanie obsłużyć kilka dodatkowych tysięcy graczy. Po październikowej premierze Cities XL sytuacja może się jednak zmienić, o ile odbiorców nie odstraszy płatna subskrypcja za dostęp do trybu online.
Zasadnicza część gry rozpoczyna się od wyboru miejsca na ziemiopodobnej planecie, gdzie chcemy założyć osadę. Typ obszaru jest dość istotny, bo możemy zbudować miasto na urokliwej wysepce czy w terenie górzystym, w pobliżu plaży czy też pól naftowych, które zapewnią później paliwo, możemy też osiedlić się tuż obok żyznych gleb, co ułatwi produkcję żywności. Po krótkim namyśle i kliknięciu na żądanym terenie stajemy się właścicielami stu fikcyjnych kilometrów kwadratowych, na których możemy wyczyniać, co tylko dusza zapragnie i na co portfel pozwoli.
Tak jak w City Life, Monte Cristo przygotowało szerokie spektrum budowli, przeznaczonych do tego, byśmy postawili je na swoim terytorium. Zaczynamy od ratusza, kilku fabryk i osiedli robotniczych, dalej brniemy w budowę biurowców, centrów handlowych i rozrywkowych, a na końcu bierzemy się za stawianie dzielnic dla rekinów finansjery. W międzyczasie nie wolno zapomnieć o ośrodkach mających służyć całemu społeczeństwu – szpitalach, szkołach, komisariatach, remizach oraz arteriach komunikacyjnych. Dostęp do kolejnych konstrukcji otrzymujemy, gdy populacja naszego miasta osiąga wymagany poziom – przykładowo: komenda policji odblokowuje się, gdy mamy 10 tysięcy mieszkańców, natomiast chcąc postawić stadion, potrzebujemy już pięć razy więcej ludzi. W sumie producenci przygotowali około 500 budynków – od uroczych motelików po porty morskie i lotnicze terminale, w dodatku w kilku stylach architektonicznych (amerykańskim, europejskim itd.).