autor: Szymon Liebert
Aion - test przed premierą - Strona 2
NCsoft wprowadził na rynek gier MMO kilka wielkich hitów (Lineage II), ale i trochę spektakularnych niewypałów (Tabula Rasa). Do której kategorii zalicza się Aion?
Przeczytaj recenzję Aion - recenzja gry
NCsoft jest jednym z niewątpliwych gigantów na dochodowym, aczkolwiek bardzo trudnym, rynku MMO. Firma wypuściła kilka znanych hitów, jak Lineage, City of Heroes czy Guild Wars. Większość z nich wciąż skupia sporą grupę graczy, ale powoli formuła każdego z wymienionych wirtualnych światów wyczerpuje się. Wielu fanów wyczekuje kontynuacji najważniejszych marek – Guild Wars 2 czy Lineage III – które ciągle są daleko na horyzoncie. W tym momencie pojawia się Aion, czyli nowy pomysł azjatyckiego wydawcy. No właśnie, czy aby na pewno nowy? Wczesne zwiastuny sugerowały, że będzie to raczej dość standardowa produkcja MMORPG, starająca się zadowolić zarówno rynki azjatyckie, jak i zachodnie. Nie jest to bynajmniej zarzut, bo wielu fanów gatunku zamiast rewolucji poszukuje po prostu solidnej gry, z nowym, przekonującym światem. Postanowiliśmy sprawdzić, czy Aion spełnia te kryteria.
Jedną z pierwszych rzeczy, jakie musimy zrobić przed rozpoczęciem zabawy, jest oczywiście stworzenie własnej postaci. Pod tym względem Aion oferuje całkiem przyzwoity zestaw czterech klas, które w późniejszym etapie zabawy można rozwinąć w kilku kierunkach. Mag (Mage) może przeistoczyć się w czarnoksiężnika (Sorcerer), czyli posiadacza potężnych zaklęć ofensywnych lub we władcę duchów (Spiritmaster), przywołującego rozmaite kreatury. Zwiadowca (Scout) po dopakowaniu zostaje łucznikiem (Ranger) albo skradającym się zabójcą (Assassin). Osoby grające kapłanem (Priest) będą wybierać między leczącym klerykiem (Cleric) oraz wspierającym zaklinaczem (Chanter). Wojownik to możliwość zostania gladiatorem (Gladiator) oraz templariuszem (Templar). Naprawdę ciekawie wygląda natomiast kreacja stylistyczna bohaterów. Wciskając „magiczny” przycisk Random, losowo dobierający kolor skóry, włosów i elementy twarzy, praktycznie za każdym razem otrzymamy zupełnie inny wygląd.
Zabawa w Aionie rozpoczyna się standardowo – od pierwszych momentów jesteśmy wprowadzani w toczącą się w tle historię. Świat przedstawiony w grze dzieli się na dwie części (półkule), brutalnie rozerwane przez otchłań (Abyss). Na północy mieszkają mroczni Asmodianie, na południu uduchowieni Elyos. Dwie frakcje toczą ze sobą odwieczną wojnę. Wcielamy się w bohatera, który nie pamięta swojej przeszłości i nie zna czekającego go przeznaczenia. Oczywiście przyjdzie nam walczyć o losy całego świata. Fabuła w grach MMORPG zwykle spychana jest na plan dalszy i budzi średnie zainteresowanie lwiej części graczy. Tym bardziej, że Aion nie stara się uciekać przed absurdami gatunku. Gdy mamy do wykonania kilkadziesiąt czy nawet kilkaset questów, trudno zachować świeżość i być nieustannie zainteresowanym ich treścią. Z drugiej strony twórcy próbują uwypuklać najważniejsze wydarzenia w całkiem przyjemnych przerywnikach filmowych.
Aion zawiera mnóstwo zadań, które prowadzą gracza przez lokacje, krainy oraz poziomy rozwoju. Zostały one podzielone na dwa typy – związane z kampanią (oznaczone kolorem złotym) i opcjonalne (niebieskie). W tym pierwszym przypadku przeważnie dokonujemy epickich czynów. W questach z drugiej grupy zbieramy grzyby, wykańczamy wilki, nosimy przesyłki czy ratujemy świnki. Zdarzają się czasem humorystyczne akcenty, bo i część ras zamieszkujących świat gry wygląda dość sympatycznie (żeby nie powiedzieć casualowo). Gra podąża ścieżką wytyczoną już przez inne dzieła, więc trzeba przygotować się na standardowe zbieractwo i powtarzalne zabijanie określonej liczby potworów. Nie jest jednak tragicznie – uniknięto totalnych absurdów znanych np. z Silkroad. Negatywne efekty żmudnego grindu poczułem osobiście dopiero około 21 poziomu, kiedy pasek doświadczenia niepokojąco zwolnił.