autor: Szymon Liebert
Windchaser - przedpremierowy test - Strona 2
Dzieło niemieckiego studia Chimera stara się łączyć kilka gatunków, dodając do tego całkiem sympatyczną oprawę fabularną i audiowizualną. Sprawdziliśmy, jak prezentuje się ono w akcji.
Przeczytaj recenzję Windchaser - recenzja gry
Strategie czasu rzeczywistego już od dawna korzystają z dorobku gatunku RPG (i vice versa), wprowadzając systemy doświadczenia, rozwój jednostek, przedmioty i wiele innych tego typu rozwiązań. Tytuły łączące te dwa gatunki wpisały się już na dobre w cykl wydawniczy i regularnie pojawiają się na rynku, zaliczając mniejsze lub większe sukcesy. Chociaż produkt niemieckiego studia Chimera często porównywany jest do serii Spellforce, to jednak wykazuje nieco odmienne podejście do tematu. Twórcy zaprezentowali swoją własną koncepcję spotkania strategii z RPG. Ich dzieło nie jest więc ani jednym, ani drugim, czasami przypominając nawet grę przygodowo-logiczną. Wydany w Niemczech w maju ubiegłego roku (polska premiera wkrótce) Windchaser nie jest może pozycją wysokobudżetową i głośną, ale na pewno ma szanse spodobać się wielu miłośnikom oryginalnych pomysłów.
W Windchaser poznajemy epizod z historii pewnego wykreowanego przez twórców fikcyjnego świata fantasy, oczywiście zagrożonego przez bardzo złe moce. Powstrzymać je może tylko i wyłącznie młody adept sztuki magicznej Ioan, który szybko przekona się o swoich możliwościach. Do bohatera dołącza kilka równie ważnych jak on postaci. Kluczowe role odgrywają mędrzec Caine oraz Shara, kobieta, z którą Ioana będzie łączyło coś więcej. Cała przygoda została przedstawiona w postaci dwóch kampanii, łącznie oferujących 15 misji o różnej długości. Warto tu zaznaczyć, że autorzy zastosowali ciekawy zabieg narracyjny. Żeby nie zdradzić zbyt wiele, napiszę tylko, że w sześciu ostatnich zadaniach powracamy do przeszłości i zwiedzamy wcześniejsze lokacje ponownie, chociaż w każdej z nich historia toczy się zupełnie inaczej.
Opowieść przygotowana przez twórców nie jest może wybitnym dziełem, ale jednak budzi sympatię i może się podobać. Dialogi są nieco drętwe, a wydarzenia czasem pozbawione sensu. Mimo to zaciekawiają. Zastanawiamy się, co będzie dalej i kim są tajemnicze siły próbujące wpływać na decyzje bohaterów. Sporadycznie możemy bowiem wyrazić swoją opinię, wykonując jedną z dwóch dostępnych czynności. Niestety, są to bardzo pozorne wybory, bo gra jest po prostu liniowa. Ciekawe jest to, że na każdej z map możemy zaliczyć pewne poboczne zadania, sprowadzające się przeważnie do utłuczenia wyjątkowo dokuczliwej bestii, mieszkającej np. na trudno dostępnym szczycie góry. Nie zawsze są one oznaczone jako oficjalne zlecenia, więc ich odkrycie zależy od podejścia gracza. Nagrody bywają różne – czasem jest to satysfakcja, innym razem artefakty.